Ilu z was opłakiwało bliskich czy przyjaciół, którzy odeszli po samobójczej śmierci? Ilu?! Ilu z Was rozumie czym jest taka strata? Jak bolą pierdoły wypisywane przez „znawców” technik samobójczych?
Bez względu na to, co zamierzał Mikołaj Przybył moglibyście już sobie darować te szczegóły dotyczące kątów pod jakim pada strzał, spustoszeń jakie czyni, rodzajów broni, dywagacji nad umiejętnościami samobójców itd. To nie jest ani zabawne, ani nie wnosi niczego nowego. Rani natomiast wszystkich, którzy doświadczyli straty osoby bliskiej.
Obrzydliwe są te tytuły, lidy, wywody na temat tego czy umiał, czy nie umiał się zabić. Zaczynam mieć wrażenie, że wszyscy tutaj robią Przybyłowi zarzut z tego, że się nie zabił. A jeszcze większy z tego, że np. kaleką nie został. Jakim prawem Przybył żyje? Bawicie się oskarżeniami, drwinami z tego że spartolił, albo, że wydymał wszystkich, robiąc przedstawienie. Czekacie aż ktoś go dobije bo to dopiero byłaby sensacja. I jakie możliwości! Można byłoby szczegółowo opisać rany wlotowe i wylotowe, sfotografować, sfilmować agonię samobójcy! Ale temat, nie?
Jesteście wstrętni.