Gdybym powiedziala o sobie, ze ja tez, uwlaczylabym Prawdzie i to bylaby obludna skromnosc, wiec pycha.
Dowod.
Ze skrzynki.
A może Katolicki Paradygmat Prawdy jest czymś szczególnym?
Czymś, co niekoniecznie pokrywa się z arystotelesowskim Paradygmatem Prawdy?
Zadziwiłabyś mnie, szczerze mówiąc…. Oświeć mnie, pls. Myślałem, że katolicyzm i arystoteles to to samo.
W takim razie musiałbym przemyśleć, który paradygmat mam wybrać. Bo nie wyobrażam sobie innej definicji Prawdy niż ta arystotelowska, że wypowiedź ma odpowiadać rzeczywistości.
Kreatywne majstrowanie przy definicji prawdy może się niekiedy źle skończyć. Próbowali to już uczynić komuniści, wprowadzając tzw. myślenie dialektyczne. Niekiedy może to się odbywać w szczytnym celu – owszem – gdy nie mówimy dziecku, że tata właśnie wrąbał całą tabliczkę czekolady i nie umył zębów. Ale nie nazywajmy tego wtedy Prawdą, a – umówmy się – że nazwiemy to WYCHOWANIEM.
Tudzież kreatywnym rozwinięciem klasycznych kategorii filozoficznych.
Jednak chyba co do kilku rzeczy się zgadzamy, prawda?
Trumny trzeba otworzyć i sprawdzić, co tam jest w środku…. A ponieważ 38 mln osób nie jest w stanie tego naocznie sprawdzić, muszą zdać się na niezależne komisje, w której będą i eksperci laboratoryjni, i osoby godne zaufania. I jako społeczeństwo musimy im – tym ekspertom – zgodnie z zasadą ograniczonego zaufania uwierzyć.
A może Tyś z tych, których nie interesuje zawartość trumien i faktyczna przyczyna ich śmierci, a jedynie chcesz dojść po tych trumnach do władzy??? Nie wyglądasz mi na taką…
Co wg Ciebie powinno się robić? Zorganizować społeczeństwo wokół idei Kościoła, boskiej opatrzności???
Przecież jedna czwarta tego społeczeństwa zajmuje się piciem, kolejna ćwiartka – chędożeniem, trzecia – nie wie, co ma ze sobą zrobić, znudzona mszą w pobliskim kościele, a niezdrowo pobudzona TeVałEnem, i może tylko ta ostatnia kwarta jakoś tam rokuje…".//
———————————————
Klasyczna, czyli arystotelesowska definicja prawdy;
Arystoteles tak próbował przybliżać istotę prawdy w swojej Metafizyce:
Powiedzieć, że istnieje, o czymś, czego nie ma, jest fałszem. Powiedzieć o tym, co jest, że jest, a o tym, czego nie ma, że go nie ma, jest prawdą.
Ta definicja dotyczy tego co widzimy. Jak pogodzic tę definicję z chrześcijaństwem, skoro chrzescijanstwo mowi, że Bog jest Prawdą i miłością, ale Boga nie widzimy za pomocą zmysłów? Definicja arystotelesa jest więc dla katolika niepelna, bo obejmuje tylko to co widzialne. ST i Ewangelia mogą, ale nie muszą wiec byc częścią Prawdy.
By przyjąc, że Biblia jest Prawdą potrzebne nam jest przyjęcie na Wiarę i Rozum dogmatow Biblii, (co wykłada nam św. Tomasz i doktorzy Kościoła). Szczegolnym dogmatem jest Paradygmat, czyli , Dogmat fundamentalny, w KK jest to Kerygmat chrześcijański.
Kerygmat (z gr. κήρυγμα, ogłoszenie, proklamacja; κήρυκες /kerykes/ herold; κηρύσσω głoszę, krzyczę) – głoszenie podstawowych prawd Ewangelii, nauczanie apostolskie. Do dziś dnia jest ono wspólne dla wszystkich wyznań i nurtów chrześcijaństwa.
Można treść kerygmatu podzielić na sześć części (czasami łączy się punkty trzeci i czwarty oraz piąty i szósty):
miłość Boga,
rzeczywistość grzechu,
odkupienie w Chrystusie ukrzyżowanym, pogrzebanym i zmartwychwstałym.
konieczność przyjęcia przez wiarę Chrystusa jako osobistego Pana i Zbawiciela,
posłannictwo Ducha Świętego,
tajemnica Kościoła – wspólnoty zbawionych.
