Kissinger wypłynął z ODRY
16/03/2012
554 Wyświetlenia
0 Komentarze
13 minut czytania
Kissinger, jak ujawnił przed laty współpracujący z CIA i brytyjskim MI5 zastępca szefa wywiadu PRL pułkownik Michał Goleniewski, był długoletnim agentem sowieckim o pseudonimie „Bor”.
Silna Ameryka skończyła się wraz z końcem prezydentury Ronalda Reagana, najwybitniejszego z prezydentów nowoczesnych Stanów Zjednoczonych, który wiedział jakim zagrożeniem dla wolnego świata jest silny Związek Sowiecki i komunizm.
W latach 80. świat miał szczęście, bo miał Reagana, który pokonał imperium zła. Dziś ma pecha, gdyż w Waszyngtonie zasiada Barack Obama, ze swoim tzw. resetem wobec Rosji, który można przyrównać do samobójczej dla USA polityki odprężenia i układów rozbrojeniowych SALT, forsowanych ku uciesze Rosjan w latach 1969-1979. Przez ten cały okres karty w polityce zagranicznej USA rozdawał Henry Kissinger, twórca polityki détente, doradca ds. bezpieczeństwa w gabinecie Richarda Nixona i sekretarz stanu u Geralda Forda. Rozdaje je zresztą do dziś jako architekt polityki wschodniej administracji Obamy.
Reagan poświęcił Kissingerowi fragment swojego wystąpienia z 31 marca 1976 r., gdy rozpoczynał walkę o nominację prezydencką z ramienia Partii Republikańskiej: „Teraz musimy zadać pytanie, czy przypadkiem ktoś nie zabiera nam również i naszej wolności? Przytoczę teraz powiedzenie doktora Kissingera, który jak pamiętamy powiedział, że uważa Związek Sowiecki za Spartę, a Stany Zjednoczone za Ateny. Stwierdził on niedawno: „Dzień Stanów Zjednoczonych jest przeszłością, teraz nadszedł dzień Związku Sowieckiego”. Dodał później: „Moim zadaniem jako sekretarza stanu jest zapewnienie nam drugiej z kolei pozycji”. No cóż, wierzę jak każdy człowiek w pokój, o którym mówi pan Ford. Pokój jednak nie jest skutkiem słabości, lub cofania się. Pokój będzie efektem przywrócenia amerykańskiej supremacji wojskowej.
Zapytajcie proszę mieszkańców Łotwy, Litwy i Estonii, zapytajcie proszę Polaków, Czechów, Słowaków, Węgrów, Bułgarów, Rumunów i Wschodnich Niemców. Zapytajcie mieszkańców tych krajów, jak to jest żyć na świecie, w którym Związek Sowiecki jest Numerem Jeden. Nie chciałbym mieszkać na takim świecie i myślę, że wy również nie.”
Wtedy jeszcze bitwę o Amerykę przegrał. Wygrana przyszła w 1980 r.
„Rosyjski patriota”
Ósmego marca Kissinger spotkał się w Moskwie z nowym prezydentem Rosji Wladimirem Putinem, by mu pogratulować zwycięstwa. Panowie są starymi znajomymi, spotykali się chyba z dziesięć razy, w tym w nowojorskim mieszkaniu Kissingera. Być może kiedyś wspominali blokowanie przez ówczesnego sekretarza stanu przyjęcia Aleksandra Sołżenicyna przez Forda w Białym Domu. Spotkanie miało zaszkodzić tzw. odprężeniu…
Teraz rozmawiano o światowym bezpieczeństwie. Kissinger nie szczędził pochwał gospodarzowi Kremla, że jest „rosyjskim patriotą”, nie nastawionym przeciwko Zachodowi i USA. Zauważył ze zrozumieniem, iż Putinowi nie podoba się także to, co działo się w Rosji w latach 90. I jedynie opłotkami przemknęła informacja, że chodzi o zbyt szybkie wyprowadzenie przez Gorbaczowa wojsk sowieckich z Europy Środkowo-Wschodniej. No, ale co zepsuł – z punktu widzenia interesów Kremla – militarnie twórca pierestrojki, odbudowuje teraz szantażem energetycznym i sojuszem z Niemcami pułkownik KGB.
