Podbijemy Bretanię, Normandię, Flandrię, Heno, Brabancję, Artys, Holandię, Zelandię; przejdziemy Ren po brzuchach Szwajcarów i landsknechtów i zajmiemy Luksemburg, Lotaryngię, Szampanię, Sabaudię aż do Lyonu. I zbierzemy się w kupę w Bohemii, złupiwszy wprzódy Szwabię, Wirtembergię, Bawarię, Austrię, Morawię i Styrię. Potem pociągniemy sobie wesoło razem na Lubekę, Norwegię, Szwecję, Dację, Gocję, Grenlandię i Estlandię aż do morza Lodowatego. Tego dokonawszy, podbijemy wyspy Orkady i ujarzmimy Szkocję, Anglię i Irlandię. Stamtąd żeglując przez morze piaszczyste i ziemie Sarmatów, pobijemy i zagarniemy Prusy, Polskę, Litwę, Wołoszę, Transylwanię, Węgry, Bułgarię, Turcję…
(plan wojenny cara)
1.
Zagarnąwszy kołacze, minister Ścierwełło, generał Rębajło i marszałek Łajenko stanęli przed
carem Władimirem i rzekli:
— Najjaśniejszy panie, witamy dziś w tobie najwspanialszego, najwaleczniejszego monarchę, jaki żył kiedy od śmierci Aleksandra Macedona.
— Nakryjcie głowy, nakryjcie głowy — rzekł car.
— Dzięki, najjaśniejszy panie — rzekli—czynimy swoją powinność. Sposób jest taki. Zostawisz tutaj jakiego rotmistrza z niedużą garstką ludzi, aby strzegli tego grodu, który zdaje się nam dość silny, tak z natury, jak z przyczyny obwarowań uczynionych wedle twego zlecenia i planu. Całą armię podzielisz na dwie części, jako to sam rozumiesz lepiej niż ktokolwiek inny. Jedna część ruszy na Obamę i jego ludzi których za pierwszym natarciem rozbije z łatwością. Tam znajdziesz pieniędzy pod dostatkiem, bo ten cham sypia na złocie. Cham powiadamy, ponieważ szlachetny władca nie ma nigdy szeląga przy duszy. Ciułać grosze to sprawa chamska. Druga część pociągnie tymczasem ku Onizie, Santonii, Angonie i Gaskonii; zaleją Perygot, Medyk i Elany. Bez oporu zajmą miasta, zamki i fortece. W Bajonie, w Świętojańsku i w Fontarabii zagarniecie wszystkie okręty i żeglując ku Galicji i Portugalii, złupicie portowe miasta aż do Lizbony, gdzie znajdziecie obfitość wszelkich zasobów należnych wam prawem zwycięzcy. Do kroćset bomb! Hiszpania się podda, boć to są same wyskrobki. Przebywasz, najjaśniejszy panie, cieśninę Sybilską i tam wbijasz dwa słupy, wspanialsze niż słupy Herkulesa, ku wiecznej pamięci twego imienia. I ten przesmyk będzie zwan odtąd Morze Putinowe. Skoroście przebyli własne morze, Rudobrody oddaje się wam w ręce.
—Daruję go łaską—rzekł Władimir.
— Tak — odparli — ale pod warunkiem, że się da ochrzcić. Zaczem zdobywacie królestwo Tunisu, Hippów, Algieru, Bony, Korony, ba, całą Barbarię. Po drodze zajmujecie Majorkę, Minorkę, Sardynię, Korsykę i inne wyspy Ligustyjskie i Balearskie. Wykręcając na lewo, zagarniacie całą Galię Narbońską, Prowancję, Alobrogię, Genuę, Florencję, Lukę i, na miły Bóg! Rzym. Biedne papieżysko umiera już ze strachu.
— Na mą cześć—rzekł car — niech się nie spodziewa, że go będę cmokał po pantoflu.
2.
— Mając Italię, oto macie w kieszeni Neapol, Kalabrię, Apulię i Sycylię, i Maltę w dodatku. Chciał bym to widzieć, czy te fircyki, kawalerowie rodyjscy, odważą się wam czoło stawić: posikają się ze strachu!
— Wstąpiłbym chętnie do Loreto – rzekł car Władimir.
— Nie, nie – rzekli – to będzie za powrotem. Stamtąd zagarniemy Kandię, Cypr, Rodos, Cyklady i wylądujemy w Morei. Mamy ją. Hurra! Niech Bóg ma w swej opiece Jerozolimę, nikt bowiem nie może się równać z twoją potęgą.
— Zatem — rzekł car Władimir — każę odbudować świątynię Salomona?
— Nie — odparli — jeszcze nie, zaczekaj trochę Wasza Miłość. Nie bądź, najjaśniejszy panie, tak nagły w swoich przedsięwzięciach. Wiesz, co powiadał Oktawian Augustus? Festina lente. Należy ci wprzódy podbić Azję Mniejszą, Karię, Lucję, Pamfile, Cylicję, Lidię, Frygię, Myzję, Betum, Charację, Satalię, Samagarię, Kastamenę, Lugę, Sawastę, aż do Eufratu..
— Czy zobaczymy — spytał car Władimir — Babilon i górę Synaj?
— Nie ma potrzeby na teraz — odparli.— Czy nie dosyć kłopotu przepłynąć Morze Hirkańskie i przejechać konno dwie Armenie i trzy Arabie?
3.
— Jak mi Bóg miły — rzekł car — gonimy coś w piętkę! Cóż wy myślicie sobie, dobrzy ludzie?
