Bez kategorii
Like

Kaktusy i obrazy do ministra Gowina

18/05/2012
654 Wyświetlenia
0 Komentarze
50 minut czytania
no-cover

Poniższe pismo w formie papierowej otrzymają:
– Minister Sprawiedliwości Jarosław Gowin,

– Sąd Okręgowy w Gdańsku,

– Sąd Rejonowy w Gdańsku,

– Prokuratura Okręgowa w Gdańsku,

– Pomorska Izba Adwokacka w Gdańsku

0


 

List otwarty, ale pudło może być zamknięte

 

 

                                   Gdynia, 18 maja 2012

   

Pan Jarosław Gowin

Minister Sprawiedliwości

 

Al. Ujazdowskie 11
00-950 Warszawa
 

 

Kaktusy i obrazy

 

W ostatnich dniach furorę w Polsce zrobiło słowo „kaktus”, które – za sprawą każdego maturzysty piszącego wypracowanie w naszym ojczystym języku – powinno być wplecione w tekst. Drugim takim słowem, które jednak nie zrobiło aż tak wielkiej furory, to słowo „obraza”. Zostało ono zastosowane wielokrotnie w kolejnym piśmie sporządzonym przez mec. KK w imieniu swej klientki – pisarki (autorki ksiąg, doktorantki, wykładowczyni, ale także konfabulantki i fałszerki) MCh.

Ponieważ w tekście mecenasa wielokrotnie użyto tego wyrazu, czyli mowa jest o obrazach, zatem należałoby poniższe moje sformułowania wziąć w solidniejsze ramy.

Po kolei. Na publicznym forum portalu NaszaKlasa wpisywało się wielu użytkowników, w tym pisarka i ja. Jak to na wielu portalach dyskusyjnych, często dochodzi do scysji pomiędzy a to gburami, a to mądralińskimi, zatem konflikty wiszą w powietrzu i prędzej, czy później wybuchają a to ciszej, a to głośniej.

Zebrałem szereg wulgarnych żarcików wpisanych przez rozmaitych użytkowników oraz pikantne fragmenty zamieszczone przez pisarkę i wysłałem do kilkunastu instytucji* związanych z edukacją i wychowaniem młodzieży, aby zapoznać ich z patologią panującą w środowisku akademickim (a nawet – jak się okazało – w doktoranckim i to nie byle jakiej uczelni, bo samego Uniwersytetu Gdańskiego) oraz zamieściłem to w formie artykułu na portalu Salon24 (jednak bez nazwisk, jedynie z inicjałami). Pisarka zagroziła swoim prawnikiem, policją i sądami, zatem admin S24 skasował także moje artykuły na jej temat. Inni admini także niezbyt dobrze interpretują prawo prasowe, ale jak ktoś namolnie wzywa ich do skasowania jakiegoś tekstu powołując się na art. 212 Kk, to część z nich – dla świętego spokoju i z powodu nieznajomości prawa – spełnia takie żądania.

Kiedy pisarka dowiedziała się o tym artykule, powtarzała swoje kłamstwa, tym razem na S24 (że MN=AZ=JK), co zirytowało mnie i w ramach riposty wpisałem jej nazwisko, ale w komentarzach, które zostały zresztą wykasowane przez admina. Niektórzy podobnie usprawiedliwiają posła Stefana Niesiołowskiego – rozeźliła go dziennikarka Ewa Stankiewicz, którą nazwał prowokatorką i kłamcą. Ja panią MCh określam również jako kłamcę, bowiem wieloletnie (publiczne w internecie oraz na salach sądowych) twierdzenie, że pisałem jako Kawalec jest perfidnym (bo stałym, nie zaś incydentalnym!) kłamstwem. A ponieważ ta pani sfałszowała mój podpis nazywam ją również fałszerką. Od kiedy nazywanie rzeczy po imieniu jest przestępstwem? Wszak to proste dwa słowa oparte na dwóch oczywistych przestępczych czynach tej pani.

Pisarka nie tylko nazwała mnie „ohydnym donosicielem”, ale również sugerowała „świetny materiał badawczy dla psychiatry” – czy mógłbym się jej odwdzięczyć podobną sugestią, czy jednak grozi mi za to proces? Najwyraźniej ta pani ma zwidy, które nie są jej prywatną sprawą, skoro z powodu zwyrodnienia jej opon mózgowych (albo charakteru?) niewinny człowiek tuła się po sądach i musi dowodzić, że nie jest wielbłądem. I tacy ludzie robią sobie doktoraciki na renomowanym UG? Może jeszcze jakaś habilitacyjka się marzy? Tyle że najpierw należy uczynić rehabilitacyjkę… A uczelnia chowa głowę w piasek – na Zachodzie zaraz zbadaliby zarzuty we własnym zakresie i przedsięwzięliby właściwe kroki.

