kara śmierci – czy rozum umiera jako pierwszy?
22/08/2011
672 Wyświetlenia
2 Komentarze
21 minut czytania
„…w normalnym sądownictwie, w wykonaniu normalnych sędzi i sędziów, obowiązuje zasada, że „przyznanie się do winy nie przesądza o winie…”
Pewien sympatyczny znajomy z FaceBook’a, dołączył do grupy: "jestem za karą śmierci". Troszeczkę mnie tym zmartwił, ale przede wszystkim uświadomił mi, jak wielu ludzi mądrych i światłych uczestniczy – mam przekonanie że nieświadomie – w tym populistycznym "temacie", niegodnym ciągłego rozważania w wieku elektroniki i neuropsychiatrii… – zbyt dużo już wiemy i rozumiemy, aby dalej akceptować barbarzyństwo i "zemstę", na dodatek – wątpliwie dotkliwą dla rzeczywistychsprawców tego rodzaju zbrodni…
Pomijając całkowicie dzikie przypadki "kary śmierci" za postawę i poglądy (np. Pan pułkownik Ryszard Kukliński, Pan generał Fieldorff-Nil, Pan Wawrzecki – z "afery mięsnej", czy Pan Zdzisław Najder i tysiące innych – doszłych lub szczęśliwie niedoszłych – ofiar "kary śmierci" za poglądy i postawę), raz jeszcze poczułem się zmuszony poprosić Was o rzeczowe i spokojne przeanalizowanie faktów (poniżej wymienionych), a dopiero potem ponowne określenie tego, czy "się" jest – czy "się" nie jest za tzw. "karą śmierci". Wierzę w przewagę rozumu nad emocjami 🙂
A zatem, chodzi mi tutaj o to, co następuje –
…jeżeli ktoś „przyznał się do zabójstwa”, to trzeba pamiętać o tym, że:
po pierwsze, mógł tego czynu nie popełnić, ponieważ –
a) …są tacy wariaci, niekoniecznie „chorzy psychicznie”, którzy przyjmują na siebie winę za cudze grzechy, chociażby dla rozgłosu – mało to razy do danego aktu terroru przyznało się kilka konkurujących ze sobą organizacji?
b) …są też tacy ludzie, którzy z bardzo przyziemnych pobudek (np. „mam raka, długo nie pożyłbym”), za pieniądze są gotowi przyjąć cudzą winę na siebie.
c) …zdarzają się także osoby jakoś upośledzone (np. dotknięte depresją i poczuciem bezsensu walki o cokolwiek), które też machają ręką na wszystko, i mówią „ależ oczywiście, Reichstag też podpaliłem z kolegami po pijanemu”…
I chociażby dlatego , że zdarzają się takie osoby jak wyżej opisane w przykładach (w praktyce wcale nie rzadko), to w normalnym sądownictwie, w wykonaniu normalnych sędzi i sędziów, obowiązuje zasada, że „przyznanie się do winy nie przesądza o winie”
po drugie, dana osoba mogła popełnić zabójstwo nieświadomie, lub nie w pełni świadomie, wskutek albo „afektu” (jakże to częsta jest przyczyna napaści na drugiego człowieka – „zdrada małżeńska” etc.), albo choroby psychicznej („słyszała głosy” itp.). Czy można kogoś karać za to że jest chory/chora? Czy można za to wyrzucić kogoś z pracy albo ze szkoły? Czy można samemu się wpędzić w chorobę psychiczną? A nawet jeżeli można, to czy człowiek chory – jest człowiekiem zdrowym? Jak go, jak ją, traktować – jak chorego czy jak zdrowego? Bo chorych trzeba leczyć, izolować na czas choroby, ale przecież nie można nikogo karać za to, że bredzi w malignie. Jest także ważne zastrzeżenie, a mianowicie – że jeżeli ktoś upił się lub naćpał, i popełnił czyn zakazany, to kodeks karny zawiera zapis, iż taka osoba, która wprowadziła się w stan nieświadomości przy pomocy środków których działanie ta osoba była w stanie przewidzieć, to taka osoba – odpowiada bez taryfy ulgowej (to przecież oczywiste).