— Co? — rzekli.
— A cóż my będziemy pili w tych pustyniach? Toć przecie Julian Augustus i całe jego wojsko wyginęli tam z pragnienia, jak opowiadają.
— Pomyśleliśmy już o wszystkim — odparli. — Na morzu Syriackim masz wasza miłość dziewięć tysięcy czternaście wielkich okrętów, naładowanych najprzedniejszym winem; zawijają do Jaffy. Tam czeka na nie dwadzieścia dwa set tysięcy wielbłądów i szesnaście set słoni, które pojmałeś na łowach w okolicach Sigilmisu, kiedy wkraczałeś do Libii, przy czym także wpadła ci w ręce cała karawana ciągnąca do Mekki. Czyż nie starczy wam tego wina?
— Tak —rzekł car Władimir — ale widzi mi się trochę ciepłe.
— Tam do kroćset — rzekli — bohater, zdobywca, pretendent i aspirant do zawojowania całego świata nie może zawsze opływać w same wygody. Bogu niech będzie chwała, żeście przybyli, ty i twoi ludzie, zdrowi i cali aż nad brzeg Tygrysu.
4.
— Ale — rzekł — co robi tymczasem owa część naszej armii, która rozbiła tego chama Obama?
— Ho ho! Też nie próżnuje — odparli — zaraz się z nimi spotkamy. Podbili ci Bretanię, Normandię, Flandrię, Heno, Brabancję, Artys, Holandię, Zelandię; przeszli Ren po brzuchach Szwajcarów i landsknechtów i część ich zajęła Luksemburg, Lotaryngię, Szampanię, Sabaudię aż do Lyonu; w którym to miejscu spotkali się z twoją armią wracającą z podbojów morskich Morzem Śródziemnym. I zebrali się w kupę w Bohemii, złupiwszy wprzódy Szwabię, Wirtembergię, Bawarię, Austrię, Morawię i Styrię. Potem ciągną sobie wesoło razem na Lubekę, Norwegię, Szwecję, Dację, Gocję, Grenlandię i Estlandię aż do morza Lodowatego. Tego dokonawszy, podbili wyspy Orkady i ujarzmili Szkocję, Anglię i Irlandię. Stamtąd żeglując przez morze piaszczyste i ziemie Sarmatów, pobili i zagarnęli Prusy, Polskę, Litwę, Wołoszę, Transylwanię, Węgry, Bułgarię, Turcję i są w Konstantynopolu.
— Chodźmy tedy — rzekł car Władimir — połączyć się z nimi co najprędzej, chciałbym bowiem być i cesarzem Trebizondy. A nie wytłuczemy także tych psów tureckich i mahometanów?
— A cóż byśmy innego mieli do roboty? — odparli. — I rozdasz, miłościwy panie, ziemie ich i dziedziny tym, którzy ci wiernie służyli.
— Słusznie mówicie — rzekł — co się należy, to się należy. Daję wam Kormanię, Syrię i całą Palestynę.
— Och — rzekli — najjaśniejszy panie, nie godniśmy tyle łaski, dziękujemy pokornie. Niech Bóg zsyła na waszą królewską mość same pomyślności.
5.
Był przy tym obecny pewien stary urzędnik doświadczony we wszelakich potrzebach i prawdziwy wyjadacz pamiętający jeszcze cara Leonida, imieniem Echefron, który, słysząc te narady, rzekł:
— Bardzo się lękam, iż to całe przedsięwzięcie podobne będzie do gadki o garnku z mlekiem, z którego niejaki szewc czerpał wszelakie bogactwa w swych rojeniach; owo garnek się stłukł i niestało mu na obiad. Gdzież wy zmierzacie z tylu zdobyczami? Jakiż ma być koniec tylu trudów i włóczęgi?
— Taki — rzekł car Władimir — że wróciwszy do domu, wypoczniemy sobie do syta.
Zaczem rzekł Echefron:
— A jeśli przypadkiem mielibyście nigdy nie wrócić? Podróż to bowiem długa i niebezpieczna. Nie lepiej byśmy już teraz sobie wypoczęli, zamiast puszczać się na te hazardy?
— Ho, ho — rzekł Rębajło — oto mi śliczna rada; to ułóżmy się od razu na przypiecku i tam spędzajmy czas z babami nawłócząc paciorki albo przędąc jako ów Sardanapalus. Kto nie waży szyje, zysków nie zażyje, powiada Salomon.
—A kto — rzekł Echefron — nadto waży szyje, długo nie pożyje, odrzekł Salomonowi Marchołt.
— Basta — rzekł Władimir — dość tego. Ja się boję jeno owych diabelskich legionów Obamy: gdy my będziemy w Mezopotamii, gdyby im przyszła ochota napaść nas z tyłu, co wówczas?
— To fraszka — odparł Łajenko — wysyłasz wasza carska mość poselstwo do Kitaju i wystawią ci w jednej chwili czterdzieści cztery miliony pięćset tysięcy przedniego żołnierza. O, gdybyś mnie, miłościwy panie, zrobił hetmanem, zadałbym ja im bobu z cebulą! Pędzę, lecę, rąbię, kłuję, zabijam bez pardonu.
…………………………………………………………………………………………………
Niestety, nasz informator nie przekazał zakończenia narady.
Ale – czytajmy gazety!
I bądźmy ufni, że mimo wszystko rada Echefrona przeważy szalę…
1.04 2014
Jeden komentarz