Jednak najpierw, przed uzyskaniem stopnia doktora, w ramach rehabilitacji, proszę uregulować sprawę na polu Temidy – publicznie przeprosić za publiczne pomówienie, że MN=AZ=JK oraz za fałszerstwo podpisu i za wyzwiska tudzież obrazę czci niżej podpisanego. Potem proszę zwrócić środki finansowe poniesione przeze mnie na podstawie błędnego (wręcz idiotycznego!) wyroku z 18 grudnia 2009 wraz z odsetkami i unieważnić ten wyrok. I należy wdrożyć postępowanie dyscyplinarne przeciw mecenasowi KK i sędziemu WM, którzy – takie można odnieść wrażenie – dopiero raczkują w dziedzinie prowadzenia spraw o zniesławienie. Ci panowie sprawiają wrażenie analfabetów, skoro nie potrafią interpretować w sposób literalny tekstów, które według nich są pomówieniem – kompromitacja!

Na wątek z najzabawniejszymi żartami wszedłem skuszony właśnie jego atrakcyjnym tytułem. Nie jestem zbyt pruderyjny, ale to, co tam przeczytałem, wołało o pomstę do nieba – towarzystwo zamieszczało krańcowo wulgarne teksty, które zwykle przekazywane są niemal konspiracyjnie podczas zakrapianych wesołych spotkań imieninowych, nie zaś publicznie, zwłaszcza że regulamin portalu NK wyraźnie tego zabrania.

Kiedy zacząłem krytykować poniektórych użytkowników (a według nich – czepiać się), że jednak przesadzają, to (pisemnie) zakrzyczeli mnie. Po złożeniu informacji u admina o żenujących wpisach, onże zaproponował mi funkcję moderatora. Sądziłem, że to poufne mianowanie, ale po pewnym czasie odkryto, że pełnię tę funkcję – wyzywano mnie (a nawet nawoływano do linczu!) i ktoś wpadł na pomysł, aby zorganizować głosowanie – większość opowiedziała się za zdjęciem mnie z funkcji moderatora.

Pośród wulgarnie zachowujących się osobników produkowała się pisarka i nie byłoby w tym nic szczególnego, gdyby nie to, że polemizowała z moją akcją zwalczania wulgaryzmów, opowiadała się za tą młodzieżą (że woli z nimi, niż z takimi jak ja) i podczas głosowania także była przeciw mojej obecności w ogóle i jako moderatora w szczególności. Wespół z młodzieżą pisała doniesienia na mnie do admina, a ten – dla świętego spokoju – odebrał mi tę społeczną funkcję.

W pewnym momencie zarejestrowało się dwóch panów (AZ i JK – Jacek Kawalec). Ten drugi użytkownik ostro polemizował z pisarką i dogryzał jej w niezbyt przyjemny sposób, a nawet wpisał na jej cześć obrzydliwy „kutrowy” kawał, który mógł każdego (a zwłaszcza przewrażliwioną niewiastę) poruszyć do głębi trzewi, w tym umysłowych.

Pisarce wiele nie trzeba było – skonfabulowała, że ów p. Kawalec jest mną, co skończyło się kuriozalnym wyrokiem 18 grudnia 2009 (spr. IC692/09), kiedy to sędzia WM Sądu Okręgowego w Gdańsku popełnił bodaj największą pomyłkę sądową na Wybrzeżu w branży internetowej. Gdyby nie jej omamy, to przecież nie udałaby się do sądów, zatem związek procesów ze zwidami jest oczywisty – przez jej koszmarną pomyłkę wytoczono mi dwa procesy; mało tego – gdyby nie pomówiła mnie o lewe konta i nie sfałszowała podpisu, to nie napisałbym o tej pani ani jednego artykułu, bo i na jakiej podstawie?

Na łamach NK – będąc pewna swojej racji – zamieniła nawet podpis p. Kawalca na mój (i to z błędem ortograficznym!). Sprawę tego fałszerstwa i pomówienia parokrotnie zgłaszałem u admina, który obiecał zbadanie sprawy, ale niestety do chwili obecnej tego nie uczynił. Sędzia okazał się dyletantem, bowiem to fałszerstwo uznał za… omyłkę! Jeśli polski sędzia oszustwo zamienia w pomyłkę, to na jakim etapie nasz wymiar sprawiedliwości się znajduje? Jakie ten pan ma kwalifikacje?

Mecenas KK wskazuje w swoim piśmie na szereg obraz, zatem i ja wyliczę swój szereg.

Owszem, mamy do czynienia z pasmem obraz prawa, tyle że w wykonaniu… pisarki i jej mecenasa, którzy w bezprawny sposób nakazali zdjęcie moich tekstów opisujących pewne negatywne zjawisko społeczne. Dlaczego Temida nie zleciła zbadanie tych tekstów fachowcowi? Powtarzam – nawiedzona pisarka, nieznająca prawa prasowego, zażądała skasowania moich artykułów, do czego nie miała prawa i to – mam nadzieję – wykaże dziennikarska komisja etyki albo specjalista od tekstów prasowych. To jedna z pierwszych obraz.

Pisarka ponadto obraziła mnie nazywając – jak wspomniano – „ohydnym donosicielem” oraz sugerowaniem kłopotów psychicznych, zaś sędzia w sprawie cywilnej uznał, że pani ta nie zachowywała się niegrzecznie, czyli obraził w ten sposób swoją inteligencję, bowiem dowiódł, że nie rozróżnia słownictwa grzecznego od niegrzecznego, zaś pisarka do tej pory nie poniosła kary za tę obrazę.

