Od rekonstrukcji rządu, minęło już kilka dni, tysiące skrajnych i umiarkowanych komentarzy, ale jak pomiędzy określonymi stronnictwami występują odmienne opinie, tak możemy mieć pewność, że szersza publika nie pozna wszystkich przyczyn zmian.
Jedni uważają, że „jądro wolności” w postaci eks prominentnych działaczy powiązanych z Unią Wolności opanowało z powrotem sytuację w Polsce i przywróciło status quo, co wskazuje, iż amerykańska władza nad III RP jest niemalże nieograniczona. To z pewnością rozjaśnia przyczyny wyboru na urząd prezydenta – Andrzeja Dudy, a także różnego typu interwencje ze strony amerykańskiego ambasadora, jak w przypadku veta, głowy państwa. Być może także w tym przypadku ustąpienie ministra Macierewicza jest spowodowane twardymi negocjacjami w sprawie zakupów strategicznych systemów uzbrojenia dla armii polskiej. Z drugiej strony przeciwnicy takich hipotez uważają, że jaskrawa postawa i narodowo – katolickie poglądy „pogromcy WSI” są bardzo niekorzystnie przyjmowane na Zachodzie pod względem wizerunkowym. A jak podkreśla rząd, „chodzi o wzmocnienie relacji z UE”. Oczywiście, nie takich „populistów” europejskie i światowe elity potrafiły już tolerować, ale w interesach nie ma sentymentów. Nasz dzielny minister zaszkodził przecież poważnie francuskiemu przemysłowi zbrojeniowemu, który miał w ręku już spory kontrakt… a przy tym wciąż popychany do rozszerzania sankcji na Rosję. W dodatku udało mu się także przyszyć łatkę polityka „prorosyjskiego” mimo jego działań kompletnie przeciwstawnych tej teorii. Podobnie wzorowo prowadzonemu marketingowi politycznemu w MON, przy wybitnym udziale wiceministra Kownackiego, nie udało się jednak uniknąć wielkich wizerunkowych wtop. Przede wszystkim nie powiodło się oddalić zarzutów prof. Szeremietiewa na temat nieprzejrzystości budżetu MON, jak również jego wydatków (Dwie notatki o tym samym). Do tego negocjacje w sprawie Patriotów i wielkie rozmijanie się w liczbach stawiają powagę ministra i jego załogi pod znakiem zapytania. Inna sprawa, że teraz mają oni poważne usprawiedliwienie, gdyż nie pozwolono dokończyć im dzieła, aby powiedzieć – sprawdzam. Na korzyść poprzednich zarządców MON przemawia jednak powołanie WOT a także ożywienie polskiego przemysłu zbrojeniowego, jak i mała rewolucja kadrowa w wojsku, po smoleńskiej klęsce. Wracając do krytyki, to nawet tylko te wymienione powyżej czynniki to już spory kapitał polityczny, aby utrącić ministra polskiego rządu. Polska nie chce najwyraźniej iść konfrontacyjną drogą – Orbana. Zasadnicze pytanie polega na tym, czy w ogóle może?
Biorąc pod uwagę naszą bliskość w stosunku do wielkiego rosyjskiego sąsiada, a także nową strategię bezpieczeństwa USA, że Chiny i Rosja są dla nich teraz głównymi przeciwnikami, to odwołanie „agresywnego” ministra może mieć realne uzasadnienie. Tym bardziej, że Niemcy zdają się trzecim wielkim partnerem tego wielkiego układu chińsko – rosyjskiego, który ma ścisły wymiar ekonomiczny, polityczny i militarny. Francja, dostojna i wyrachowana, jest również zadowolona z korzyści jakie mogą ewentualnie płynąć ze wzajemnej współpracy, więc dodatkowo wzmacnia to porozumienie. Polska, mimo że zdominowana aktualnie przez wpływy amerykańskie, nie stara się powielać błędu z II wojny światowej i wkraczać do rozgrywki, pod względem aliansów, z niczym. Co jest tylko częściowo prawdą, bo jeżeli amerykańska eskpozytura w III RP aktualnie zarządza państwem, to zwrot w kierunku niemieckim jest bardziej spowodowany strategią „jankeską” dążenia ku blokowi krajów jednej cywilizacji. Jest też inna opcja, zależna ściśle od gospodarki Niemiec – Polska nie może sobie po prostu pozwolić na obecnym stadium rozwoju na otwarty konflikt. Tak naprawdę jeśli popatrzymy na aktualną wartość polskiego przemysłu i naszego rynku, to nie mamy prawa dziwić się, że prezes Kaczyński obrał strategię” powrotu do współpracy z UE – Niemcami, z podtulonym ogonem”. To przykre, ale innego wyjścia nie ma. Plan Morawieckiego, czy innego najlepszego pomysłodawcy, nie zadziała przecież w 4 lata. A zaległości są potężne. Dlatego pamiętajmy przy tym, jak niewiele znaczymy, a jednocześnie, w jak wysokim stopniu Stany Zjednoczone przyczyniły się do rozwoju gospodarki niemieckiej, czy południowokoreańskiej. Miejmy przy tym na uwadze jeszcze jedną kluczową wadę ministra Macierewicza. Lubił chwalić się niczym. „Pierwszy raz w historii możemy czuć się bezpieczni”. Przecież każdy średnio rozgarnięty Polak ma świadomość, że takie stwierdzenie jest nieuzasadnione i po krótkim okresie przebudowy armii wręcz śmieszne. Nawet potężny Izrael nigdy nie czuje się nazbyt pewnie. Podobnie winno być z Polską. Dlatego w tym momencie lepsze gwarancje bezpieczeństwa i rozwoju daje nam „jądro wolności”, chociaż dla wielu stanowi to bolesne przeżycie.
Jeden komentarz