Po cudownie uzdrowionym trójmiejskim aktywiście KOD mamy kolejną ofiarę rozbudzonego polskiego nacjonalizmu. Tym razem w Warszawie.
Jak w piątek (9 września) doniósł tygodnik „polityka” :
Znany historyk prof. Jerzy Kochanowski, na co dzień pracownik Instytutu Historycznego UW, w czwartek późnym południem wraz z kolegą z Uniwersytetu w Jenie w Niemczech wracał tramwajem do domu. – Kolega prosił mnie, bym oprowadził go po cmentarzu żydowskim i katolickim, wracaliśmy z tego spaceru – relacjonuje prof. Kochanowski.
Profesor i jego towarzysz wsiedli do tramwaju linii nr 22 w kierunku centrum w okolicy Powązek, stanęli z tyłu pierwszego wagonu i rozmawiali po niemiecku. Kolega profesora nie zna polskiego, choć uczy się naszego języka. – To działo się błyskawicznie. Obok nas siedzieli dwaj mężczyźni, około 40-letni. Nie byli pijani, choć na pewno podpici, wyglądali menelsko – opowiada prof. Kochanowski. – Nagle jeden z nich powiedział, byśmy nie rozmawiali po niemiecku, tylko po polsku. Odpowiedziałem spokojnie, że nie mogę, bo kolega nie mówi po polsku. Wtedy wszystko potoczyło się bardzo szybko. Mężczyzna wstał i uderzył mnie z tzw. głowy w twarz. Zalałem się krwią, miałem krwotok z nosa. Miałem na nosie okulary, które mocno mnie pokiereszowały, choć na szczęście się nie rozbiły.
Popatrzmy raz jeszcze na tekst. Otóż prof. Jerzy Kochanowski miał zalać się krwią wskutek krwotoku z nosa. Na dodatek miał twarz mocno pokiereszowaną okularami.
Powinien więc wyglądać przynajmniej tak.
’
Człowiek na zdjęciu niewątpliwie miał krwotok z nosa, i to spory.
Tymczasem polityka tekst o pobiciu Kochanowskiego ilustruje takim zdjęciem.
’
Brak jest śladu jakichkolwiek urazów nosa.
O braku tychże świadczy również materiał opublikowany przez TVN o godzinie 13.47, czyli dobę po rzekomym pobiciu. Na zdjęciu J. Kochanowski ma zalepione plastrem czoło, na dodatek jest w białej koszuli. Gdzie więc są ślady krwi, którą pan profesor się zalał? Oczywiście powie ktoś, że je zmył. Ale w taki razie gdzie ta pokiereszowana twarz? przecież tkanki nie regenerują się przez dobę!
’
Tymczasem pobity spokojnie oskarża obecne władze:
Powiem szczerze, obecna władza pielęgnuje nastrój bezkarności. Nastrój agresji. Przyzwolenia na takie właśnie zachowanie. I mówię to z pełną odpowiedzialnością.
Dokładnie dwa tygodnie temu próbowano wykreować „męczennika” nowego ruchu o wolność i demokrację w osobie niejakiego Romualda Szumełdy, właściciela knajpy w trójmieście.
O jego rzekomym pobiciu miał świadczyć opatrunek.
Nie na głowie jednak, ale na ręce.
Złośliwi „nacjonaliści” oraz „katofaszyści” zauważyli jednak, że Szumełda paradował z bandażem już wcześniej i zaraz po rzekomej próbie jego zabójstwa występował już bez opatrunku.
Czy Kochanowski to ciąg dalszy prowokacji mającej poza granicami Polski stworzyć wizję kraju w którym za chwilę dojdzie do „nocy długich noży”, albo przynajmniej takiego podwieczorku?
Na razie wszystko na to wskazuje, bo materiał wizualny ilustrujący teksty i wypowiedzi „wiarygodnych inaczej” amatorów z tvn (vide: podstawienie sobowtóra w miejsce pilota Jaka-40 Artura Wosztyla) stanowi zaprzeczenie tez lansowanych przez nich.
To samo niestety dotyczy tygodnika „polityka”, najwyraźniej mającego lata świetności całe dekady za sobą.
Dlatego zanim nie zobaczę protokołu obdukcji Jerzego Kochanowskiego potwierdzającego obrażenia o których mówił w mediach będę traktował całe to zajście jako kolejną medialną hucpę.
Sądząc po komentarzach w mediach społecznościowych nie tylko ja.
11.09 2016