Pisarka obraziła mnie także fałszując podpis (później wspomniany sędzia uznał, że była to omyłka, czym obraził po raz wtóry swą inteligencję oraz Temidę, bowiem dowiódł, że nie wie, co to jest fałszerstwo podpisu w internecie) i do tej pory nie poniosła kary za tę obrazę. Kary za tę kompromitację nie poniósł także sędzia.

Pisarka wielokrotnie pisemnie i kłamliwie oświadczała na łamach NK oraz na portalu Salon24, że MN=AZ=JK, zaś podczas późniejszych sądowych zeznań, że MN=JK (zatem z jednego zniesławienia w pewnym momencie wycofała się, za co jednak nie została ukarana do tej pory!) i nie poniosła kary za tę obrazę.

Pisarka szydziła z przysięgi studenckiej i obraża inteligencję Czytelników, wyjaśniając, że miała coś innego na myśli. Nawet jeśli przekona niektórych do swego poglądu, to Temida nie ma takiej mocy sprawczej, aby przekonać mnie i wielu innych Czytelników, że moje subiektywne spostrzeżenia nie są prawidłowe, a to oznacza, że zarówno mecenas, jak i sędzia nie mają pojęcia, że każdy może interpretować nieco inaczej ten sam zapis tekstowy. Jeśli uznam, że słońce ma fioletowy kolor, to wielu może się ze mną zgodzić, wielu nie, natomiast nie jest to sprawa dla Temidy! To kolejna obraza Temidy.

Mecenas KK obraził mnie przesyłając żądanie skasowania moich artykułów opartych na faktach, przeprosin i wpłacenia 20 tys. zł, za co spotkała go riposta w postaci paru artykułów w ramach obrony koniecznej, niejako w afekcie, bowiem każdy obywatel byłby oburzony tak postawionym ultimatum/szantażem i do tej pory nie poniósł kary za tę obrazę.

Mecenas obraził Temidę, bowiem wystosował powyższe pismo, łamiąc prawo prasowe i Konstytucję 1997, wszak moje artykuły zamieszczone w internecie (te sprzed wystosowania żądań) nie dawały podstaw do nadesłania ostatecznego przedsądowego wezwania, co z pewnością dostrzegłby biegły, gdyby był powołany.

Sędzia WM wydał kuriozalny wyrok, który obraża Temidę, jako sprawiedliwą damę – powinienem przeprosić jedną osobę, za słowa skierowane do całkiem innej! Ponadto przyjął słowa napisane przez p. Kawalca za moje – kompromitacja! Do tej pory sędzia (mimo próśb) nie zacytował konkretnych moich wypowiedzi, które uznał za przestępcze, a przecież każdy pozwany ma prawo wiedzieć, za co ma ponieść karę – ja nie wiem!

Co ciekawe – sędzia WM 18 grudnia 2009 uznał moje cztery artykuły (zgłoszone przez mecenasa KK) za przestępcze, natomiast Sąd Rejonowy w Gdańsku, w wyroku z 9 grudnia 2011, nie uznał ich za takowe.

Bezprawne żądania mecenasa świadczą, że nie ma on pojęcia o uprawnieniach polskich dziennikarzy, którzy mają prawo opisywać patologie i mają prawo je piętnować oraz walczyć z nimi. Ponieważ wykazał się tu brakiem profesjonalizmu, zatem sprawę tę powinna zbadać właściwa izba adwokacka. Informacje w tej sprawie zostały przekazane do PIA/ORA w Gdańsku, lecz – jakie to typowe w Polsce – postępowanie ugrzęzło w biurokratycznej machinie, choć już dawno obiecano sprawą się zająć i poinformować mnie o efektach.

Także bezprawne działania pary (pisarka – mecenas) przyczyniły się do moich problemów zdrowotnych (zawał, bajpasy i rehabilitacja). W dalszym ciągu zwolennicy (znajomi, rodzina, ona sama?) pisarki w anonimowy sposób dokonują w internecie wpisów typu „przecież doskonale wiesz, że pisałeś jako Kawalec”, zatem ich przestępcza działalność jest kontynuowana i została zgłoszona do Prokuratury Okręgowej w Gdańsku. Natomiast pisarka MCh rozsyła kuriozalny wyrok do rozmaitych portalowych adminów i niektórzy na tej podstawie zdejmują moje artykuły, co jest naruszeniem prawa prasowego, bowiem każdy, nawet przestępca, ma prawo zamieszczania polemicznych artykułów, w szczególności jeśli w sposób kulturalny omawiają błędy urzędników, w tym pomyłki sądowe. Należy więc zbadać, czy takie zachowanie jest legalne.