Właściwy człowiek… dla Putina
Reagan przewraca się dziś w grobie widząc co ze Stanami Zjednoczonymi robi duet Obama i jego zausznik Kissinger . Państwa byłego bloku sowieckiego zostały rzucone Kremlowi na pożarcie. Obama „umył ręce”, stąd już po wyborze Miedwiediewa na prezydenta Rosji w 2008 r., Kissinger ogłosił amerykańskie credo dotyczące Ukrainy. Nie należy spieszyć się z wprowadzaniem tego państwa do NATO, gdyż może to „zahamować pozytywne procesy” demokratyzacji Rosji. W tyle nie pozostali lewicowi przywódcy Unii Europejskiej, którzy podczas szczytu Rosja-UE w Rostowie nad Donem w czerwcu 2010 r. w imię współpracy gospodarczej z naszym wschodnim sąsiadem, zobowiązali się do zaprzestania krytykowania Rosji, np. za łamanie praw człowieka, oraz odrzucenia aspiracji m.in. Ukrainy do wejścia w zachodnią strefę wpływów.
Czy więc były sekretarz stanu nie jest właściwym człowiekiem na właściwym miejscu? Nie dla Polski i regionu, ale na pewno dla Putina.
Gdy Rosja najechała Gruzję, Kissinger skrytykował administrację George’a W. Busha, za krytykę Moskwy. Ameryka bowiem potrzebuje pomocy Rosji „dla rozwiązania problemu z Iranem, a także gdyby sytuacja w Pakistanie rozwijała się w złym kierunku”. Problem gruziński powinien więc leżeć odłogiem, co jest o tyle ciekawym stanowiskiem, iż kraj ten ze względu na biegnące przez jego terytorium ropociągi ma kapitalne znaczenie strategiczne dla uniezależnienia energetycznego państw środkowoeuropejskich od ewentualnego szantażu rosyjskiego. W tym kontekście odzyskanie przez Rosję kontroli nad Gruzją, przez którą wiedzie jedyny niezależny od Rosji szlak przesyłu ropy naftowej i gazu ziemnego z regionu Morza Kaspijskiego do Europy, stanowiłoby jeden z najważniejszych etapów odradzania się kremlowskiego imperializmu.
Kissinger mówił to, co chciał usłyszeć Putin.
Wolna Gruzja to wolna Polska
Znaczenie Gruzji dla naszej suwerenności gospodarczej i politycznej doskonale rozumiał Lech Kaczyński. Wiedział, że wolna pozbawiona agenturalnych, prosowieckich rządów Gruzja, to także wolna Polska. Jego słowa na słynnym wiecu w Tbilisi, ostrzeżenia do czego mogą doprowadzić ustępstwa Zachodu wobec Kremla i apel o konieczności zwarcia szeregów przez państwa Unii, nie były więc przypadkiem, tylko racjonalną oceną sytuacji w regionie. I być może polski prezydent to stanowcze „nie” dla Moskwy przypłacił życiem, według portalu Wikileaks to właśnie Rosjanie spowodowali „katastrofę smoleńską”. Oczywiście nie mogliby tego zrobić bez sprzyjającego klimatu w Warszawie i ekipy dążącej do pojednania za wszelką cenę. A jaki obrót przyjęła polityka polska po dekapitacji państwa 10 kwietnia 2010 r. wiemy wszyscy. Słowa Jarosława Kaczyńskiego o niemiecko – rosyjskim kondominium nad Wisłą jako o symbolu polityki zagranicznej rządu Donalda Tuska nie były wypowiedziane na wyrost.
