Najnowszego produktu socjologa podającego się za historyka nie miałem jeszcze okazji przeczytać. Niemniej opinie prawdziwych fachowców, którzy nieprzyjemności tej zażyli, są jasne i przewidywalne, a metodologia owego paranaukowca niezmienna od czasów „Sąsiadów”. Najbardziej roztargnionym przypominam, że JTG jest autorem pomysłowej metody weryfikacji faktów, polegającej na afirmowaniu niesprawdzonych relacji. Należy przyznać, że to poręczne narzędzie, umożliwiające pisanie czegokolwiek bez przejmowania się krytyką źródeł. Ze swojego oryginalnego pomysłu JTG jest dumny. I słusznie – nikomu podobny nonsens nie wpadł do głowy, a jeśli nawet, to nie zdobył się na ogłoszenie go publicznie. A JTG strachu nie czuje, zawstydzenia zresztą takoż. Odkrywa nieznane, robiąc wrażenie na łatwowiernych dyletantach. Taki Lis Tomasz, rednacz tygodnika „Wprost” (chociaż od czasu przejęcia przez niego władzy w redakcji […]
Najnowszego produktu socjologa podającego się za historyka nie miałem jeszcze okazji przeczytać. Niemniej opinie prawdziwych fachowców, którzy nieprzyjemności tej zażyli, są jasne i przewidywalne, a metodologia owego paranaukowca niezmienna od czasów „Sąsiadów”. Najbardziej roztargnionym przypominam, że JTG jest autorem pomysłowej metody weryfikacji faktów, polegającej na afirmowaniu niesprawdzonych relacji. Należy przyznać, że to poręczne narzędzie, umożliwiające pisanie czegokolwiek bez przejmowania się krytyką źródeł.
Ze swojego oryginalnego pomysłu JTG jest dumny. I słusznie – nikomu podobny nonsens nie wpadł do głowy, a jeśli nawet, to nie zdobył się na ogłoszenie go publicznie. A JTG strachu nie czuje, zawstydzenia zresztą takoż. Odkrywa nieznane, robiąc wrażenie na łatwowiernych dyletantach. Taki Lis Tomasz, rednacz tygodnika „Wprost” (chociaż od czasu przejęcia przez niego władzy w redakcji tytuł powinien zostać zmieniony na „Nazad”), ledwo przeczytał tytuł oraz podpis pod zdjęciem, a już odczuł szaloną potrzebę spojrzenia w lustro wraz z resztą Polaków, zastrzegając, że nie chodzi mu o odpowiedzialność zbiorową, Niestety zapomniał dopisać – w takim razie o co mu chodzi.
Lis Tomasz rednacz pozostaje zatem pod wrażeniem. Inni także odczuli emocje, aczkolwiek o nieco innym wektorze. Na stronie księgarni e-Oświęcim, oferującej książki związane głównie z tematyką obozu Auschwitz-Birkenau i holokaustu, znalazłem taki oto krótki opis „Złotych żniw” skierowany do zainteresowanych kupnem:
No, no. A to cios w afirmowany obiektywizm Lisa Tomasza rednacza. A może potwierdzenie jego hipotezy o istnieniu w Polsce armii morderców, kanalii i hien, absolutnie niesprawiedliwych wśród narodu polskiego? Ludzie naiwni opisując ekstrema nazywają szubrawców „marginesem społeczeństwa”. Nasz rodak Lis Tomasz rednacz operuje określeniem „armia”. Skoro armia, to i wojna jakaś będzie…?