Globalnie i Lokalnie
Like

Kiciokaś

30/12/2013
852 Wyświetlenia
8 Komentarze
5 minut czytania
Kiciokaś

50-letnia, doświadczona kasjerka (9 lat za kasą) obsługiwała klientów w jednym z warszawskich sklepów sieci Lidl. W pewnym momencie podszedł z zakupami starszy pan. Wyłożył na taśmę zakupy za 16 zł. Zapłacił banknotem 50-złotowym. Kasjerka wydała 34 zł reszty. Klient odszedł, ale zaraz wrócił. – Dostałem za mało reszty.- powiedział. – Dałem przecież 100 zł. I wtedy się zaczęło. Sprawę opisuje dziś Wyborcza.pl.

0


Mój Boże, a już myślałem, że w epoce kas fiskalnych ten numer znają już tylko emerytowani policjanci… I starsi wiekiem miłośnicy literatury.

 

1.

 

50-letnia, doświadczona kasjerka (9 lat za kasą) obsługiwała klientów w jednym z warszawskich sklepów sieci Lidl. W pewnym momencie podszedł z zakupami starszy pan. Wyłożył na taśmę zakupy za 16 zł. Zapłacił banknotem 50-złotowym. Kasjerka wydała 34 zł reszty. Klient odszedł, ale zaraz wrócił. – Dostałem za mało reszty.- powiedział. – Dałem przecież 100 zł. I wtedy się zaczęło. Sprawę opisuje dziś Wyborcza.pl.

Kasjerka dokładnie sprawdziła kasetkę z pieniędzmi. Nie było w niej banknotów stuzłotowych. Iwona J. jest przekonana, że nie wkładała setki do specjalnego pudełka na wyższe nominały. Zaproponowała klientowi, by sprawdzili całą rzecz przy kierowniczce zmiany.

http://wawalove.pl/Falszywie-oskrazyl-kasjerke-o-zle-wydana-reszte-Kobieta-zostala-zamknieta-w-celi-a12436?utm_source=o2_SG&utm_medium=Hotspot&utm_campaign=o2

2.

 

Pomińmy na razie dalszy ciąg historii, bo ów jednoznacznie wskazuje na to, że w normalnym kraju minister spraw wewnętrznych po takim „występie” swoich podwładnych, jak miał miejsce w niniejszej sprawie podał by się do dymisji, a w ślad za nim poszedłby jeszcze komendant główny Policji.  Bo to nawet nie jest żenada.

3.

 

Bawi natomiast co innego. Otóż starszy pan, o ile nie występują u niego oznaki wczesnego Alzheimera, zastosował klasyczny już sposób na wyłudzenie pieniędzy w sklepie, zwany metodą na Kiciokasia.

Skąd taka dziwna nazwa? Ano jeden z najlepiej zapowiadających się w latach 1970-tych polskich pisarzy, Andrzej Pastuszek, pod koniec lat 1970-tych wydał zbiór opowiadań „Łowca gołębi” (1976). Jedno z nich nosiło właśnie ten tytuł.

Dwóch, działających wspólnie drobnych oszustów, wchodziło do sklepu i stawało w kolejce. Pierwszy kupował jakiś drobiazg i płacił zań banknotem 500,- zł. Drugi, chwilę później, dokonywał zakupu i płacił banknotem 20-50 zł. Po otrzymaniu reszty głośno zwracał uwagę, że zapłacił banknotem o nominale dziesięciokrotnie wyższym. Wywiązywała się kłótnia, czasem nawet wzywano milicję – wtedy drugi klient wyciągał notesik, w którym miał zanotowany numer banknotu (bo niby taki pedancik), albo upierał się, że na banknocie jest jego podpis, albo cyfra zakreślona jego ręką.

4.

 

Po otwarciu kasy, okazywało się, że taki banknot rzeczywiście znajduje się w szufladzie. Tako rzecze literatura.

Oczywiście w życiu, jak w życiu – często metoda na Kiciokasia była stosowana w pojedynkę; co prawda trudniej było udowodnić, ile się dało, ale… Ale w latach 1970-tych powszechna była opinia, że sprzedawczynie kradną, przypadki niewydania, bądź świadomie złego wydania reszty nie należały do wyjątków, a więc psychologicznie oszust miał oparcie w ludziach stojących w kolejce.

Czasem więc dla świętego spokoju, sprzedawczyni wypłacała rzekomo brakującą resztę.

A dzisiaj? Nie dałbym głowy, że po warszawskim incydencie:

50-letnią Iwonę J. (kasjerkę – HD) wyprowadzono ze sklepu pochyloną do przodu. Na oczach klientów. W komisariacie we Włochach zrobiono jej rewizję. Musiała rozebrać się do bielizny. Noc spędziła w areszcie. Rano przewieziono ja z powrotem na komisariat, gdzie wyjaśniono jej, że została zatrzymana: „za pobicie policjantki i ubliżanie”.

Za naruszenie nietykalności funkcjonariuszki grożą nawet trzy lata więzienia! Policja przedstawia dowody, czyli… zeznania funkcjonariuszy. 50-letnia pani miała uderzyć policjantkę w bark podczas interwencji. Adwokat broniący kasjerki mówi, że na monitoringu, który zarejestrował wydarzenie żadnego uderzenia nie widać.

Za co więc trafiła do aresztu? Prawdopodobnie za hardość. Bo kazała policjantce czekać na dowód. Bo wyjęła jej go z rąk. Bo mówiła do funkcjonariuszki przez „ty”.

(op. cit.)

jakaś inna kasjerka nie dojdzie do wniosku, że może lepiej z własnej kieszeni dołożyć 50 zł, żeby mieć spokój.

Wraca nowe, proszę państwa.

Niedługo znowu policjanci będą oglądać stare filmy kryminalne, ucząc się rzemiosła.

No i najważniejsze – Andrzej Pastuszek nadal żyje.

I pisze.

30.12 2013

0

Humpty Dumpty

1842 publikacje
75 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758