Ten program jest realizowany nie tylko w Polsce. Po pierwsze Czechy, zawsze były pod zaborem niemieckim. Aż 3 królów czeskich było cesarzami Świętego Cesarstwa Rzymskiego Narodu Niemieckiego. Czyli przynależność językowa nic nie miała do rzeczy. Praktycznie potem byli już tylko częścią składową imperium austriackiego. I proszę zauważyć taki maleńki obecnie kraj, jak Austria – czyli dynastia Habsburgów – podporządkowała sobie praktycznie większą część Europy. I najważniejsze, jak uczy historia, nikomu specjalnie to nie przeszkadzało. Nieznane są jakieś powstania ludności czeskiej przeciwko rządom Habsburgów w okresie ostatnich 300 lat.
Openheimer, czyli spółka Beer, po otrzymaniu od Borysa Jelcyna części terenów Jakucji na 99 lat, z ich kopalniami diamentów, stała się monopolistą światowym – 97% produkcji – tego surowca. Co zrobił natychmiast zarząd spółki? No oczywiście, zgadłeś Czytelniku, ograniczył edukację do 5 lat szkoły podstawowej. Obniżył ceny alkoholu i papierosów do poziomu śmiesznego i zezwolił tylko na prowadzenie zespołów folklorystycznych. I jak widzimy, pomimo minięcia ponad 20 lat, nikomu to w Jakucji nie przeszkadza.
Może także być inna przyczyna tego stanu rzeczy, ponieważ zmonopolizowana prasa polskojęzyczna, niemieckich właścicieli, pod zarządem USA, posiada pełną kontrolę nad informacjami, z jakimi wolno się zapoznać lokalnej ludności. A co najciekawsze, nawet w dobie obecnie możliwej, internetu, tzw. wolne strony internetowe ograniczają się do dyskutowania nad tematem komu pani E.Kopacz stawia lody, lub podobnymi. Swoją drogą filmy z oficjalnych wizyt p. E. Kopacz, na przykład w Berlinie, nie pozostawiają złudzeń co do jej poziomu intelektualnego. A podobno tyle mamy intelektualistów i rozmaitej maści ekspertów telewizyjnych od wszystkiego.
Podobnie w Polsce było całkowicie zakazane jakiekolwiek informowanie na temat na przykład Walki Wyzwoleńczej ludów Naga, o czym pisałem. Innymi słowy, mass media tworzą wirtualny świat, zarządzany przez „grupy trzymające władzę” w którym wolno się obracać lokalnej ludności.
Temu służy właśnie całkowita kontrola nad edukacją publiczną prowadzoną przez państwo. Dlatego szkoły prywatne nie mogą się rozwijać. Odrzucam z góry wszelkie dywagacje na temat programów szkolnych. Przecież jeżeli szkoła prywatna prowadziłaby swój własny program, a jej uczniowie zdawaliby egzaminy wstępne na wyższe uczelnie, to znaczyłoby, że ten program jest dobry. I żadne tłumaczenia urzędników o tym, że musi być jednolity system dezinformacji nie są prawdziwe. Podobnie jeżeli studenci prywatnej wyższej uczelni potrafiliby patentować więcej wynalazków, aniżeli studenci tzw. państwowej uczelni, to jednoznacznie świadczyłoby o lepszym systemie w danej prywatnej szkole.
Obecnie mamy dokładnie odwrotną sytuację. Urzędnicy pod naciskiem koncernów tworzą programy powszechnej dezinformacji, które potem są bezwzględnie wdrażane w szkołach. Kontroli tej wymuszonej edukacji służą właśnie testowe egzaminy. Celem takiej edukacji jest wyhodowanie posłusznych niewolników, którzy zupełnie nie będą się orientowali, że są niewolnikami.
Wystarczy ograniczyć ich zdolności poznawcze do czytania biuletynów reklamowych, odpowiednio opakowanych i podsuwanych. Przecież od 1944 roku kontrolą publikacji w Polsce zajmował sie Urząd Cenzury. Czyli nie było to nic innego, jak to, co wprowadził carat po Powstaniu Styczniowym w 1864 roku w Priwislannym Kraju. Może jedyną różnicą było to, że dbano podobnie jak w imperium carskim, czy cesarskim, o wykształcenie techniczne. Liczne dowody wskazują, że szkoły reprezentowały wysoki poziom inżynieryjny. Ale nawet powieści wydawane w owych czasach miały pieczątkę cenzury, Opowiadanie więc obecnie, że H.Sienkiewicz pisał ku pokrzepieniu serc, jest po prostu nieprawdziwe. Sienkiewicz zatarł swoją Trylogią najazd ponad 200 000 armii Moskwicina na Polskę i okupację znacznych terenów Rzeczypospolitej przez ponad 10 lat, a niektórych już na zawsze. To właśnie wówczas straciliśmy Kijów, który prawa miejskie otrzymał w 1492 roku od króla Polskiego. Przecież Sienkiewicz był opłacany przez Kronenberga, tj. plenipotenta Rothschilda. Kronenberg był odpowiedzialny za wywołanie Powstania Styczniowego jako przywódca tzw. stronnictwa „Białych”, a jego sekretarz Majewski był w tym samym czasie przewodniczącym stronnictwa „Czerwonych”. Tak więc widzimy, że dwie rzekomo przeciwstawne partie były w rzeczywistości tą samą grupą. Podobnie jest obecnie. Widać to wyraźnie podczas głosowań sejmowych.
