MF Brazylii bez ogródek zapowiedział, że Brazylia nie będzie odgrywała „roli głupca” dopuszczając do wzrostu wartości własnej waluty podczas gdy najbogatsze kraje sztucznie obniżają wartość swoich walut…
… żeby zawładnąć rynkami i przejąć tanio wartościowe aktywa. Hasło zubożaj sąsiadów, nie siebie, tu nie działa. Polska niestety ochoczo przyjmuje tą rolę, a nasi analitycy bankowi, media elektroniczne z TVN CNBC na czele, aż pieją z zachwytu z powodu kolejnego 7-10 proc. umocnienia polskiego złotego w pierwszych miesiącach tego roku. Gra w monopol i szaleństwo zakupów nad Wisłą trwa więc w najlepsze – króluje spekulacyjny pieniądz. Zachwyt nad siłą polskiego złotego podziela RPP jak i oczywiście nasz złotousty Prezes NBP M.Belka, który jak widać utożsamia to z rzekomą siłą polskiej gospodarki. Redaktorzy z TVN CNBC leją krokodyle łzy i martwią się o szwajcarską gospodarkę i ich eksport z powodu tego, że szwajcarski frank się umacnia i jednocześnie są dumni i zadowoleni, że polski złoty właśnie się gwałtownie umocnił. Przez 2 miesiące prawie tyle co przez cały ub. rok się osłabił i nie widzą zagrożenia z tego powodu dla polskiej gospodarki, inflacji czy eksportu – wprost przeciwnie. Ci mądrzejsi z Brazylią, Koreą Płd., Australią, Japonią, Chinami na czele sterują dziś własnym kursem walutowym, kontrolują rynek walutowy widząc co ci najwięksi wyczyniają z własnymi walutami i stopami procentowymi . W większości krajów liczących się gospodarczo są one albo ujemne, albo niewiele powyżej zera. Zalew taniego pieniądza trwa więc w najlepsze. Polityka carry trade – przerzucania własnych długów, kosztów inflacji, a tym samym zubażania sąsiadów trwa więc w najlepsze. Bo jakim cudem Wlk.Brytania przy inflacji zbliżonej do Polski –ok. 4proc., ma stopy procentowe, a więc cenę pieniądza na poziomie 0,5 proc., USA przy inflacji ok.3 proc. i wielkiej akcji dodruku pieniądza ma stopy procentowe na poziomie 0-0,25 proc. i deklaruje ich utrzymanie aż do 2014r. Szwajcaria – bezpieczna przystań na poziomie 0,25 proc., strefa euro 1 proc. z możliwością dalszej obniżki . Tylko Polska deklaruje ustami RPP i Prezesa M.Belki, że 4,5 proc. stopy to nie ostatnie słowo i nie wykluczają podwyżek. Czyli w Wlk.Brytanii, USA, Szwajcarii niskie stopy i słabe waluty się opłacają, a nam nie. Tam rynkiem walutowym pieniężnym rządzą idioci , a u nas geniusze finansowi. Polski Bank Centralny rośnie z dumy, bo rośnie wartość polskiego złotego, a polskie stopy procentowe są jednymi z najwyższych w Europie. Tyle tylko, że już za luty deficyt obrotów płatniczych poszybował w okolice blisko 2mld euro, import przyspieszył, a deficyt budżetu osiągnął połowę rocznego limitu. Wszystkie kraje poważnie traktujące własną przyszłość bronią się jak mogą przed owym monetarnym tsunami – sztucznie pompującym wartość krajowych walut . Gorący pieniądz bez administracyjnych podatkowych i regulacyjnych barier wielkimi strumieniami nadmuchuje kolejne bańki. W Polsce traktowane jest to zjawisko przez naszych decydentów w tym MF jako przejaw sukcesu gospodarczego i dowód zaufania rynków. W Brazylii i wielu innych krajach jako wysysanie ekonomicznej krwi przez spekulacyjnych wampirów. Kraje takie jak: Chiny, Tajlandia, Korea Pld., Brazylia bronią się wprowadzając różnego rodzaju wysokie podatki od zagranicznych pożyczek i zagranicznych obligacji, opodatkowują transakcje walutowymi instrumentami pochodnymi zwłaszcza zagranicznych inwestorów inwestujących na krajowym rynku i spekulantów walutowych . Oni zachowują czujność i działają, my zahipnotyzowani rzekoma potęgą polskiego złotego śnimy sny o potędze wpuszczając jednocześnie gigantyczne ilości gorącego – spekulacyjnego pieniądza na polski rynek. Już dawno utraciliśmy kontrolę nad polskim złotym. W ostatnich latach średnio takiego właśnie kapitału rocznie napływało do Polski od 20-25 mld euro. W 2012r. pobity zostanie niewątpliwie nowy rekord. Ten „zły kapitał” głupi pieniądz powoduje nie tylko ułudę stabilności, ale drenuje gospodarkę z realnych wartości, zakłuca i zaciemnia prawdziwy obraz polskiej gospodarki. Ten właśnie pieniądz stał się destrukcyjny i toksyczny jak nigdy dotąd. Jedni o tym wiedza i się bronią, drudzy też wiedzą, a mimo to tworzą nad Wisłą istne eldorado dla polityki carry trade i spekulacji walutowej. Czego skutkiem są coraz częstsze interwencje walutowe NBP i BGK. Tylko w grudniu 2011r. – kosztowało nas to 5 mld zł. Na razie zamiast osłabiać polską walutę interweniujemy by ją wzmacniać. To niebezpieczne pieniądze, które na trwałe mogą zdezorganizować polską gospodarkę, eksport, rynek walutowy. Na świecie trwa globalna wojna walutowa, słabe i sprzedajne elity otwierają bramy obronne na oścież, a to umożliwia obdzieranie nas ze skóry, bo ktoś za tą wyjątkową szczodrość musi zapłacić. Nic dziwnego, że w 2 miesiące nowego roku nasz kraj pożyczył – czyli sprzedał papierów wartościowych i zadłużył się w rekordowym tempie wykonując 40 proc. rocznego planu. Czy to dla tego, że jesteśmy tak silni czy dla tego, że tak głupi.
Janusz Szewczak, Główny Ekonomista SKOK (artykuł publikowany na portalu Niezależna.pl – przedruk za zgodą autora)
Blog przeznaczony do publikacji materialów dziennikarzy obywatelskich przygotowanych na zlecenie Nowego Ekranu lub artykulów i listów nadeslanych do Redakcji