Bez kategorii
Like

Jak Donald Tusk odkrył korupcję

20/07/2012
441 Wyświetlenia
0 Komentarze
6 minut czytania
no-cover

Premier Donald Tusk oburzył się, gdy dowiedział się, że Polsce wciąż istnieje korupcja. Ostro zabrał się do pracy, aby ją zlikwidować. Przedstawienie pt. „walka premiera z korupcją” jest więcej niż zabawne.

0


Lista afer, które wybuchły za rządów Donalda Tuska jest w dłuższa niż najdłuższy papier toaletowy. Żadna z nich nie miała odpowiednich konsekwencji. Warto przypomnieć kilka charakterystycznych. Wiosną ubiegłego roku "Super Ekspress" ujawnił, że wiceminister skarbu z PSL Jan Bury złamał ustawę antykorupcyjną kupując połowę udziałów w spółce. Przy okazji okazało się, że zakres działalności firmy został zmieniony tak, że pokrywał się z zakresem odpowiedzialności ministra. Bury, jest prawnikiem, członkiem Krajowej Rady Sądownictwa. Premier dał wiarę, że prawnik z 20-letnim doświadczenie "zapomniał", że minister może mieć tylko nie więcej niż 10 proc. w spółce prawa handlowego. Rządzący politycy wypełniają oświadczenia majątkowe 2 razy do roku. Gdyby Burego nie namierzyli dziennikarze, to przed wypełnieniem kolejnego oświadczenia sprzedałby udziały i miał spokój.

Nie był to jedyny materiał kompromitujący Burego. Przez pół roku nie mogły ukazać się w prasie zdjęcia i faktura z popijawy ministra Burego na koszt państwa. Dziennikarze podejmowali temat, ale później rezygnowali. Dlaczego? Otóż wystarczy delikatny sygnał od polityków rządzącej partii, że publikacja odbije się na planie budżetowym spółek skarbu państwa i medium "zapomina" o temacie. Niektóre media uczyniły z faktu posiadania dziennikarzy śledczych sposób na przeżycie na rynku. Dziennikarze gromadzą materiały, wysyłają pytania, a medium nie publikuje informacji, tylko reklamy.

Mechanizm "odstępienie" od publikacji za reklamy stał się na tyle powszechny, że zyskał miano "wymuszeń rozbójniczych". Pieniądze, które spółki skarbu państwa wydają na reklamy w mediach powinny być jawne. Nie są i stanowią tajemnicę handlową.

Tusk "odkrywający" nepotyzm i układy jest zwyczajnym hipokrytą. Język z taśm PSL jest bowiem językiem polskiej polityki, niezależnie od barw partyjnych (z chlubnymi, acz nielicznymi wyjątkami). Gdy 2007 r. ujawniłem we "Wprost" taśmy z rozmowy Józefa Oleksego z Aleksandrem Gudzowatym uważałem, że kariera tego pierwszego będzie skończona. Przypomnę: Oleksy, były premier, lider "salonu", dr ekonomii, mówił niczym oszołom, o "kosmopolitycznych gangach", które rozkradły Polskę, o byłym prezydencie, który nie potrafi wyliczyć się z majątku, a także o pomniejszych aferach. Dziś Oleksy jest wiceszefem SLD. 5 lat po ujawnieniu taśm bryluje w mediach. Nikt już nie pamięta co mówił Gudzowatemu. Warto przypomnieć, że Kwaśniewski w pierwszych słowach komentując nagranie nazwał go głupcem (dał się nagrać) i zdrajcą (ujawniał tajemnice organizacji), a nie kłamcą.

Politycy kradną i kłamią. Większość członków polskiej klasy politycznej idzie do polityki, aby się dorobić. Nie chodzi tylko o wysokie rządowe pensje, ale możliwość zatrudniania krewnych i znajomych. Wszystkie kluczowe nominacje w spółkach skarbu państwa są bowiem dokonywane z partyjnego klucza. Żeby było jasne, podobnie było za PiS i SLD.

Nieodłączną cechą demokracji w obecnym wydaniu jest bowiem skok na kasę. Donald Tusk i jego koledzy nie muszą brać łapówek. Oni wyświadczają przysługi. Swoje odbiorą za ileś lat. Problemem polityków nie jest bowiem branie kasy, ale jej legalizacja. Dobrze to ilustruje historia, którą opowidział mi znajomy polityk lewicy. Jeden z ważnych polityków obozu Aleksandra Kwaśniewskiego 6 lat temu szukał pracowdawcy, który wypłaci mu 20 tys. zł miesięcznie, w zamian za 30 tys. zł, które on dawałby mu pod stołem. Został bowiem oszukany na 8 mln zł, a najgorsze było, że stracił również "legalny" milion.

Tuska i jego karierę ciekawie opisał Janusz Palikot w swojej książce "Kulisy Platformy". „To ja mu, kurwa, to i tamto załatwiałem, to ja mu przynosiłem pieniądze walizkami, a to sukinsyn. On mnie wywala, a ja go, kurwa, ubierałem, poiłem winem” – te słowa w książce „Kulisy Platformy” Janusz Palikot przypisuje Mirosławowi Drzewieckiemu, od którego jesienią 2009 roku, po wybuchu afery hazardowej, Tusk zażądał odejścia z rządu. Drzewiecki takie tyrady miał wygłaszać godzinami, pijąc przy okazji. Według Palikota, umorzenie afery hazardowej nie było przypadkiem. „To jest czysta polityka” – podsumowuje Palikot.

Książka Palikota świetnie się sprzedała. Tusk nie podał go do sądu. Bo jak wielokrotnie pisałem. Nie liczy się stan faktyczny, tylko nagłośnienie. Dziś Tusk wykorzystuje "sezon na PSL" do wzmocnienia swojej władzy. Ale nie do rozpoczęcia sanacji.

 

 

 

 

 

0

Jan Pi

938 publikacje
0 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758