po trzecie, istnieją zabójcy – obojga płci – tego rodzaju, że należy zapytać się w ich wypadku o zasadność wymierzania im kary. To zresztą jest pole do szaleńczych nadużyć w obie strony (zarówno karania, jak i nie karania). Na przykład – sadystyczne bandziory z Włodowa, które zatłukły kijami leżącego na ziemi, spacyfikowanego rozrabiakę, powinny dostać dożywocie, każdy z nich. A Pan Prezydent (zresztą Lech K., co dla mnie nie ma znaczenia, bo prezydent – to prezydent)? – ułaskawia zbirów. Za to, że dali upust swojej agresji, nienawiści i reszcie tego wszystkiego, co świadczy o zwierzęcej naturze człowieka – bo przecież mogli rozrabiakę „recydywistę’ związać, wstawić do chlewika, i karmić pomyjami aż przyjedzie w końcu kiedyś policja, nieprawdaż? Oni nigdy nie mieli prawazabijać osoby, która już leżała powalona i bezbronna (ale do kościoła – to zapewne chodzą co niedziela). Nawet jeżeli byli pijani lub naćpani (patrz wyżej, zastrzeżenia zawarte w kodeksie karnym). Z drugiej strony, czy zabicie nieusuwalnego inaczej prześladowcy – jest zbrodnią godną „kary śmierci”? Nie chcę o tym dużo pisać, gdyż aż nadto jest oczywistych przypadków, w których gloryfikujemy morderców „w słusznej sprawie”. Ale jednak – morderców. Gdybym ja zamordował żywcem i przy ludziach – zasługującego na śmierć bezkarnego inaczej bandytę w todze (prokuratołka, sędziołka, dziadwokata czy sprzedajnego biegłego albo moralnego durnia z policji –a wszyscy oni są szczelnie chronieni przez swoje korporacje, układy, i wzajemne „haki”), to co by było? Taki akt desperacji wobec wyczerpania wszystkich innych racjonalnych w czasie i przestrzeni środków, czyli decyzja o samodzielnym usunięciu nieusuwalnej inaczej skurwielki/skurwiela, odpowiedzialnego za udokumentowane, i przecież już nieodwracalne krzywdy całej masy ludzi – czy to byłby czyn godny ukarania mnie – jako wykonawcy wyroku na bezkarnej i bezwzględnej bandytce/bandycie z „wymiaru srrrrawiedliwości” – „karą śmierci”? Czyżby?! …kto jeszcze pamięta z historii „zamach na Kutscherę”, słynnego niesławnie kata okupowanej Warszawy? I jego wykonawców? Czy to byli zbrodniarze, czy zdesperowani bohaterzy? hę? ..a przecież to tylko przykład jeden z wielu takich sytuacji, gdy wobec braku innego wyjścia – trzeba dziadówę/dziada dekapitować – dla dobra ogółu.(Czyli zgodnie z zapisami kodeksu karnego, ochrona dobra wyższego kosztem dobra niższego – nie podlega ściganiu). Jeżeli „życie ludzkie” jest dobrem najwyższym, to seryjnych morderców z „wymiaru srrrawiedliwości”, (bo morderstwem zawodowym, społecznym, rodzinnym, a zwykle także dosłownym) jest każdy niesprawiedliwy wyrok, a zwłaszcza pochopne (prewencyjne!) pozbawienie wolności (czyli pozbawienie całego dorobku życia zawodowego, prestiżu, cios poniżej pasa w pozycję społeczną, stosunki rodzinne, zdrowie itp. itd.). Kara śmierci? Dla zamordowanego?!