Należałoby zgłosić organom ścigania kolejną sprawę do wyjaśnienia, bowiem mec. KK i sędzia WM albo są analfabetami (nieumiejętnie czytają po polsku), albo są oszustami/fałszerzami (skoro przeinaczyli wyraz „pikantny” na „wulgarny” a opowiastkę o pijanym intelektualiście w bezprawny sposób uznali za opis jakże trzeźwej, tyle że konfabulującej, pisarki MCh – do głowy by mi nie przyszło podejrzewać tę panią o nadużywanie alkoholu!). Wymienionymi panami powinna zająć się komisja etyki właściwa dla ich miejsc pracy, bowiem podlegają właściwym organom kontrolnym. To z ich powodu nastąpiła kompromitacja polskiej Temidy, zatem powinni ponieść konsekwencje za Jej ośmieszenie, w tym za artykuły opisujące Ją w moich tekstach opartych na infantylnej działalności tych panów. Gdyby nie ich dyletanctwo, to nie napisałbym setki artykułów ośmieszających naszą Temidę, z czego nie jestem dumny jako Polak – niestety, ci panowie zmusili mnie do tego, jakże nieprofesjonalnie prowadząc sprawę, a ponieważ nie potrafię pienić się po sądach, wybrałem inną formę protestu i walki o swoje dobre imię – pisanie artykułów.

Z buraczyzmem** należy walczyć już u podstaw, na najniższym poziomie prawniczego stanu. Gdyby polska Temida miała właściwych kontrolerów podczas procesów o zniesławianie, to nie dochodziłoby do takich kuriozalnych pomyłek i do Jej ośmieszania, w tym – niestety – samoośmieszania.

Pani uważa, że nie jest hipokrytką, zatem dlaczego ona i jej mecenas uważają, że mogą wysłać do mnie ultimatum – żądanie zapłaty 20 tys. zł, jeśli nie skasuję moich artykułów i nie jest to – wg nich – szantaż, ale jak ja oznajmiam, że będę opisywać jej fałszerstwo i pomówienie do czasu unieważnienia kuriozalnego procesu cywilnego i do czasu zwrotu poniesionych przez mnie kosztów, to – wg nich – jest to szantaż? To na czym polega hipokryzja? Czy ta para pamięta niejakiego Kalego z „Pustyni i puszczy”? Czy nie chcą obrazić w ten sposób i jego, i swej inteligencji?

Czy ta pani ma zdolności rozróżniania polskich słów? Twierdzi, że nie napisała żadnego pikantnego żarciku, natomiast sądy są w posiadaniu szeregu jej rubasznych żarcików, zatem – czy ta pani nie zna ojczystego języka, czy po prostu nadal kłamie i nadal obraża swoją inteligencję? W jakim celu?

Mecenas cyzeluje drobiazgi związane z rozmaitymi rzekomymi moimi przewinami popełnionymi w stosunku do jego klientki, natomiast zapomina o pierwotnych i znacznie większych przestępstwach, czyli o pomówieniu, że mam dodatkowe konta i o fałszerstwie. Nie wiadomo, czy ten człowiek jest hipokrytą, czy udaje, że nie wie, iż zarzuty te są znacznie poważniejsze, niż jakieś wtórne posądzenia o pijaństwo, które zresztą zarzucono wymyślonemu pisarzowi opisanemu w jednym z artykułów, zaś ta cała trójka ubzdurała sobie, że rzecz dotyczy pisarki! Ich manipulacja obraża inteligencję większości prawników, którzy potrafią ze zrozumieniem dokładnie analizować teksty. Ten i inne zarzuty powinny być zbadane przez biegłego albo oddane do zaopiniowania przez komisję etyki dziennikarskiej.

Mecenas uważa, że nie można w internecie krytycznie omawiać wypowiedzi rozmaitych osób, zwłaszcza mających duże znaczenie dla społeczeństwa (jak jego klientka). W pierwszej kolejności należy oceniać moje teksty zamieszczone przed otrzymaniem (w kwietniu 2009) żądania odszkodowania 20 tys. zł, przeprosin i wykasowania paru artykułów w internecie. Późniejsze artykuły są nieistotne dla sprawy, bowiem pisarka swoją histerię rozpoczęła na początku 2009. Artykuły te nie powstałyby, gdyby nie fałszerstwo i pomówienia (że mam dwa lewe konta).

Jeśli ktoś wdziera się do sadu i kradnie owoce, to nie można osądzać sadownika tylko i wyłącznie za to, że przetrącił złodziejowi łapę podczas zaboru jabłek – Temida musi zbadać całe wydarzenie, nie zaś tylko od wygodnego dla mecenasa albo sędziego momentu, czyli od urazu złodziejskiej kończyny. Jeśli ocenia się incydent z posłem S. Niesiołowskim, to nie od momentu szarpania się z kamerą E. Stankiewicz, lecz należy zapoznać się z całym przebiegiem wydarzenia – tak przynajmniej postulują zwolennicy obiektywnego zbadania całego incydentu.

Sędziowie obu procesów nie zajęli się całokształtem sprawy, a przecież najważniejsze kwestie to:

– przestępstwo pisarki w sferze fałszerstwa,

– przestępstwo pisarki w kwestii pomówienia (lewe konta),

– wykroczenie pisarki i jej mecenasa w sprawie żądania skasowania artykułów napisanych rzetelnie i bez podawania danych osobowych.

