Kto czytał w Rzeczpospolitej wywiad Mazurka z Kempą, ten wie. Dla tych, którzy nie czytali krótkie streszczenie. Zaczęło się od „pytania” Mazurka „Kłamstwo powtarzane pięć razy staje się prawdą? To taktyka PiS? Już chwilę później Kempa bardzo grzecznie zaproponowała Panu Mazurkowi, że jeśli on nie chce, to nie muszą rozmawiać. Pan Mazurek chciał rozmawiać, ale najwyraźniej bardzo źle znosił najmniejsze uwagi pod swoim adresem. Tak źle, że posunął się do porównania Kempy do Niesiołowskiego. Udało mu się do tego stopnia zirytować Kempę, że istotnie zapytała go, czy ma zlecenie na takie prowadzenie rozmowy. Koniec końców obydwoje uspokoili emocję i wywiad potoczył się dalej. Naprawdę trzeba by było być pod wpływem … lub podobnie działającego środka, aby doszukać się w tym […]
Kto czytał w Rzeczpospolitej wywiad Mazurka z Kempą, ten wie. Dla tych, którzy nie czytali krótkie streszczenie. Zaczęło się od „pytania” Mazurka „Kłamstwo powtarzane pięć razy staje się prawdą? To taktyka PiS? Już chwilę później Kempa bardzo grzecznie zaproponowała Panu Mazurkowi, że jeśli on nie chce, to nie muszą rozmawiać. Pan Mazurek chciał rozmawiać, ale najwyraźniej bardzo źle znosił najmniejsze uwagi pod swoim adresem. Tak źle, że posunął się do porównania Kempy do Niesiołowskiego. Udało mu się do tego stopnia zirytować Kempę, że istotnie zapytała go, czy ma zlecenie na takie prowadzenie rozmowy. Koniec końców obydwoje uspokoili emocję i wywiad potoczył się dalej. Naprawdę trzeba by było być pod wpływem … lub podobnie działającego środka, aby doszukać się w tym nacisku, podkreślam nacisku, na dziennikarza.
Minęło kilka dni i do opinii publicznej dociera informacja, że minister Arabski za pomocą telefonu komórkowego zarządza treścią pytań zadawanych premierowi przez dziennikarzy PAP.
Oczywiście była to, jak by powiedział Marszałek Niesiołowski, informacja niewyważona i tendencyjna. W takiej okoliczności TVN, co oczywiste, przystępuje do spełniania swojej misji, czyli wyważania informacji docierającej do opinii publicznej. W roli odważnika korygującego nierównowagę wystąpił, nie zgadniecie, sam Robert Mazurek. Czytałem wywiad, więc lekko mnie przytkało, kiedy Pan Mazurek przez telewizor oskarżał Kempę o brutalne naciski na siebie, jak to nazwał, brutalne naciski polityka na niezależnego dziennikarza. Przytkało mnie, ale za chwilę olśniło, bo zrozumiałem co wspólnego ma ze sobą większość polskich dziennikarzy i publicystów. Dotarło do mnie, że wszyscy oni musieli się wychowywać w sierocińcu. Bo tylko w takiej fabryce wychowany człowiek, potrafi najpierw prosić kogoś o rozmowę, by następnie publicznie obrabiać d… tej osobie, kłamiąc przy tym jak nie przymierzając bura suka.
Tak czy owak, nieco informację o występach Arabskiego, Mazurek wyważył. Niestety na tym nie poprzestał i wyważał dalej. Stwierdził, że „naciski” Kempy to nic niezwykłego. Taki na przykład Gowin groził Panu Mazurkowi, że zna naczelnego Mazurka i z nim porozmawia, bo nie podoba się mu, co tam Mazurek zamierza napisać. I faktycznie jak twierdził dalej Pan Mazurek, Gowin do naczelnego Mazurka zadzwonił.
Myślę, że komentarz jest tu zbyteczny. Co nie znaczy, że następująca mądrość ludowa nie będzie na miejscu. „Kto się ch…em urodził, kanarkiem nie umrze”, choćby się nawet Mazurkiem zwał