…kto kogo utrzymuje i po co (społeczeństwo więźniów, czy więźniowie swoich strażników i całą infrastrukturę, albo inaczej – żłób więziennictwa) – to temat rzeka, z którym rozprawię się odrębnie. Póki co, powiem tyle – im więcej więźniów, tym więcej etatów w więziennictwie, czyli przy żłobie dla nieudaczników życiowych zatrudnionych w tym specyficznym dziale „administracji publicznej”, łasych na „wcześniejszą emeryturę”, bezkarność, jaką dają codzienne – bliskie i serdeczne – kontakty z „koleżankami i kolegami” z różnych innych służb, itp. itd. Oni i one mają zawsze za małoetatów, bo ich rodziny są liczniejsze – a ciągle ktoś kończy „psychologię’ podwórkowo-zaoczną, albo inne „studia” dla upośledzonych; że o masowo ustawianych przetargach i innych „zyskach z kontaktów z więziennictwem” – nie wspomnę. Jeżeli sądownictwo i „ściganie” organizują ludzie o „podwójnych standardach” moralnych (a taka jest ich większość), to „wykonywanie kar – realizują (w dominującej większości) całkowici degeneraci/degeneratki. Ale o tym, jak zaznaczyłem, będzie w innym tekście. Proszę sobie dobrze zapamiętać – rzeczywisty koszt utrzymania „jednej więźniarki, jednego więźnia” – to byłoby nie więcej niż 800 złotych miesięcznie(piszę: „byłoby”, gdyż zwykle więźnia utrzymuje jego rodzina i bliscy poprzez wpłaty których 50% ląduje na nieoprocentowanym dla więźnia koncie danej jednostki penitencjarnej w NBP, a następnie te gigantyczne kwoty – przy pomocy zwykłych operacji finansowych tego banku – przynoszą krocie dla skarbu państwa. A jeżeli bliscy nie wpłacą więźniowi na konto, to będzie ona/on żarł pomyje przez kilka lat, wskutek czego przedwcześnie ona/on umrze bez orzekania kary śmierci, jak każdy kto się przez dosyć długi czas odżywiał toksycznymi świństwami trzeciego gatunku).. Cała reszta nagłaśnianych ze świętym oburzeniem „kosztów utrzymania” więźnia – to bezdenny żłób dla „służby więziennej” rzekomo wzięty „z budżetu państwa”, a faktycznie wypracowany wcześniej operacjami bankowymi na środkach zabranych więźniom (patrz: niewolnicze stosunki pracy w polskich więzieniach), oraz zabranych ich bliskim (50% wpłat). Począwszy od pensji „funkcjonariuszek i funkcjonariuszy”, poprzez niezliczone „dodatki”, w tym zapomogi bezzwrotne, szkolenia zagraniczne (w Mongolii, w Portugalii – ale tylko latem, przy plaży, ze Skolimowską w roli głównej), wszelkiego rodzaju i ulg prawie na wszystko. Że o pasożytniczych „emeryturach mundurowych” – tylko tutaj przypomnę.
to bzdura, że „kara śmierci” działa odstraszająco – bo każdy przestępca, w tym zabójczyni i zabójca – dąży do tego, aby uniknąć kary w ogóle, jaka by to nie była kara… wręcz zakłada – ze kary uniknie, bo inaczej zrezygnowałby ze swego czynu (o ile jest przy zdrowych zmysłach, ani nie działa w desperacji i bezradności).
No a na koniec zostawiłem sobie ostatnią grupę, tę najtragiczniejszą, wśród osób posądzanych o dokonanie zbrodni zabójstwa. Są to te osoby, które nigdy nie przyznały się do przypisywanego im czynu, następnie zostały jednak skazane „na śmierć” – a wyrok na nich już wykonano, po czym dzisiaj „samo” „się” okazało, że rzeczywiście były to osoby niewinne. Są dziesiątki takich przykładów. Nawet w USA. Czy to nie jest wystarczający powód do tego, aby zrezygnować z wykonywania kary śmierci? Bo iluż to tychże morderców „musi utrzymywać społeczeństwo”, podczas gdy utrzymuje ono – bez protestów – np. tysiącerazy więcej równie kosztownych darmozjadów z „administracji publicznej”, plus weźmy absurdalne wydatki rządzących na bezproduktywne, lub wręcz bandyckie cele (choćby ta imperialna wojna w Iraku, w Afganistanie..) ..no, iluż jest tych „dożywotnich” więźniarek i więźniów (często –być może – niewinnych), i ile oni – rzekomo – kosztują, względem jednego tygodnia polskich „operacji wojskowych” w imię imperializmu i zaboru cudzych dóbr?!