Czy istotnie nie ma w Polsce fachowca, który zbadałby całą sprawę spokojnie i od początku, zwłaszcza w aspekcie trzech wymienionych kwestii? Sprawa u swego początku jest całkowicie prosta, ale teraz, po trzech latach, sądy będą zajmować się wszystkim, ale najmniej początkiem, czyli dwoma przestępstwami popełnionymi przez pisarkę, co już jest skandalem.

Pisarka twierdzi, że jest osobą publiczną, zatem sądy i dziennikarze powinni stosować wobec niej standardy przewidziane dla takich osób.

Jak to możliwe, że jakaś nawiedzona kobieta podaje mnie do sądu, fałszując mój podpis i zniesławiając, że mam dodatkowe konta, do tego obraża mnie, szydzi z przysięgi studenckiej i żaden sędzia, który zaznajomił się z niniejszą historią nie dostrzega groteskowej sytuacji, w której pozwany/oskarżony został niewłaściwy obywatel?  Czy istotnie przekracza to możliwości percepcji gdańskich (a nawet warszawskich) prawników? Czy Ministerstwo Sprawiedliwości nie powinno niezwłocznie wyjaśnić błędów, aby informacja o kompromitacji Temidy zbytnio się nie rozprzestrzeniała? Cóż takiego przestępczego uczynił niżej podpisany (a dotąd niekarany i sumiennie płacący podatki, zatem wymagający wysokich standardów podczas procesów o zniesławienie), że dwa gdańskie sądy latami zajmują się jego osobą?

Jeśli opisuję pijaka (zatem nie pisarkę), to na jakiej podstawie troje analfabetów ocenia, że dotyczy to pisarki MCh?! Czy dwóch z nich to pełnowartościowi prawnicy, czy początkujący studenci prawa? Przecież artykuł „Jak na portalu zarobić 20 tys. złotych” wystarczy przekazać do zaopiniowania niezależnemu fachowcowi i on w kilkanaście minut oceni, czy tekst dotyczy pisarki, czy jej nie dotyczy. Jakim trzeba być bezmózgowcem, aby uznać, że ten dość krótki artykuł dotyczy pisarki i jeszcze mieć czelność, aby łazić po sądach, pisać bzdurne pozwy i oskarżenia; no to jest doprawdy pieniactwo w wydaniu polskim i to przewyższające słynne trzy palce w miedzy z filmu „Sami swoi”. Ile lat polskie sądy będą dzielić włos na czworo, czyli robić wszystko, aby wykazać się żonglerką paragrafami, zamiast wykonania prostych testów, które od razu wyjaśnią, gdzie leży prawda?

Indolencja mec. KK sięga zenitu, kiedy powołuje się na orzecznictwo, które „wyraźnie wskazuje, że prawidłowość rozstrzygnięcia sprawy zależy od należytego wykonania przez sąd podstawowych obowiązków, w szczególności wyroku nie wolno wydawać na podstawie części materiału dowodowego, gdyż musi on być wynikiem analizy całokształtu ujawnionych okoliczności, zaś poza zasięgiem rozważań sądu nie mogą pozostać dowody istotne dla rozstrzygnięcia  kwestii winy, oceny prawnej czynu oraz wymiaru kary”. To gdzie on był oraz sędzia od sprawy cywilnej?! Cóż za hipokryzja! Teraz powołuje się na całokształt? A co z fałszerstwem i pomówieniem? To znacznie większe przestępstwa i dokonane jako pierwsze, więc?! Przecież otrzymał emajlowo wszystkie dokumenty i dowody działalności pisarki i co uczynił dla poznania prawdy? Sędzia otrzymał ode mnie oświadczenie, że miałem jedno jedyne konto na NK, zatem dlaczego uwierzył konfabulantce, nie zaś mnie?! Co to za sprawiedliwość w polskim wydaniu?

Mecenas namolnie powraca do artykułu „Jak na portalu zarobić 20 tys. złotych” i stawia zarzut, iż „sugerowane jest wyłudzenie” popełniając ciągle ten sam infantylny błąd – ten artykuł nie dotyczy pisarki i w końcu ktoś powinien to mecenasowi łopatologicznie wyjaśnić! Czy mam tego faceta nazwać głupcem, aby treść artykułu dogłębnie wyjaśnił kolejny sąd, czy jednak sobie to oszczędzimy i w końcu uznamy, że ten artykuł nie dotyczy konfabulantki?

Ma także pretensje, że w tytule innego artykułu, „Fałszerstwo trójmiejskiego pisarza”, „zawarto zarzut fałszerstwa kierowany do oskarżycielki”. To kolejna bezczelność mecenasa – po pierwsze jego klientka sfałszowała podpis, zatem zarzut jest prawdziwy, a ponadto tekst napisano po zażądaniu 20 tys. złotych jako odszkodowania dla pisarki, zatem gdyby nie jej przestępcze wyczyny nie powstałby żaden artykuł po otrzymaniu (w kwietniu 2009) ostatecznego przedsądowego wezwania. Wszystkie moje teksty oparte są na faktach i nigdy sobie bym nie pozwolił na fałszowanie rzeczywistości – pośród setki artykułów omawiających dwa procesy i sposób działania pisarki, mecenasa i sędziego od sprawy cywilnej – nie zostaną znalezione jakiekolwiek manipulacje faktami!