Kronenberg za skuteczne likwidowanie polskich patriotów kupił sobie tytuł barona i monopol na budowę kolei Warszawsko – Kijowskiej, plus monopol tytoniowy. Żadna książka H.Sienkiewicza nie mogłaby się ukazać bez pieczątki „zezowleno cenzuroj”. Nie podaje się również do dnia dzisiejszego, że zniszczenie na przykład Wilna było tak wielkie przez kozaków Złotoreńki, że jeszcze w 100 lat później ludność Wilna nie doszła do poziomu sprzed najazdu w 1654 roku.
Podobnie cenzurę w latach 1950.-1980. prowadziła znana działaczka Komunistycznej Partii Zachodniej Ukrainy, matka A. Michnika, p. H. Szechter i przestępcy sądowego, porucznika sądów wojskowych Szechtera, przebywającego w Szwecji i nie mogącego być deportowanych za zbrodnie sądowe, do Polski z nieznanych bliżej przyczyn. Ale to jest dowodem bezpośrednim prawdziwej władzy w tym Wesołym Baraku nad Wisłą.
Kontrola danego obszaru zawsze ma postać azjatyckiej piramidy. Na szczycie znajdują się fotele twórców pieniądza np. Narodowy Bank Polski w 36% należący do Rothschildów, którzy do kontroli dołów mają wojsko i policję, czyli tzw. resorty siłowe. Poniżej znajdują się bezpośredni dezinformatorzy, czyli użyteczni idioci, jak ich nazywał Goldman, zwany w Polsce Leninem, albo jak to ich w wojsku nazywano – oficerowie polityczni, a obecnie specjaliści od pijaru czyli dziennikarze i mass media łącznie z nauczycielami. A na samym dole znajdują się masy Robotów Biologicznych.
Przypomnę proste przykłady potwierdzające ww. tezę. Po 1990 roku nagle, ni z gruszki ni z pietruszki wylansowano dziurę ozonową. Pomimo faktu, że grubość warstwy ozonowej nad Polską była prawie 3 krotnie większa, aniżeli nad równikiem, odpowiednio 15:450 dabsonów, to właśnie Polaków straszono i do dnia dzisiejszego się straszy czerniakiem i każe kupować rozmaitego rodzaju paskudztwa, zwane kremami ochronnymi, a nie Murzynów w Afryce czy Meksykanów, Hindusów itd. I proszę sobie przypomnieć, ilu to od razu znalazło się dermatologów, kosmetyczek itd. z zapałem nowouryszy niewiedzy i błyskami w oczach, namawiających rodaków do kupowania kremów. Mało tego, ich niewiedza była i jest nadal tak głęboka, że zupełnie nie orientują się, co znaczą owe liczby przy kremach i jakie mają znaczenie. Nie wspominając o tym, że promieniowanie UV wcale nie jest odpowiedzialne za czerniaka, a tylko za raka skóry, stosunkowo łatwo wyleczalnego. Natomiast za czerniaka są odpowiedzialne kosmetyki, o których oczywiście się w tym kontekście nie wspomina.
To działanie na własną szkodę nie jest niczym nowym. Wielcy koryfeusze rewolucji, zaczynając od Robespierre’a czy Dantona, także ginęli z rąk rewolucji. Podobnie ta piramida skonstruowana do kontroli społeczeństwa w bardziej wyrafinowanych zwodach ma nazwę towarzystw naukowych. Takim właśnie lansowanym jako najbardziej prestiżowe towarzystwo jest Amerykańska Akademia Pediatrii APA. Opublikowała ona raport 11 marca 2013 rok na temat stosowania pestycydów w rolnictwie i ogrodnictwie oraz związku tych chemikaliów ze zdrowiem dzieci. Raport z jednej strony podaje, że zawartość pestycydów jest znacznie wyższa w produktach sprzedawanych w supermarketach, aniżeli w żywności ekologicznej uprawianej konwencjonalnie. Z drugiej strony zastrzegła się, że brak bezpośrednich dowodów szkodliwości tych pestycydów. Czyli panu Bogi świeczkę a diabłu ogarek.
