Tradycyjnie już, jak to przed wyborami, rozpoczyna się zagrzewanie do walki własnych ugrupowań, oczyszczanie szeregów, zwieranie zwieraczy i dokonywanie innych ważnych czynności w ramach higieny przedwyborczej.
Tradycyjnie już, jak to przed wyborami, rozpoczyna się zagrzewanie do walki własnych ugrupowań, oczyszczanie szeregów, zwieranie zwieraczy i dokonywanie innych ważnych czynności w ramach higieny przedwyborczej.
Oznajmiam jednak wszystkim zainteresowanym, że niezależnie od wciągniętych brzuchów i nastroszonych piór naszej elity politycznej najbliższe wybory do polskiego parlamentu zakończą się spektakularną klęską. Klęską Polski.
To niestety jedyny i oczywisty wniosek, który można wyciągnąć na podstawie obserwacji ponad dwudziestu ostatnich lat, gdy to nasze elity polityczne dbały o nasz kraj i o nas samych. Jakie są efekty tego dbania? Zrujnowana gospodarka i głęboko, wewnętrznie skłócony naród.
Głęboko wierzę w to, że wielu z nich miało piękne intencje. Dla mnie jednak ważne są efekty, a te są katastrofalne.
A same wybory? Wbrew pozorom ich wynik nie ma większego znacznie, bo jedyne, na co można liczyć z niezachwianą pewnością to to, że dwudziestoletni trend będzie kontynuowany. Dlaczego? A dlatego, że zapewni to specyfika polskiego zaplecza wyborczego. Jak ono wygląda? Spójrzmy:
W ostatnich wyborach oddano 16 200 000 głosów. Powiedzmy, że zagłosowała połowa narodu, a połowa pokazała politykom… no, coś tam im pokazała – język, lub wręcz przeciwnie.
Z tej głosującej połowy, czego możemy być w miarę pewni? A tego, że:
– ok. 10% dostanie PSL
– ok. 10% dostanie SLD
– pozostałymi ok. 80% podzielą się PiS i PO.
Jeżeli większość będzie miało PO, to wraz z prezydentem dalej będą imitować rządzenie z wiadomym efektem.
Jeżeli większość zdobędzie PiS, to będzie to większość uniemożliwiająca dokonanie naprawdę istotnych zmian w Polsce (anty – media i prezydent).
Ergo:… no właśnie – jedyne czego możemy się spodziewać to, albo dalszego demontażu gospodarki, albo słabych działań naprawczych (o ile!) plus burz w szklance wody. Trend będzie zachowany. Polska ponownie przegra.
Czy dwie główne partie mogą, zatem podziałać na wyborców, aby dały im większą władzę stawiając z namaszczeniem swoje koślawe krzyżyki? Nie. Dlaczego? To właśnie tutaj mamy do czynienia ze zjawiskiem, którego nie jestem w stanie wybaczyć WSZYSTKIM politykom! Mam na myśli głębokie, wewnętrzne skłócenie Polaków.
Skłócenie, dodajmy od razu, bardzo wygodne dla wszystkich partii – daje niemalże PEWNOŚĆ dostania się do parlamentu bez MOŻLIWOŚCI podejmowania naprawdę systemowych działań i naprawy podstawowych mechanizmów gospodarki (i nie tylko) w Polsce. Czyż to nie wspaniałe? „My wprawdzie bardzo chcieliśmy, ale oni…” Znamy? Aż za dobrze!
O ile jednak dewastacja Polski – we wszystkich wymiarach – trwa od lat dwudziestu, o tyle antagonizowanie Polaków zaledwie lat 6, czyli od pamiętnego 2005. Ale za to, z jakimi spektakularnymi efektami! Udało się zbudować dwa nienawidzące się nawzajem obozy rodaków, pogardzające sobą nawzajem i widzące w swoich partiach jedyne zbawienie przed WEWNĘTRZNYM (sic!) wrogiem! Przesadzam!? Nie ma tu symetrii!? No to spójrzmy:
„POjeby!” – „PiSuary!”
„Mohery!” – „Lemmingi!”
„Ciemnogród!” – „Postępaki!”
Brawo panowie Politycy! To, czego nie udało się przez 100 lat zaborcom, wam zajęło raptem lat sześć! Czego nie dało rady dokonać pół wieku komunizmu, wam się udało wykonać w „planie pięcioletnim”!
Niezależnie od swoich intencji, macie wierną klientelę wyborczą. Klientelę, która zapewni wam ponowny wybór, klientelę, która pogardza sobą nawzajem inspirowana waszymi wystąpieniami!
Polaków, po prostu i ordynarnie ze sobą skłócono i wszyscy politycy brali w tym udział! Jeżeli świadomie – to są kanaliami, jeżeli nieświadomie to… pora zająć się pieleniem ogródków!
W takiej sytuacji można wspaniale wygrywać Polaków przeciw sobie, a nawet przeciw Polsce. Czy to czegoś nam nie przypomina? Divide et impera, po raz kolejny okazuje się skutecznym narzędziem poskramiania narodu.
Jestem całkowicie przekonany, że obecny układ polityczny nie jest w stanie przeprowadzić żadnych znaczących zmian w Polsce, niezależnie od intencji.
Potrzebna nam jest nowa siła w Polsce.
Nowa siła, która wyczyści tę stajnię Augiasza. Siła, która odwołując się do pryncypiów ważnych dla zdecydowanej większości Polaków zakończy wewnętrzny konflikt i odbuduje wzajemny szacunek.
Siła, która da wszystkim Polakom poczucie tego, że są ważni i wartościowi, że każdy z nich zasługuje na szacunek niezależnie od swoich przekonań politycznych. Czy ktoś z Was naprawdę wierzy, że można zbudować silną Polskę WBREW woli znacznej części narodu?!
I albo nastąpi dla Polski "wiek ciemności", albo mozolny, lecz skuteczny, proces odbudowy Polski silnej siłą Polaków. Wóz, albo przewóz.
W istniejącym status quo jest to jednak niemożliwe. A skoro wiemy już, że najbliższe wybory niczego nie rozstrzygną to…
W tej chwili namawiam Was tylko do jednego, bracia (i siostry) blogerzy – zacznijmy od siebie. Przestańmy (przynajmniej w realu, bo wiem jak trudne jest to w necie) myśleć z wyższością i pogardą o swoich Rodakach, używać wobec nich inwektyw, które pogłębiają wzajemną pogardę i nienawiść.
A nawołuję do tego tym silniej, że sam takich określeń używałem swego czasu z lubością. Lecz to już za mną… I wiecie co – czuję, że jestem dzięki temu lepszym człowiekiem niż byłem. Każdemu z Was polecam to doświadczenie, bo wszyscy jesteśmy Polsce potrzebni. Wszyscy.