Mecenas oburza się, że pisarka została nazwana hipokrytką i to jest niemal humorystyczna sytuacja – w moich artykułach wielokrotnie opisywałem jej hipokryzję, jednak jeśli Temida zażąda, to w punktach ponownie a dokładnie sporządzę listę w osobnym piśmie.

Mecenas podnosi sprawę przekazania dowodów świadczących o niegodnym jej zachowaniu do władz UG, a przecież mogę to powtórzyć – Komisja Etyki UG powinna zainteresować się czynami swej doktorantki, podobnie jak inne światowe uczelnie wykazują zainteresowanie niegodnymi działaniami swych (jakby nie patrzeć) przedstawicieli. I w każdej chwili mogę powtórzyć zarzuty wobec pisarki, z których najważniejsze to fałszerstwo, pomówienie i szydzenie z przysięgi studenckiej. I w tym miejscu wyrażam zdziwienie, że odpowiednia komisja nie rozpatrzyła tej żenującej sprawy, lecz zdała się na polskie wieloletnie sądowe zmagania.

Mało tego – wyrażam zdziwienie, że Okręgowa Izba Adwokacka nie przesłała mi wyników swego postępowania wobec mec. KK, choć pisemnie to obiecała.

Mecenas nadmienia, że „Brak w aktach sprawy jakichkolwiek dowodów, aby nakłaniała innych uczestników forum do bezprawnych zachowań wobec oskarżonego” – czyż nie otrzymał ode mnie szeregu materiałów, które w negatywnym świetle stawiają pisarkę w kwestii dyskusji – kogo popierała i jakimi słowy zwracała się do mnie? Każdy kto sobie tego zażyczy może otrzymać płytkę ze wszystkimi dowodami, pismami sądowymi i artykułami.

Pełna dokumentacja ułożona chronologicznie jest dostępna w internecie.

Przy okazji – skoro można krytykować prezydentów, premierów i papieży, zatem nic nie stoi na przeszkodzie, aby krytykować dyletanckich prawników, zwanych pejoratywnie togowcami. Nie widzę powodu, aby nie omawiać tych osób, jeśli popełniły szereg błędów, zwłaszcza niesymetrycznego podejścia do obu stron konfliktu w procesie cywilnym. A proces IC692/09 to prawdziwy majstersztyk w dziedzinie błędów, braku obiektywności, nieumiejętności czytania polskich tekstów, ignorowania przedstawionych przez pozwanego dowodów oraz braku przyjazności wobec niego (skandal z nieuznaniem zwolnień lekarskich, bowiem wydane były przez „zwykłych” lekarzy) – powinny zainteresować się tym uczelnie kształcące prawników, aby na wykładach ukazywać tępotę polskich prawników.

Kiedy wydawałoby się, że już niczym mecenas nie zdoła zaskoczyć, to ten prawniczy logik podnosi fakt, że pisarka ma rzadkie nazwisko i zajmuje się wąską dziedziną nauki. Można jedynie skonstatować, że jeśli ktoś ma takiego pecha, to nie powinien wypisywać głupot w internecie w sposób na tyle kompromitujący, że jakikolwiek obywatel, choćby niedobry dziennikarz, może łatwo opisać i skrytykować posiadacza rzadkich danych osobowych i działacza w wąskiej dziedzinie.

Rada dla innych pisarzy – jeśli chcesz sobie pofolgować na portalach, to zmień sobie nazwisko na Kowalski i zajmij się szeroką dziedziną, np. biznesem albo nawożeniem łąk. Kiedyś opisano pewnego złodzieja o imieniu Ariel z małej miejscowości – z pewnością wszyscy sąsiedzi wiedzieli o kim napisano. Jeśli ktoś ma tendencje do popełniania przewin, to niech raczej zmieni sobie imię na Jan.

Sposób rozumowania mecenasa jest zaiste antykonstytucyjny. Zresztą, czymkolwiek nie zajmowałaby się p. MCh, nie zmienia faktu, że sfałszowała podpis i pomówiła o posiadanie lewych kont, zatem jej rzadkie i wąskie przymioty nie mają żadnego znaczenia dla oceny jej niegodnych postępków, wobec czego należy skupić się na najważniejszych sprawach, nie zaś na jakichś pobocznych. Mogłaby być premierką albo ministerką – prawo nie powinno być pobłażliwsze dla wipów; więcej – mogłoby być dla nich surowsze!

Mecenas sugeruje zgłoszenie wszelkich naruszeń do moderatora – zgłaszałem mu wielokrotnie, że pisarka dokonała fałszerstwa i pomówienia i obiecali wyjaśnienie sprawy; niestety, na obietnicach się skończyło, jednak admin zdziwił się, że do tej pory żaden organ nie wystąpił o wykaz logowań osoby uznawanej przez pisarkę za mnie, co natychmiast ucięłoby wszelkie dalsze spekulacje i dawno można byłoby ogłosić sprawiedliwe wyroki w pieniackich procesach wznieconych przez pisarkę.