Przypomnijmy wiec PT Pediatrom trochę historii. W czasie wojny na świecie, a w Polsce po wojnie, masowo stosowano DDT. Pomimo, że oficjalnie ze względu na toksyczność wycofany został w USA już w 1972 roku, to stosuje się go nadal w krajach afrykańskich i prawdopodobnie Ameryce Łacińskiej. W Polsce był stosowany aż do lat 1990. Pamiętam jak z obawy przed wszawicą, posypywano głowy dzieciom DDT.
Przypomnę, że w POLSCE BYŁ REKLAMOWANY PRZEZ WSZELKIEJ MAŚCI INSTYTUCJE JAKO ŚRODEK NIESZKODLIWY.
Niestety jak to zwykle bywa: mądry po szkodzie. Po przebadaniu przez San Francisco Bay Area kobiet urodzonych w okresie 1959 do 1967 roku, a narażonych na DDT, opublikowano Raport. W związku z faktem, że DDT przechodziło swobodnie przez łożysko, badano 15 000 kobiet z okolic Oklahomy, czyli zagłębia żywnościowego. Krew matki, w celu określenia poziomu DDT, pobierano na krótko przed porodem, lub zaraz po porodzie. Okazało się, że 21% córek tych kobiet miało nadciśnienie. Stwierdzono pełną korelację pomiędzy zawartością DDT we krwi matek, a nadciśnieniem występującym u córek. Kobiety o najwyższej ekspozycji na DDT były o 2,5 do 3,6 razy bardziej narażone na nadciśnienie, aniżeli kobiety nie narażone na DDT przed ukończeniem 50 roku życia. Wiadomo obecnie, że DDT zakłóca produkcję hormonów, zwiększa prawdopodobieństwo wystąpienia cukrzycy, zmniejsza płodność kobiet i prowadzi do porodów przedwczesnych.
Obecnie takim samym pestycydem jest znajdujący się w powszechnej sprzedaży w Polsce związek glifosatu, występujący pod nazwą handlowa Roundupu. Roundup jest zakazany we Francji, Holandii Indiach i wielu innych krajach. Natomiast w Polsce widzimy 18-metrowe spryskiwacze do Roundupu, którymi rolnicy masowo opryskują pola. Za takim spryskiwaczem ciągnie się chmura kropelek Roundupu. Rolnik bez maski wielokrotnie przez nią przejeżdża, nierzadko z dzieckiem na kolanach. Nie znalazłem żadnych ostrzeżeń na stronach sanepidów, czy GIS, o zakazie stosowania tego pestycydu w Polsce. Podobnie Instytut Wsi nie publikuje danych szkodliwości Roundupu.
Już w 1996 roku powstał Protection Act, dokument zmuszający FDA do dokonania oceny szkodliwości pestycydów na zdrowie ludzi. FDA oceniło w sumie 230 pestycydów, tj. aktywnych składników występujących w 870 preparatach handlowych
Gwałtowny wzrost sprzedaży pestycydów koreluje ze wzrostem wydatków w ochronie zdrowia. Trzeba przypomnieć, że produkcja zarówno leków, jak i pestycydów, pochodzi z tych samych koncernów. Do tej pory oficjalnie wycofano dwa pestycydy, zawierające karbofuran i lindan. Nie wiem, czy w Polsce jeszcze się gdzieś po hurtowniach nie pałętają. Nadal brakuje badań, jakie wielkości pozostałości stosowanych pestycydów znajdują się w sprzedawanej żywności. Brak też prac określających na przykad zawartość pestycydów u chorych z chorobą nowotworową. Pestycydy karbaminowe powoduję głęboką neurotoksyczność i są m.in. odpowiedzialne za chorobę Parkinsona. Na wszelki wypadek nie są prowadzone badania, jaka ich wielkość pozostaje w żywności.
A pomimo tego, że wiemy iż Roundup znajduje się nawet w miodzie i mleku kobiet karmiących, to GIS nic w tej materii nie robi, ale z uporem ściga rodziców nieszczepiących swoich dzieci. Ciekawe, nieprawdaż?
Wracając do Amerykańskiej Akademii Pediatrii i jej dwulicowego raportu, otóż te zalecania są masowo reklamowane w Polsce. Z drugiej jednak strony nie informuje się pediatrów, że APA jest finansowana przez koncerny farmaceutyczny naprawdę wysokimi kwotami, o czym pisałem. Polskie Towarzystwo Pediatryczne nie podaje swoich związków z przemysłem, chociaż formalnie taki wymóg istnieje. Także żaden z członków Zarządów Towarzystw Naukowych nie ujawnia swoich powiązań finansowych z przemysłem. Innymi słowy, przeciętny lekarz nie ma pojęcia, czy otrzymywane informacje są reklamami farmaceutycznymi, czy też naprawdę przeprowadzonymi badaniami. I o to chodzi.
Przecież egzaminy specjalistyczne przeprowadza się testowo.
Autorstwo: dr Jerzy Jaśkowski