Dlaczego dla panstwa, ustroju, systemu, konstytucji i prawa tak ważny jest Paradygmat naukowy?
Bo jest podstawą nauki, wiec i prawa. Jak widzimy ponizej, każdy paradygmat przyjmuje sie na WIARE;-ateistyczny , konunistyczny, nazistowski, liberalny też. To wiec nieprawda, że katolicy sobie uzbdurali Boga,- mozna powiedziec, ze ateisci tez brak Boga przyjmuja na wiare. WOLNO nam wiec przyjac na wiare jakikolwiek paradygmat. To nasz WYBÓR. Nawet jak Boga nie ma, mozemy przyjac że jest.
Paradygmat -to zbiór pojęć i teorii tworzących podstawy danej nauki. Teorii i pojęć tworzących paradygmat raczej się nie kwestionuje, przynajmniej do czasu kiedy paradygmat jest twórczy poznawczo – tzn. za jego pomocą można tworzyć teorie szczegółowe zgodne z danymi doświadczalnymi (historycznymi), którymi zajmuje się dana nauka.
Najogólniejszym paradygmatem jest paradygmat metody naukowej, jest to kryterium uznania jakiejś działalności za naukową.
Paradygmat od tzw. dogmatu odróżnia kilka zasadniczych cech:
nie jest on dany raz na zawsze – lecz jest przyjęty na zasadzie konsensusu większości badaczy,
co nie oznacza, że naukowcy głosują nad przyjęciem lub odrzuceniem paradygmatu, liczy się zgodność paradygmatu z dotychczasową wiedzą i spełnienie wielu warunków (w zakresie np. istniejących dowodów)
może okresowo ulec zasadniczym przemianom prowadzącym do głębokich zmian w nauce zwanych rewolucją naukową (zobacz Experimentum crucis),
podważa sens absolutnej słuszności.
Pojęcie "absolutnej słuszności" nie ma charakteru naukowego.[dlatego potrzebne jest nam przyjęcie Kerygmatu, gdzie Bóg ktory ma absolutna slusznosc stoi nad nauką, materializmem]
Dobry paradygmat posiada kilka cech i m.in. musi:
być spójny logicznie i pojęciowo,
być jak najprostszy i zawierać tylko te pojęcia i teorie, które są dla danej nauki rzeczywiście niezbędne,
dawać możliwość tworzenia teorii szczegółowych zgodnych ze znanymi faktami.
Jak to funkcjonuje w PRAKTYCE.
Moj rozmowca mowi tak;
Kreatywne majstrowanie przy definicji prawdy może się niekiedy źle skończyć. Próbowali to już uczynić komuniści, wprowadzając tzw. myślenie dialektyczne. Niekiedy może to się odbywać w szczytnym celu – owszem – gdy nie mówimy dziecku, że tata właśnie wrąbał całą tabliczkę czekolady i nie umył zębów. Ale nie nazywajmy tego wtedy Prawdą, a – umówmy się – że nazwiemy to WYCHOWANIEM.
Tu sie myli, bo jesli przyjmiemy katolicki paradygmat prawdy, tatus, jeśli coś twierdzi, winien sam to stosowac, czyli kierowac sie miloscią nie egoizmem i nie zeżre czekolady, oraz myc zeby. Inaczej dzieci beda mialy w nosie cala jego nauke, i jak podrosną zakwestionuja wszystko czego uczyl tatus.-od rzemyczka do koniczka. Jesli wiec z takiego dziecka wyrosnie ustawodawca, bedzie mial w pamieci, ze prawo nie dziala wobec wszystkich tak samo, ze mozna go lamac, naginac.
I tu mamy wlasnie zlewaczenie Prawdy. Jeśli narzekamy na sędziow, przypomnijmy sobie, jak zeżarlismy czekoladę i jak lekce sobie traktowalismy zasady. Nic dziwnego, ze suma tych zaniedban i lekkomyślnosci dala nam to co dzis mamy.
Paradygmat ustrojowy jest wiec nam konieczny, bysmy w niego wierzyli, go stosowali, wedlug niego tworzyli prawa i normy wspolzycia.
Lekkomyślnosc-trzeci stopien pychy.
Iza Rostworowska. Crux sancta sit mihi lux / Non draco sit mihi dux Vade retro satana / Numquam suade mihi vana Sunt mala quae libas / Ipse venena bibas