Posłanka Ewa Kopacz właśnie uznała, że poseł S. Niesiołowski może reagować zbyt emocjonalnie, bo taki jest. Zatem niech sąd uzna, że M. Naleziński także mógł równie emocjonalnie zareagować po otrzymaniu bezczelnego żądania wpłaty sporej sumy na konto kancelarii mec. KK. Skoro został publicznie pomówiony przez pisarkę, a potem zażądano kasy, to miał prawo do takiej reakcji!

Mec. KK twierdzi, że zamieszczałem zbyt wiele artykułów na temat pisarki a niektóre ponownie, po skasowaniu przez admina – czyżby były jakieś ilościowe ograniczenia w pisaniu artykułów na temat oszustw? Skoro pisarka żądała, zaś admin kasował teksty niezgodnie z prawem prasowym i SO w Gdańsku popełnił pomyłkę sądową? Będę edytował swoje artykuły wszędzie, gdzie tylko mogę opisywać krzywdę spowodowaną kuriozalnym prowadzeniem procesu cywilnego i całkowicie niezrozumiałym (aby nie rzec – kretyńskim) wyrokiem, bowiem jest on NIEWYKONALNY! Nie mogę przeprosić kogokolwiek za coś, czego konkretnej osobie nie zarzuciłem! Należy powołać specjalistę od interpretacji wyroku – o co w nim chodzi i kogo oraz za co (proszę zacytować konkretne zdanie!) mam przeprosić?

Z jednej strony mamy (zdaniem niektórych) zbyt impulsywne (piśmiennicze) działanie Nalezińskiego, ale wcześniej były przestępcze (fałszerstwo i pomówienia) pisarki MCh – proszę całą sprawę zbadać wnikliwie.

Mecenas przejmuje się losem swej klientki (że potencjalny nabywca jej książek dowie się o licznych zarzutach, które ją mogą zdyskredytować). Cóż to za hipokryzja – ów prawnik, który stawia wysoko godność i dobre imię człowieka (ale nie każdego, lecz swej klientki) ma w nosie moją cześć i niczym Dulska chce zamieść sprawę pod dywan. To ta sama szkoła, która każe milczeć, kiedy duchowny miał pedofilny incydent – „dlaczego mu szkodzić, skoro tyle dobrego chce jeszcze dla świata uczynić”. Cóż jednak ma zrobić sponiewierany przez Temidę obywatel, a dokładnie przez niekumatego sędziego i nieprofesjonalnego mecenasa, którzy nie zauważyli, że pisarka popełniła przestępstwa sfałszowania mojego nazwiska oraz pomówienia (posiadanie dwóch dodatkowych kont)?

Mecenas uznaje prawo krytyki, pod warunkiem, że nie jest przekroczona pewna granica, zatem co powie na temat tych dwóch najpoważniejszych zarzutów? Ile artykułów można o tym napisać? Uważam, że mogę pisać o krzywdzie i błędzie sądu do momentu unieważnienia wyroku, skazania pisarki i zwrócenia wszystkich kosztów poniesionych przez mnie w tej sprawie. No taka jest cywilizowana wykładnia wymiaru sprawiedliwości, nieprawdaż?

Najciekawsze pytanie, które ongiś zadał ów adwokat brzmiało – „dlaczego wpisywano oba nazwiska pisarki, czyli panieńskie i odmężowskie?”. A w jaki sposób mamy pisać dane osobowe, skoro ich nosiciele używają obu nazwisk? Nawet nie każdy musi wiedzieć, które nazwisko towarzyszy komuś od urodzenia. Ciekawe, czy gdyby mecenas reprezentował naszą słynną noblistkę, to również zadałby to pytanie? Jeśli słynna Polka uczestniczyłaby w internetowych dyskusjach pod danymi „Maria Skłodowska-Curie” (albo o nazwiskach odwróconych), to w jaki sposób mielibyśmy o niej pisać?

Temidzie zatem proponuję zabranie się za rzetelne przeprowadzenie postępowania w omawianej sprawie.

To, że komuś nie podobają się moje krytyczne artykuły opisujące skandaliczne zachowania omawianych trzech osób na tle innych opisywanych w mediach wydarzeń, to jego prywatna opinia. Utwór „Mein Kampf” ma zakaz publikacji i – według mecenasa oraz jego klientki – także moje artykuły powinny mieć taki zakaz. A może ktoś im pokaże gest Kozaka? A może niech sprawę rozstrzygnie organ unijny zajmujący się prawami i obowiązkami dziennikarzy? Czy mogę wydać zbiór moich artykułów w Polsce, czy muszę wyjechać na obczyznę, aby go tam wydać?

