Jeszcze kilka lat temu uważałem, że swobodny dostęp do Internetu pomoże nam zbudować społeczeństwo obywatelskie i przełamie, a nawet obali informacyjny monopol urzędującej w Polsce pookragłostołowej władzy i jej medialnych akolitów. Dzisiaj uznaję takie myślenie nie tylko za marzenia bez pokrycia, ale wręcz za utopijne mrzonki. Nie pomógł udział w wirtualnej przestrzeni setek a nawet tysięcy blogerów, publikujących na portalach społecznościowych swoje wolnościowe rozprawki i felietony. Nie pomogły fora internetowe, na których toczą się rozgrzane do czerwoności dyskusje o Polsce tu i teraz. Nie pomogły, chociaż nieliczne, ale jednak niezależne lokalne media rozsiane w sieci po całym kraju. Nie pomogło „Radio Maryja”. Nie pomogły także medialne inicjatywy, powiedzmy o nich, globalne, takie jak „salon24”, „wPolityce.pl”, „niezależna.pl”, czy nasz „3obieg”. Zostaliśmy zamknięci przez mainstream III RP w getcie. Zepchnięto nas do narożnika, w którym możemy się tylko miotać. I wolne społeczeństwo obywatelskie, które w 1980 roku przeciwstawiło się komunistycznej władzy, dzisiaj rozpierzchło się gdzieś we mgle polskich dziejów.
Od szczegółu… Gorlice i okolice…
I wiem co mówię! Od siedmiu lat prowadzę jedyny naprawdę wolny i niezależny portal internetowy w powiecie gorlickim pt. „Gorlice i Okolice” (www.gorliceiokolice.eu). Jak to się mówi patrzę władzy na ręce. Interweniuję w małych i większych ludzkich sprawach i zdarzyło mi się opisać duże gospodarcze afery z polską mafia paliwową w tle, jak w przypadku artykułu o grabieży w rafinerii Glimar w Gorlicach. Udokumentowałem setki faktów, z których większość, w tzw. normalnym kraju, spowodowałaby, niekiedy nie tylko natychmiastową dymisję, odpowiedzialnego w sprawie funkcjonariusza publicznego, ale skuteczną interwencję wymiaru sprawiedliwości, tzn. nieuchronny wyrok niezawisłego sądu. Nic takiego jednak się nie wydarzyło, no może poza paroma procesami o zniesławienie wytoczonymi mi przez owych funkcjonariuszy z wniosków w trybie wyborczym albo jako akty oskarżenia z art. 212 i 216 Kodeksu karnego.
Ktoś mi niedawno powiedział, że takie sądowe oskarżenia władzy, to powód do dumy dla niezależnego dziennikarza. Ale chyba tylko kpił, bo o drogę na pewno ten ktoś nie pytał. Nie wiedział co to znaczy uczestniczyć w takich procesach, jako oskarżony, i tłumaczyć się z konstytucyjnego prawa do wolności wypowiadanego słowa. Nie wiedział, że funkcjonariusz publiczny, przychodząc do sądu nie ponosi żadnych materialnych strat. On po prostu jest w pracy, w dobrze opłacanej pracy, a oskarżany dziennikarz może tylko ponosić koszty. Nie wiedział także co się w głowie kotłuje, gdy „rozgrzany” sędzia ogłasza wyrok ograniczenia wolności osobistej za niewinność. A ja już wiem, co wtedy, już nie dziennikarz, ale przede wszystkim obywatel czuje.
Efekty takiej dziennikarskiej misji bywają także czasami bardzo zaskakujące. Oto jeszcze jedna refleksja z frontu mojej prywatnej wojny o społeczeństwo obywatelskie na Ziemi Gorlickiej. Pewne rozterki i podejrzenia zaczęły mną targać już w 2010 roku przy okazji ówczesnych wyborów samorządowych. Dzisiaj po kolejnych czterech latach ujawniania korupcji, prywaty i łamania prawa w działaniach lokalnego samorządu zorientowałem się, że im częściej krytykuję i obciążam kompromitującymi faktami takiego, czy innego funkcjonariusza publicznego, ten w kolejnych wyborach uzyskuje znaczny wzrost poparcia! To nie jest żart. Przeanalizowałem, z tego punktu widzenia, wyniki wyborcze 12 najbardziej prominentnych działaczy gorlickiego życia politycznego i samorządowego. Wygląda zatem na to, że moja działalność jest, o zgrozo, przeciwskuteczna. Ot polskie paradoksy!
