Bez kategorii
Like

„JAK SIĘ MASZ, KOCHANIE, JAK SIĘ MASZ?”

12/01/2013
477 Wyświetlenia
0 Komentarze
6 minut czytania
no-cover

Jak zwykle – moje osobiste myśli.

0


 Ktoś tu, na NE napisał (w komentarzu) coś takiego: uczestnicy komisji Millera zajmujący się swego czasu „badaniem katastrofy” smoleńskiej teraz nie spieszą się do Laskowego „obnażania kłamstw smoleńskich”… Oczywiście Lasek ma za zadanie „storpedować” to, co wynika ze wszystkich materiałów dotyczących „Smoleńska” poza tzw. raportem Millera i MAK-u. Wszystko inne to, wg Laska, kłamstwa smoleńskie w odróżnieniu od prawdy. Na razie tylko kanadyjski p. Artymowicz dał się w to „zadanie Laska” wciągnąć, ale to jest osoba, która nie od dziś feruje swoje opinie na temat katastrofy. Tyle, że nie pod swoim nazwiskiem, ale na forum GW.  Podkreślam: swoje opinie, a nie efekty rzeczywistych badań.

 

„Artymowicz do 2011 roku pisywał w Internecie pod pseudonimem, brylując na forum Gazety Wyborczej. Stał się szerzej znany gdy opublikował dezinformację, jakoby jego znajomy pilot mówił mu, że „osobiście słyszał” nagranie z kokpitu tupolewa, w którym padły słowa „Patrzcie jak lądują debeściaki”. Obraził także publicznie w wulgarny sposób generała Błasika, za co zresztą musiał później przepraszać. Artymowicz należy do osób, które bez żadnych dowodów już w czerwcu 2010 roku twierdziły, że załoga podjęła decyzję o wykonaniu lądowania. W listopadzie 2011 roku przekonywał, że w kabinie był generał Błasik, i że miały miejsce „naciski na lądowanie”. Trudno więc uważać profesora Pawła Artymowicza za bezstronnego badacza, jako że ustalony pogląd na przyczyny katastrofy miał już kilka miesięcy po niej, a co gorsze, nie wahał się go wyrażać w słowach nie licujących z poziomem, którego zwykle wymaga się od ludzi nauki.” – (komentarz Blogerki contessy do wpisu Blogera lancelot Nowego Ekranu.pl).

 

Wracam do tego, co mnie nurtuje: jak mają się ci, którzy uczestniczyli w Millerowej komisji? Zarzuca się tym ludziom, że nie chcą się ponownie pokazać. Trudno się dziwić, bo po takim popisie, jaki odstawiono przed kamerami, po ewidentnych wpadkach „badaczy”, to po prostu wstyd! Tak sądzę, ale też stuprocentowej pewności nie mam. Mogą czuć się pewnie, mogą być usatysfakcjonowani, wszak mówiono o nich – eksperci. Wszak ich chwalono za ciężką pracę przez jakiś tam czas. W końcu zapłacono…! Może skutecznie wmówiono im, że są autorytetami dla wszystkich, bo to właśnie ich wybrano to tego zadania? Może w to uwierzyli? Może nie wstydzą się np. i tego, że wyniki czy odczyty, które nie pasowały do teorii, której mieli bronić (powtarzać za MAK-iem), po prostu ignorowali, nie brali pod uwagę… Może to mieści im się w ich normach życiowych? Nie wiem.

Myślę sobie, że przecież ci ludzie mają swoje rodziny – żony, dzieci i innych… Czy to tacy sami ludzie? Kierujący się takimi samymi „zasadami”? Czy w swoich domach słyszą od bliźnich takie same peany na temat tej konkretnej pracy w komisji Millera, jakie serwują im pracodawcy (Tusk i jego ludzie)? Czy rodziny członków komisji ferującej nam „prawdę” o brzozie, o „fikołku” samolotu itp. nie wstydzą się teraz…za swoich…? Czy ten moment, ta konkretna praca u Millera nie spowodowała zmiany nastawienia do członka rodziny? Odrzucenie, pobłażanie, deprecjacje osobowości…?

To, co myśli o nich teraz, sądzę większość Polaków, do których dociera to i owo o wynikach pracy tych ekspertów Millera, nie trudno się domyślać. A rodziny?

Polacy jako Naród są zróżnicowani i w kwestii wiedzy(w zależności od ich źródeł!), osądów (wynikających z wyznań, światopoglądów…), więc to, że w rodzinach bywają różne opcje – nie jest niczym szczególnym. Jak, zatem, mają się ci, którzy w tak jednoznaczny(teraz wiadomo – nie chwalebny) sposób określili siebie pracą w komisji Millera, wobec najbliższych?

„Jak się masz, kochanie, jak się masz…?”

0

AnnaZofia

Zwykla Polka, architekt,

360 publikacje
40 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758