Jeśli „genialny” sędzia wydał właściwy wyrok na bazie artykułu „Jak na portalu zarobić 20 tys. złotych”, to uprzejmie proszę naszą Temidę o wydanie na mnie dodatkowego – a równie surowego – wyroku za bezprawne kolportowanie artykułów „Warani to egzotyczni kretyni” oraz „Gdański sąd ukarał Kopernika”, bowiem zawarte w nich oczywiste aluzje, kwalifikują autora do natychmiastowego osadzenia w kolonii karnej! Albo niech Temida stuknie się w głowę i zacznie w końcu rozsądnie myśleć, bowiem tylko w państwie policyjnym utwory aluzyjne są podstawą do prawnego nękania ich autorów.

Jeśli chodzi o mniej lub bardziej złośliwe prowokacje (zwłaszcza dziennikarskie – zarówno w realu, podczas wywiadu, jak również w internecie – podczas dyskusji) – jedna ze stron balansuje i jeśli nie przekracza prawnych barier, to nie ma powodu, aby oddawać sprawę do sądu (np. o pomówienie), tylko dlatego, że ktoś ma obniżony próg eksplozji. Niestety, zdarzają się warany, łosie i inne ciołki, które dają się wciągnąć w krzywe dyskusje, a jeśli jeszcze coś niewłaściwie zrozumieją, to lecą po sądach i rozrabiają, pieniąc się przesadnie i to latami. Pół biedy, jeśli pieniacze się zirytują, jednak przemyślą i rozejdzie się im to po kościach. Cała bieda, jeśli tacy powołają się na art. 212 Kk, biegną po pomoc do swojego prawnika, wciągają w to policję i sądy oraz kiedy również dystyngowani prawnicy tracą rozum i nieprofesjonalnie (pośpiech, niedbałość, brak kwalifikacji?) doprowadzają do tego, że Temida sądzi ludzi, którzy niczego bezprawnego w omawianej dziedzinie nie uczynili! Wówczas ci temidowi dyletanci wydają idiotyczne wyroki, których potem nawet sam Minister Sprawiedliwości nie może uchylić. I co jest warta taka Temida?

 

Panie Ministrze, uprzejmie proszę o spowodowanie rzetelnej analizy opisanego przypadku.

 

Oświadczam, że na portalu NaszaKlasa miałem i mam wyłącznie jedno konto użytkownika i wszelkie opinie wygłaszane publicznie od 2009 do 2012 roku, tak przez p. MCh, jak też przez jej anonimowych internetowych zwolenników, że miałem konto również na dane ‘Jacek Kawalec’ są kłamstwami i powinny być ścigane przez Temidę jako przestępstwo. Dodam, że każdy, kto twierdzi, że dokonywałem wpisów na NK pod cudzymi danymi jest człowiekiem o wyjątkowo złej woli, żeby nie rzec kretynem – każde uczciwie przeprowadzone badanie wykaże, że nie jestem Kawalcem! Skoro do – jak można byłoby sądzić – normalnych ludzi nie przemawiają pisane przez mnie artykuły, to jestem zmuszony nazwać ich w sposób niezbyt kulturalny. W razie procesu o zniesławienie liczę oczywiście na zajęcie się sprawą konta, z którego rzekomo pisywałem. Cóż za paranoja i to w wykonaniu naszej Temidy – wstyd!

 

PS  A oto inny wyrok (z połowy maja 2012) – „Na 1,5 roku więzienia w zawieszeniu na 4 lata i grzywnę skazano prezydenta Opola, który był zamieszany w sprawę grupy przestępczej, która wyłudzała towary i pieniądze. Sprawa trwała od 2002”. Brawo za wzorcowe działanie Temidy – szybkie i odstraszające wszystkich polskich wipów; nareszcie uczciwy werdykt! No to poczekajmy teraz na wyrok dla Nalezińskiego, który nie ma ani powodu, ani możliwości, aby wykonać orzeczenie z 18 grudnia 2009 i proponuje zamianę grzywny na odsiadkę, zaś sąd grozi karą w wysokości do 100 tys. zł, przy czym wyrok musi być wykonany, bo takie są procedury! Kretynów w Polsce nie brak – to kraj wielkich możliwości w dziedzinie… prostackich komedii.

 

* – Zgodnie z art. 63 Konstytucji 1997 (Każdy ma prawo składać petycje, wnioski i skargi w interesie publicznym, własnym […] do organów władzy publicznej oraz do organizacji i instytucji społecznych w związku z wykonywanymi przez nie zadaniami zleconymi z zakresu administracji publicznej.[…]) miałem prawo poinformować o dostrzeżonej patologii wybrane organa i instytucje. Proszę wskazać pierwszy mój wpis w internecie (do wiosny 2009), który można określić jako przestępczy i uzasadniający oburzenie pisarki oraz wystosowanie przez jej adwokata ostatecznego przedsądowego wezwania. 

** – kultura polecana tu przez mnie oczywiście dotyczy wcześniejszych artykułów, nie tego, bowiem dzisiaj jestem pod wrażeniem posła Niesiołowskiego i jego argumentacji (także jego zwolenników) i oryginalnego pisma mec. KK, zatem pofolgowałem sobie nazbyt… 

Z poważaniem

Mirosław Naleziński

0

Mirnal

143 publikacje
22 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758