Kara śmierci – to brzmi pięknie. Sam bym chętnie pozabijał minimum czterdzieści osób obojga płci spośród zorganizowanych, togowatych bandziorów z Krakowa i jego okolic, świadomie i celowo tworzących tam „polski wydział włoskiej mafii” [to kolejny z najbliższych tematów moich publikacji, także w wersji audio, żeby nie było żadnychwątpliwości]. Ale warto pamiętać o tym, że dla bandziora sięgającego po zbrodnię (chociażby sądową), jak po chleb powszedni – np. Małgorzata Rzytki, Bogdan Świątkowski, Bożena Juszczyk, Sławomir Zięba, Agnieszka Mazur-Kułakowska, Michał Żurek, Cezary Pelczyński, Tomasz Dudek (prokuratołek), Szymon Majcher, Agnieszka Pilch, Dorota Przybyło, Paweł Skrzypski-Słowik, Maczuga(nomen-omen), Ryszard Magiera, Mateusz Rzeszut, Jan Saletra, sędzia Juszczak z Myślenic k. Krakowa, i wielu, wielu innych – (Tomasz Kurek, Bartłomiej Dymek, Leszek Górak, Andrzej Wsołek, Ryszard Janczur, Wąsikowa… itd. itd.) – dla takich bandziorów, żadna kara nie jest straszna, bo żadnej się nie spodziewają tak naprawdę. Są silni w grupie wzajemnego „wsparcia”, no i trzymają władze w tym kraju (skąd pochodzą i kim są z zawodu polscy prokuratorzy generalni i szefowie służb policyjnych na przestrzeni ostatnich dziesięciu lat? z Warszawy, Gdańska, Szczecina, Torunia, Wrocławia, czy z mafijnego do bólu Krakowa?). Im nie śmierć jest straszna, bo śmierć przenosi ulgę i już „nic nie boli”. Im jest potrzebne dłuuugie dożywocie w niekończącym się cierpieniu . Czyli znowu – nie kara śmierci. Zatem dlaczego jednak „kara śmierci?” – z zemsty? oko za oko? ..a dlaczego nie – „oczy” za oko, czy to nie byłoby bardziej zgodne ze społeczną potrzebą sprawiedliwości?
…jeżeli ktoś tego, co wyżej napisałem nie zrozumiał, i nadal będzie się upierał, ze kara śmierci „musi być” – to już jest jego/jej sprawa, nie moja. Ale nie ukrywam, że wtedy będzie to dla mnie sygnał ostrzegawczy, że mam prawdopodobnie do czynienia z osobą dla której „jakaś zemsta” jest ważniejsza od tego, żeby to była zemsta sprawiedliwa. Z kimś kto Cygana powiesi, bo kowal zawinił… …z takimi ludźmi – chociaż muszę – to nie chcę mieć do czynienia. Wszystkiego dobrego!
ps. przy okazji proponuję PT czytelniczkom i Czytelnikom zapoznanie się z konkretnym dowodem bandytyzmu i świadomej działalności przestępczej jednego z ludzi Lecha Kaczyńskiego (bo to on namaścił na sędziego tę kreaturę – zdeprawowanego bandziora i socjopatę, sędziołka Szymona Majchera z Sądu Rejonowego Kraków-Śródmieście). Oto link:
Druga część tego „audio/wideo”, m.in. na temat Szymona Majchera, sługusa i funkcjonariusza krakowskich gangów na służbie eSBeckiej mafii – już dzisiaj w nocy… i proszę nie dać się zmylić temu, że obecnie „orzeka” on w sprawie jakiejś łapówki…. – sprawa to bawiem zaistniała tylko dlatego, że jej „uczestnicy” nie podzielili się z mafią, którą reprezentuje SSR Szymon Majcher. Tak właśnie jest w Krakowie, nie inaczej (trzeba wiedzieć z kim się dzielić, a nie kręcić wałki na lewo, poza prawnikami).
Pozdrawiam Wszystkich,
Dariusz R. Bojda
2 komentarz