Ich człowiek w Warszawie
A Rosja jak zawsze… Udaje, że lubi Amerykę, a jednocześnie prowadzi politykę wypychania łatwowiernych jankesów ze Starego Kontynentu i uzależniania energetycznego Unii Europejskiej. Na odcinku unijnym Rosja realizuje tzw. doktrynę Karaganowa, budując strategiczny i gospodarczy sojusz z UE, którego podstawą mają być podpisane przez obie strony traktaty polityczne i gospodarcze. Kilka miesięcy temu Putin zarysował też plan Związku Euroazjatyckiego, mającego zrzeszać te kraje postsowieckie, w których udałoby się umocować zależną od Rosji ekipę rządową. Z Polską nie byłoby chyba problemów, skoro Donald Tusk swego czasu wprowadził w zdumienie gospodarza Kremla, oferując Rosji w imieniu własnym i ministra Sikorskiego całodobowy monitoring w ewentualnej bazie tarczy rakietowej. Nie dziwi więc, że polski premier przez główny prokremlowski portal internetowy został określony swego czasu jako „nasz człowiek w Warszawie”.
„Bor” z ODRY
Polityka jest wynikiem decyzji patriotów, pożytecznych idiotów, bądź agentur wpływu. Kissinger, od lat na wierzchołku amerykańskiej polityki zagranicznej, kontrolował także służby zajmujące się bezpieczeństwem Ameryki. Brzmi to zgoła humorystycznie, gdyż ten przyjaciel Putina – jak ujawnił przed laty współpracujący z CIA i brytyjskim MI5 zastępca szefa wywiadu PRL pułkownik Michał Goleniewski, który na stronę Amerykanów przeszedł w 1958 r. – był długoletnim agentem sowieckim.
Goleniewski, uchodzący za jednego z najważniejszych agentów amerykańskich działających w bloku wschodnim, uciekł do Stanów w styczniu 1961 r. wraz z tysiącami tajnych dokumentów, identyfikujących setki wysoko postawionych sowieckich agentów ulokowanych w zachodnich rządach i agencjach wywiadowczych. Wśród zdemaskowanych byli m.in. główny „kret” w służbach brytyjskich Kim Philby, wyższy oficer brytyjskiego wywiadu MI6 George Blake, szef londyńskiej siatki szpiegowskiej infiltrującej NATO Gordon Lonsdale, działający w Stanach Morris i Lona Cohen, którzy między innymi wykradli plany projektu „Manhattan”, attaché brytyjskiej ambasady w Warszawie Henry Houghton i pułkownik lotnictwa wojskowego Szwecji Stig Wennerström.
Według Goleniewskiego Kissinger, został zwerbowany w Niemczech po zakończeniu II wojny światowej, gdy był wykładowcą w amerykańskiej szkole wywiadu. Uzyskał pseudonim „Bor” i wchodził w skład grupy ODRA, zajmującej się infiltracją wojskowych służb USA.
Kissinger, odpowiadając w sierpniu 1975 r. na pytanie odnoszące się do tych zarzutów stwierdził, że „nie wie kim jest pułkownik Goleniewski, ale powinien on otrzymać nagrodę Pulitzera w dziedzinie fantastyki”. Trudno jednak uwierzyć, by tak doświadczony dyplomata nie słyszał o Goleniewskim, skoro Kongres, uhonorował „Snajpera”, bo taki kryptonim nadała pułkownikowi CIA, rezolucją 5507 za wkład dla zapewnienia bezpieczeństwa Ameryki. Nie bez znaczenia jest też, że informacje Goleniewskiego pośrednio potwierdził Anatolij Golicyn, znany sowiecki dysydent, zbiegły na Zachód oficer KGB, autor książki „Nowe kłamstwa w miejsce starych. Komunistyczna strategia podstępu i dezinformacji”. Po co poza tym byłaby potrzebna jakakolwiek mistyfikacja, skoro podczas werbunku Kissinger nie był nawet pionkiem na politycznej szachownicy mocarstw. Co innego dzisiaj.