… do ogółu. W Polsce
Po kilku latach tej działalności poznałem w sieci wielu podobnych do mnie straceńców. Piotrek walczy w Łodzi, Monika w Ustce, Jacek w Opolu, Jurek w Gliwicach, Alicja w Zielonej Górze… Blogują i starają się pomagać pokrzywdzonym, których zastępy produkują na potęgę urzędy i wymiar sprawiedliwości. I na moje oko spotykają się z coraz większą rezerwą otoczenia. Ich sąsiedzi bliżsi i dalsi zatracili gdzieś uczucia zwykłej ludzkiej solidarności. W najlepszym razie przyglądają się tej działalności z oddali, a najczęściej zamykają oczy i zatykają uszy, żeby nie widzieć i nie słyszeć. To dlatego w kolejnych wyborach wygrywają ciągle ci sami zawodowcy.
Walki o wolność i godność nie wygrywa się w pojedynkę. Nie te czasy. W społeczeństwie tak zmanipulowanym przez media i korporacje, wystawionym na totalitarny przymus ekonomiczny nawet I Kompania Kadrowa też nic by nie poradziła. Tutaj trzeba pospolitego ruszenia, wielkiej Polskiej Armii Republikańskiej. Tylko, że nie ma już tych szabel.
O polski paradoksie! Przecież pospolite ruszenie możemy jednak odnaleźć. Tylko, że jawi się jako formacja całkowicie bezużyteczna, zmarnowana; to wielomilionowa rzesza Polaków, zawsze ponad 50% uprawnionych do głosowania, którzy bojkotują wybory. Nie ma chyba takiej siły, która by dzisiaj na początku XXI wieku ruszyła te bryłę z posad świata
Musimy spojrzeć prawdzie w oczy. Władza nie za bardzo boi się naszych patriotycznych, niedofinansowanych stowarzyszeń i rachitycznych mediów, których jedyną siłą są, prężone na pokaz, muskuły w takt okrzyków „a na drzewach zamiast liści będą wisieć komuniści”. Wpadamy w zachwyt, że możemy od czasu do czasu zmobilizować 100 tysięcy ludzi na manifestacji w obronie Telewizji Trwam, czy na Marszu Niepodległości. To mało, żałośnie jednak za mało w tak dużym i tak liczebnym kraju jak Polska. A władza, jak tylko zechce, lewą ręką fałszuje wybory i jesteśmy bezradni jak dzieci. Etos konspiry, który Polacy przekazywali sobie od wieków w sztafecie pokoleń sczezł ostatecznie w 1989 roku, bo wszyscy zachłysnęli się „wolnością” i „demokracją”. To był prawdziwy majstersztyk kolesi zza okrągłego stołu. Władza ukonstytuowała się w zasadzie bez przemocy w wyniku Wielkiego Oszustwa. A Wielki Oszust potrafi rządzić. I niestety nie widać w oddali żadnego groźnego przeciwnika.
Dziennikarz i wydawca. Twórca portali "Bobowa Od-Nowa" i "Gorlice i Okolice" w powiecie gorlickim (www.gorliceiokolice.eu). Zastępca redaktora naczelnego portalu "3obieg". Redaktor naczelny portalu "Zdrowie za Zdrowie". W latach 2004-2013 wydawca i redaktor naczelny czasopism "Kalendarz Pszczelarza" i "Przegląd Pszczelarski". Autor książek "Ule i pasieki w Polsce" i "Krynica Zdrój - miasto, ludzie, okolice". Właściciel Wydawnictwa WILCZYSKA (www.wilczyska.eu). Członek Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich.
4 komentarz