Język służy komunikacji. Ale nie w Polsce. Najnowszy przykład – rzekomy bojkot Euro 2012 na Ukrainie.
Do Kaczyńskiego strzelają wszyscy – myśliwcy z Platformy, snajperzy Niewymownego, z pukawek Ziobryści itd. Za bojkot. Jaki bojkot? Czego bojkot? Informacja, że się nie jedzie kibicować, to żaden bojkot. To tylko stwierdzenie, że trudno podawać rękę komuś, kto ma niezbyt czyste. Ziobro stawia się sam poza nawias. A szkoda. Wyżej go ceniłem. Przeceniłem.
A do Lwowa warto zawsze przyjechać:
…by porównać:
…i zapamiętać:
Post scriptum: oczywiście nikt nie nawołuje do bojkotu rozgrywek, a jedynie loży honorowej.
Gadanina, że na „bojkocie” stracą ludzie, to zwykła manipulacja.
A cóż, a cóż mają do roboty politycy na iwętach*? A po co jadą tam na nasz koszt? Czy nie płacimy za ambasadora, konsulów itd.? Czy nieobecność na jakimś tam meczu JE Prezydenta z Małżonką obniży jakże wysoki prestiż międzynarodowy Rzeczpospolitej? Toć przecież nie I, ani II, lecz III!
* autor wie, jak się pisze to słowo, ale w pidżinpolu tak się będzie ono niebawem pisać.