Bez kategorii
Like

Jak Kubiak kolaborantem został

03/07/2011
556 Wyświetlenia
0 Komentarze
6 minut czytania
no-cover

Jednym ze współpracowników taty Łukaszka był niejaki Kubiak. Ale gwoli ścisłości trzeba dodać, że Kubiak pracował w innym dziale. Bardzo nielubianym dziale.

0


Jednym ze współpracowników taty Łukaszka był niejaki Kubiak. Ale gwoli ścisłości trzeba dodać, że Kubiak pracował w innym dziale. Bardzo nielubianym dziale.
– Ach, ci z tego działu! – zgrzytali zębami wszyscy, kiedy to źle w firmie szło.
– Ach, ci z tego działu – stękał szef, kiedy musiał tłumaczyć, że pensje nie będą na czas.
– Ach, ci z tego działu – komentowali wszyscy kiedy coś im się nie udawało. A Kubiak zachowywał pogodny spokój i robił swoje, chociaż wszyscy uważali go za idiotę, ciągnącego firmę w dół. Co więcej, Kubiak pyskował szefowi a szef ciągle groził mu zwolnieniem.
– Ach, ci z tego działu – szeptali do siebie zatrwożeni pracownicy innych działów i nigdy nie robili tak jak Kubiak aby nie podpaść szefowi.
Było tak do zeszłego tygodnia. Wtedy to do biura wpadł szef. Rozanielony, zaaferowany.
– Udało się! – krzyczał. – Sukces! I to dzięki komu!
Po czym z rozmachem cmoknął Kubiaka w czoło. W pomieszczeniach firmy zapadła pełna konsternacji cisza.
– Tu masz trochę na wydatki reprezentacyjne – dodał zadowolony szef i za pokwitowaniem wręczył Kubiakowi zwitek banknotów.
– To co?! – zawołał zadowolony Kubiak kiedy szef już poszedł. – Robimy imprezę?
– Przecież to na wydatki reprezentacyjne – zaszemrał ktoś.
– Mam to gdzieś – odparł szczerze Kubiak. – Zamawiamy pizzę i piwo, co?
Inni pracownicy zaczęli się zastanawiać.
– Nie ma się nad czym zastanawiać – powiedziała szorstko sekretarka. – Czyżbyście nie wiedzieli, że teraz, w tym kraju, ileś procent ludzi żyje poniżej progu ubóstwa?! Że w tym kraju dzieci umierają z głodu?! A wy chcecie robić imprezę… Nie jesteście godni być Polakami!
– Co więcej – zauważyła zastępczyni szefa. – Przecież to są pieniądze firmowe. Kubiak będzie musiał się z nich rozliczyć.
– Wpiszę, że kupiłem pizzę i piwo – rzucił buńczucznie Kubiak.
– Moim zdaniem – kontynuowała zastępczyni szefa – ten twój bunt jest uzgodniony z szefem. On dał ci te pieniądze i będziesz musiał je rozliczyć, a szef będzie musiał to zaakceptować. To potwierdza moją tezę.
– Jaką tezę? – spytał uprzejmie tata Łukaszka i upił łyk wystałej herbaty.
– To kolaborant! – zastępczyni szefa pokazała oskarżycielsko Kubiaka. – Przyszedł tu w porozumieniu z szefem i za jego wiedzą i zgodą próbuje wmusić w nas pizzę i piwo!
– Tak, to kombinacja operacyjna pod przykryciem – dodał trzeci pracownik. – Wszystkie służby specjalne tak robią. Szef niby nie lubi Kubiaka, a potem wysyła go do nas z pieniędzmi, za które on próbuje się wkupić w nasze łaski. To na kilometr śmierdzi prowokacją.
– Przecież te pieniądze są moje! – zawołał Kubiak.
– Jakie tam twoje, firmowe, a jak szef zaakceptuje twoje wydatki to znaczy, że on o wszystkim wie i zgadza się na to, żebyś kupował pizzę i piwo w pracy. Dlaczego niby ma tobie tak pobłażać? Boś kolaborant!
– Ale szef nigdy mnie nie lubił! – rzucił ostateczny argument Kubiak.
– No właśnie, a teraz nagle tak cię lubi, że daje ci pieniądze? – zapytała z ironią sekretarka. – Kogo ty chcesz nabrać Kubiak na tę twoją pseudoniezależność? Jesteś częścią systemu. Nigdy nie byłeś opozycją. A teraz jesteś tylko kupionym sprzedawczykiem!
– Ale jaki sprzedawczyk – oponował tata Łukaszka.
– A czy pan wie kim był ojciec Kubiaka? – argumentowała zastępczyni szefa. – Czy pan wie, w jakim środowisku on się obraca?
– Zastanówmy się jaki w tym mają cel, szef i Kubiak – trzeci pracownik założył ręce z tyłu i zaczął się przechadzać po pokoju. – Jaki temat chcą oni przykryć? Kubiak, który w porozumieniu z szefem i za jego pieniądze przeprowadza grę operacyjną "piwo i pizza" ma jedno zadanie.
– Jakie? – spytali inni pracownicy.
– Ma nam osłodzić naszą pracę – rzekł napiętym szeptem trzeci pracownik. – Ma sprawić, żebyśmy polubili te wszystkie niedogodności, wady i upokorzenia. Mamy pracę tutaj uznać za… fajną!
– Nigdy!!! – krzyknęli oburzeni pracownicy, oświadczyli Kubiakowi, że nigdy nie pójdą z nim na pizzę i piwo, że jest kolaborantem i że go nienawidzą. Po czym wszyscy poszli. Został tylko tata Łukaszka.
– Nie poszedłeś? – spytał zmęczonym głosem Kubiak.
– Nie.
– Pójdziesz ze mną na piwo i pizzę?
– Pójdę.
– Nie uważasz mnie za tego i tamtego?
– Wiesz co… – zastanowił się tata Łukaszka. – Nie wnikam w to. Po prostu mam ochotę się nażreć i nachlać za firmową kasę.

0

Marcin B. Brixen

Poznaniak. Inzynier. Kontakt: brixen@o2.pl lub Facebook. Tom drugi bloga na papierze http://lena.home.pl/lena/brixen2.html UWAGA! Podczas czytania nie nalezy jesc i pic!

378 publikacje
0 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758