Bez kategorii
Like

Jak nam się powodzi?

09/06/2012
426 Wyświetlenia
0 Komentarze
8 minut czytania
no-cover

Jak nam się powodzi?

0


 W publikacji „bezlitosna statystyka” autor /Sigma/ wykazuje perspektywy korzystania z emerytur w poszczególnych krajach europejskich, głównie unijnych. Rozpiętość jest kolosalna od 12 lat w bogatej Norwegii, średnio zamożnej Hiszpanii i ubogiej Grecji, do 4 lat / po wprowadzeniu nowego wieku emerytalnego/ w Polsce i Bułgarii. Skrupulat mógłby mieć zastrzeżenia do tej statystyki gdyż o czasie przebywania na emeryturze decyduje nie średnia przeżywalność, ale perspektywa dalszego życia dla ludzi osiągających wiek emerytalny, a najbardziej pożądane jest hasło emerytów z czasów PRL: -„popierajmy partię czynem, umierajmy przed terminem”. Przy zastosowaniu właściwej metody obliczania zmieni się ilość lat przebywania na emeryturze, ale relacje nie ulegną większej zmianie, a o to głównie chodzi.

 Problem leży w tym, że jednym z podstawowych celów UE miało być stopniowe, ale przyśpieszone wyrównanie warunków życia w krajach członkowskich, tymczasem mamy do czynienia ze zjawiskiem nie tylko stagnacji, ale wręcz coraz większego rozwarstwiania się różnic. Nie wróży to niczego dobrego dla przyszłości UE, gdyż powoduje niekontrolowane migracje i zaburzenia życia społecznego.

  

UE nie interesuje się problemem kształtowania warunków życia, a przede wszystkim sytuacją w poziomie dochodu narodowego i zarobków w poszczególnych krajach.

 

Zwracałem wielokrotnie w swoich publikacjach uwagę na nieodzowność wprowadzenia procesu deglomeracji w celu stworzenia możliwości rozwoju dla tych krajów, które z różnych przyczyn odbiegają rażąco od przeciętnych wartości unijnych. W tej grupie znajdują się wszystkie kraje z dawnego obozu sowieckiego, które według danych unijnych oscylują w skali dochodu w granicach 40 -60 % średniej UE. W moim przekonaniu jest to ocena zbyt optymistyczna, jak chociażby podana w ostatnim Małym Roczniku Statystycznym” za rok 2011, z danymi za rok 2009 /sic!/ że PKB Polski przy nominalnej kwocie 11,3 tys. USD na mieszkańca, wyniósł po zrewaloryzowaniu aż 18,9 tys. USD. Jeżeli może było coś podobnego to przed wielu laty, obecnie ta rozpiętość jest wiele niższa i nie przekracza nawet połowy podanej kwoty.

 

 Od samego początku miałem podejrzenia, co do intencji, dla których w 2004 roku nastąpiło masowe włączenie do unijnego raju sowieckich „obozowiczów”, biedaków nieprzystających do światowej oazy dobrobytu, jaką była UE.

 

 Od dłuższego czasu mam pewność, że nie chodziło bynajmniej o podzielenie się tym dobrobytem. Odwrotnie, nawet pozbawiono te kraje tych elementów gospodarki, które mogły wpłynąć na poprawę ich sytuacji materialnej, jak Polski przemysłu okrętowego. Jak zwykle wygrywają Niemcy, które skorzystały z sytuacji i zafundowały sobie wyłączne prawo interwencji państwa w gospodarkę w związku z różnicą poziomu między NRD i NRF. W ten sposób za państwowe pieniądze zmodernizowały sobie przemysł okrętowy przy równoczesnym zakazie podobnej operacji w Polsce, mimo że różnice w poziomie życia były w odniesieniu do pozostałych krajów byłego sowieckiego imperium znacznie większe. NRD bowiem była szczególnie uprzywilejowana kosztem innych „demoludów”./ Przy okazji, może ktoś policzyłby ile do tego interesu dopłaciliśmy/.

 Najprostszym świadectwem różnic jest podane w cyt. publikacji zestawienie zarobków przeliczonych na euro. O najwyższych sięgających 5 tys. euro miesięcznie nie będę wspominał, ale w krajach dotkniętych kryzysem, którym między innymi Polska musi pomagać wynoszą one: w Hiszpanii 2,7 tys. euro miesięcznie, w Irlandii 3,0 tys. euro, w Grecji 2,3 tys. w Portugalii 1,0 tys. a w Polsce 0,8 tys. Waloryzacja tych wielkości niewiele zmienia relacje: dla Irlandii obniży o 0,6 tys. euro, Hiszpanii i Grecji obniży o 0,1 tys. euro realną wartość zarobków, a dla Portugalii i Polski podwyższy o 0,2 – 0,3 tys. euro. Charakterystyczne jest, że Niemcy mające najwyższą wydajność pracy mają płace na względnie umiarkowanym poziomie 3,3 tys. euro, ale to wynika głównie z około 6 milionowej masy cudzoziemców pracujących za dużo niższym wynagrodzeniem

 Okazuje się, że pracujemy na utracjuszy nie mówiąc już o dostarczaniu taniej robocizny. Zupełnie jak za okupacji. 

 Problem leży ciągle w zbyt dużej rozbieżności zarobków, a głównie w braku jakiekolwiek programu działań w kierunku poprawy sytuacji, a przede wszystkim kierunków rozwoju całej unijnej gospodarki.

 

 Unia w obecnym kształcie jest skazana upadek nie ze względu na kryzys wspólnej waluty, ale ze względów strukturalnych. Ci, którzy uważają, że przyczyną kryzysu jest skostniała i biurokratyczna forma władania UE popełniają błąd polegający na tym, że fasadę biorą za istotną treść. Kolosalnie rozbudowany aparat administracji unijnej stanowi głównie zasłonę dymną dla rzeczywistych decydentów. Ujawniło się to szczególnie przy okazji „paktu fiskalnego”, czyli dyktatu możnych w stosunku do poddanych. Niestety bierne posłuszeństwo, jakie panuje w UE, a w którym przewodzi rząd warszawski, nie wróży niczego dobrego. Jedynym rozwiązaniem jest dokonanie przełomu, którego zapowiedzią jest zryw węgierski, tylko że jak dotąd nikt z tchórzliwych poddanych nie kwapi się pójść tą drogą, a przecież nieuchronny upadek UE najbardziej ich pogrąży.

0

Andrzej Owsinski

794 publikacje
0 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758