Jak każda osoba by wytłumaczyć sobie jak świat działa wierzę w wiele nie do końca sprawdzalnych rzeczy: w mity.
Jak każda osoba by wytłumaczyć sobie jak świat działa wierzę w wiele nie do końca sprawdzalnych rzeczy: w mity. Ma wiara na szczęście dla ogółu jest bardzo nieszkodliwa, mam nawet wrażenie, że niektórym, zwłaszcza Czytelnikom portalu Agepo może nawet pomóc. Uprzejme ostrzegam, że jako człowiek wiary wszelkie dostępne mi informacje potwierdzające mą wiarę przyjmuję, a te które jej nie potwierdzają… Nie wszystkie informacje są przecież obiektywne, prawda (czy można zresztą inaczej?)? W ten czy inny sposób w mej wierze trwam i umacniam się.
Ma wiara dotyczy tego jak w czasach paleolitu ludzie się odżywiali. Wierzę, że (i mam nawet sporo dowodów to potwierdzających!) ludzie jedli sporo zwierząt. Zwłaszcza jeśli grupa składała się z dobrych wojowników i mogła zająć najlepsze obszary. W przypadku niedostatku zwierzyny ich dieta stawała się bardziej roślinna (korzonki, owoce, orzechy itp.). Jeśli te źródła żywności zawiodły to przechodzono do jedzenia wszystkiego co “jaskiniowców” nie zabiło a miało choć minimalną liczbę kalorii. Moja wersja mitu zakłada, że w czasie głodu jedzono nawet dzikie zboża oraz dzikie nasiona roślin strączkowych. Dlaczego dopiero wtedy? Podpieram się teorią optymalnego zdobywania pokarmu: zbieranie dzikich zbóż i nasion roślin strączkowych jest dość czasochłonne, ich przygotowanie do produkcji jest również męczące, a sam surowiec wyjściowy również jest podłej jakości (dzisiejsze zboża to rezultat 10000 lat ulepszania zbóż) – z dzikich zbóż można uzyskać produkt w smaku i fakturze podobny do mąki razowej wymieszanej z drobno zmielonymi trocinami. W czasie głodu dobre i to, no ale w czasie dostatku zwierzyny czy korzonków? Takie jest mniej więcej moje wierzenie dotyczące tego jak wyglądała nasza dietetyczna przeszłość. Prawda, że sobie to ładnie w głowie poukładałem?
Gdy jednak doszło do rewolucji neolitycznej i w konsekwencji tego do powstania państwa w naszym menu zaszły dość istotne zmiany: to co kiedyś stanowiło żywność w czasach głodu (zboża oraz nasiona roślin strączkowych) teraz stanowiło podstawę wyżywienia. Miało to dla ogółu ludności dość przykre konsekwencje: jedzenie tej mocno “nieoptymalnej” pod kątem zdrowia żywności spowodowało, że: spadł średni wzrost ludzi, zaczęły szerzyć się takie choroby jak próchnica, krzywe zęby, osteoporoza, choroby autoimmunologiczne (jedną z nich jest RZS potocznie zwane “reumatyzmem”). Dlaczego zboża i rośliny strączkowe nie powinny stanowić podstawy diety.
Dość interesującym faktem jest, że na większości obszarów gdzie rozpoczęto uprawę ziemi, większość zapotrzebowania kalorycznego dostarczały nie pożywne i zdrowe warzywa korzeniowe takie jak: słodkie ziemniaki, ziemniaki, taro itp. a właśnie mniej smaczne i wartościowe pod katem żywnościowym zboża i później również rośliny strączkowe (fasola, groch, bób, ciecierzyca, soczewica). Dlaczego państwo wybrało ten model naszego odżywiania? Czy dlatego, że ówczesny Minister Zdrowia doszedł do tego, że ludzie potrzebują 6-11 porcji produktów z pełnego ziarna? Nie, podobnie jak dzisiaj zdrowie ludności obchodzi rządzących o tyle o ile słudzy nie padają jak muchy. Rządzący dążą do maksymalizacji korzyści własnych.
Tabela przedstawiająca medianę średniej długość życia w przeszłości, średni wzrost kobiety i mężczyzny oraz Pelvic Inlet Depth Index (kliknij ) . Na podstawie tej strony.
