W ostatnim DF ukazał się wywiad mlodego cyngla z GW Grzegorza Sroczyńskiego z Kondradem Szołajskim na temat jego najnowszego filmu „I Bóg stworzył seks”.
W skrócie film opowiada o tym jak wierzący katolicy traktują sprawy seksu chcąc w tej dziedzinie postępować jaj najbardziej zgodnie ze wskazaniami kościoła, którego wiarę wyznają. Niby nic wielkiego, że są tacy ludzie i mają swoje problemy chcąc uprawiać seks a jednocześnie uprawiać tak aby było to zgodne ze wskazówkami KK. I tak też mówi Szołajski. Owszem nie zgadza się może z poglądami tych ludzi jednak jak najbardziej przyznaje im prawo do swego stylu życia i wyznawania swych poglądów. Jednak prawdziwy "koncert" w tym wywiadzie daje Sroczyński oto próbki jego uroczego "stylu" (teksty Sroczyńskiego tak jak w oryginale pogrubione):
"Zrobiłeś z katolików zoo, kosmitów.
– Niby dlaczego? Oni widzieli film i są zadowoleni.
Ludzie będą oglądać i rechotać.
– Mów za siebie, ja się z nich nie śmiałem."
"Jeden z bohaterów – Jan – ma kłopot z żoną, która "bardzo chce brać do buzi". On spowiada się z tego i mówi o niej "grzesznica". To jest normalne?"
"Tylko że to jest straszne. Ci ludzie muszą usłyszeć od księdza, że coś jest dozwolone. Po co?
– A co się czepiasz? Są ludzie, którzy potrzebują autorytetów."
"Dziwili cię twoi bohaterowie?"
Kamila mówi w filmie, że "seks jest takim zjednoczeniem jak komunia święta"
"Słucham?
– Jedna z par opowiadała, że stosunek to dla nich jakby modlitwa."
"Czuję się, jakby to była Eucharystia" – mówi jedna z kobiet.
O Jezu."
Kto mi nie wierzy proszę bardzo oto link do całości:
wyborcza.pl/1,75480,10165097,Konrad_Szolajski__Boski_orgazm.html
I tak oto dziennikarz gazety, która z tolerancji zrobiła swego rodzaju fetysz pokazuje jak naprawdę są "tolerancyjni" funkcjonariusze z ul. Czerskiej. Ci sami ludzie, którzy pochylają się w imię swej lewoskrętnej tolerancji nad "prześladowaniami" LGBT i cholera wie kogo jeszcze na drugim końcu świata za dziw na dziwy uważają, że są rzymscy katolicy którzy w jakże ważnej dla każdego człowieka sferze seksu chcą postępować zgodnie ze wskazaniami kościoła. Ba Sroczyński nie ukrywa nawet pogardy dla takich ludzi a co najmniej tego, że uważa ich za chorych umysłowo dziwaków. No co innego gdyby Szołajski zrobił film o ja wiem ludziach, którzy są spełnieni w łożku np. dopiero wtedy gdy wysmarują się fekaliami. O wtedy Sroczyński pochyliłby się nad takimi osobnikami z uwagą i sympatią żądając dla nich tolerancji i akceptacji. Natomiast nie ma akceptacji i tolerancji dla tych przebrzydłych katoli co to chcą stosować zasady swego wyznania w życiu codziennym.
Niechcący a może i chcący Sroczyński więc po raz kolejny ujawnił co GW i jej okolice rozumieją pod pojęciem tolerancja. Tolerancja ale tylko dla naszych poglądów i dla naszych "ulubieńców". Dla innych pogarda lub w najlepszym przypadku zdziwienie, że takie indywidua w ogóle pałątają się po świecie i śmieją mieć inne poglądy i styl życia niż elYta z ul. Czerskiej.