Korzyści dla rządzących wynikające ze spożywania przez ludność diety zbożowo-strączkowej:
Filmowe przedstawienie czarnego niewolnictwa.
Z lektury książki “The Art of Not Being Governed: An Anarchist History of Upland Southeast Asia” James C. Scotta wyłania się ciekawy obraz alternatywnego modelu produkcji żywności. Takiego wybranego przez wolnych ludzi, a nie narzuconego przez szeroko pojęte państwo. Mieszkańcy Zomii gdy mieli wybór preferowali żywić się na modłę łowców-zbieraczy lub stosować gospodarkę żarową (wypalali fragment lasu a gdy żyzność gleby spadała opuszczali poletko i pozwalali mu na powrót być pochłoniętym przez dżunglę, co umożliwiało z czasem regenerację wyjałowionej gleby. Sami zaś wypalali inny fragment lasu.) Na swych śródleśnych poletkach uprawiali przede wszystkim warzywa**. Dlaczego wybrali warzywa a nie zboża (głównie ryż?) ? Ponieważ uprawa ryżu co prawda dostarczała największej ilości żywności z jednostki powierzchni, to w gospodarce żarowej uprawa warzyw wymaga mniejszego nakładu czasu na to by wyżywić siebie i swoją rodzinę. Dieta warzywna jest również bardziej urozmaicona, zdrowsza i (subiektywnie pisząc) smaczniejsza (proszę wyobrazić sobie, że 90% tego co jecie to ryż – który to stopień makrobiotycznego odżywiania?). Żywność była uprawiana na wielu małych poletkach, w dużej różnorodności co zapewniało wyżywienie na przestrzeni roku bez potrzeby magazynowania jadła w jednym miejscu (stąd nie można im było za bardzo tej żywności zabrać!) oraz co równie ważne: bezpieczeństwo żywnościowe w przypadku niepogody.
Co nie dziwi podobnie jak i dzisiaj państwa zwalczają wszelką działalność gospodarczą, która nie jest przez nie uregulowana czy opodatkowana, tak państewka graniczące z Zomią “motywowały” mieszkańców tego obszaru by jednak “wrócili do cywilizacji”, jak porządni ludzie. W ramach technik motywacyjnych wykorzystywano m.in.:
Jak widać nic się na przestrzeni czasów nie zmieniło!
Współcześni mieszkańcy Zommi: ludzi, których przodkowie dobrowolnie zrezygnowali z dobrodziejstw opresyjnego państwa. Zdjęcie pochodzi stąd.
Jeśli chcemy zabezpieczyć się na ciężkie czasy pod kątem żywnościowym, to musimy wykorzystać sposoby jak tamci “dzicy z wyboru” i produkować podobną żywność dzięki której ludzie chcący żyć z dala od państwa przetrwali przez tysiące lat. Jakie konkretne gatunki roślin i sposoby produkcji żywności stosować by nikt a zwłaszcza państwo nie zorientowało się, że na danym terenie jest żywność? To temat na osobny wpis. Tworzenie leśnego ogrodu oraz “produktywnego nieużytku” niech będą dla Czytelników wskazówką. Proszę o wpisywanie roślinnych kandydatów do takich survivalowych ogrodów.
*Dla mieszkańca Azji Południowo-Wschodniej równym nieszczęściem był przemarsz wojsk swoich jak i wroga – wszyscy mają przecież równe żołądki! A chłopi-niewolnicy mieli puste brzuchy wojska wypełnić… Polskie przysłowie “jak nie sraczka, to przemarsz wojsk” sugeruje również, że i na naszych ziemiach nie było z tym lepiej.
**Niektóre grupy uprawiały również niewielkie ilości ryżu, głównie ze względu na odziedziczone upodobania kulinarne: mieszkańcy Zomii byli głównie chłopo-niewolnikami, którym udało się uciec od cywilizacji.
Inaczej Zielony Karzel Reakcji. Na blogu pisze o Peak Oil, rolnictwie, diecie czlowieka i hodowli zwierzat ekologii stosowanej, ochronie srodowiska, permakulturze. Ostatni coraz czesciej równiez o relacjach damsko-meskich http://permakultura.n