Przegrane przez Teresę May ostatnie parlamentarne wybory w Wielkiej Brytanii osłabiły jej pozycję w negocjacjach „brexitu”.
Przegrane przez Teresę May[i] ostatnie parlamentarne wybory w Wielkiej Brytanii osłabiły jej pozycję w negocjacjach „brexitu[ii]”. Pomimo, że jest ona takim samym członkiem zachodniego establishmentu, jak wszyscy nasi pozostali „przywódcy”, to media korporacyjne prowadziły przeciw niej kampanię, a służby specjalne spreparowały kilka „zamachów terrorystycznych”, w nadziei jej kompromitacji, odwrócenia proporcji w parlamencie i w końcowym rozrachunku odstąpienia od Brexitu.
Jak zawsze w takich przypadkach, zamachowcy zostali zabici na miejscu i okazało się, że byli oni już na listach służb specjalnych, które ponownie ich „nie upilnowały”. W ostatnim zamachu, na londyńskim moście, jeden z uczestników był rok wcześniej bohaterem dokumentalnego filmu na temat Państwa Islamskiego (ISIS[iii]). Można go było oglądać w tym obrazie na zebraniu islamistów pod złowrogą czarną flagą, ale nawet takie dowody nie zdopingowały służb specjalnych do jego aresztowania, a wręcz przeciwnie, użyto go szybko w planowanym akcie terroru „false flag[iv]”.
Inny członek zachodniego establishmentu, prezydent USA Donald Trump, również znajduje się w niełasce oligarchii rządzącej Zachodem. W ramach „przygotowania” do jego uczestnictwa w zbliżającym się spotkaniu G20 w Hamburgu[v], amerykański parlament szykuje pakiet totalnych antyrosyjskich sankcji, mający karać jakąkolwiek działalność gospodarczą zagranicznych korporacji na terenie Rosyjskiej Federacji. Ponieważ większość wielkich europejskich firm jest głęboko w taką działalność zaangażowana, przy jednoczesnym ich udziale w gospodarce Stanów Zjednoczonych, to opracowywane sankcje stwarzają groźbę potencjalnych kar ze strony amerykańskiego wymiaru sprawiedliwości. Unijni przywódcy są tym już dziś zaniepokojeni. Waszyngtoński „deep state”[vi] stawia Trumpa przed alternatywą storpedowania tych sankcji przed wyjazdem do Hamburga i dostarczeniem tym samym kolejnych „dowodów” na swoją agenturalną działalność w interesach Rosji, lub ich przyjęcia, co w konsekwencji spowoduje rebelię Europejczyków i dostarczy mocnych przykładów jego braku umiejętności przewodzenia Zachodowi.
Narastające rozdźwięki w ramach struktur władzy rozpadającego się na naszych oczach zachodniego Imperium Zła, uwidaczniają się też w odniesieniu do III RP.
Obecny agenturalny ( waszyngtoński) reżim PiS znajduje się w teatralnym starciu z Brukselą i Berlinem reprezentowanymi przez gauleitera[vii] Donalda Tuska i jego bandę spod znaku PO. W wyniku czego, Unia ma „karać” Polskę za uchylanie się od przyjmowania muzułmańskich „uchodźców” i inne „niedemokratyczne” praktyki.
O ile Tuski i PO apelują do najbardziej podłego odłamu społeczeństwa III RP, „polskojęzycznych europejczyków”, o tyle PiS mami swą retoryką uczciwych lecz naiwnych Polaków. Jak do tej pory uchyla on się od akceptacji muzułmanów, ale cichaczem stymuluje dalszą emigrację obywateli III RP i zastępuje ich banderowcami ze wschodu. Obiecuje Polakom gruszki na wierzbie w postaci odbudowy przemysłu, bankowości i infrastruktury. Nie mówi przy tym jakimi funduszami, jakimi technologiami, przy pomocy jakiej siły roboczej, a przede wszystkim pod kierunkiem jakich specjalistów planuje on tego wszystkiego dokonać?
Przez 30 lat III RP, PiS na równi z pozostałymi politycznymi bandami prowadził destrukcję i sabotaż Polski, we wszystkich możliwych dziedzinach. Wszystkie „reformy” III RP nosiły znamiona rabunku i/lub celowego sabotażu państwa i narodu.. PiS na dodatek, ze „świętym Lechem Kaczyńskim” na czele odpowiada za likwidację de jure polskiej państwowości poprzez wynegocjowanie i ratyfikowanie Traktatu Lizbońskiego. Dziś III RP to technologiczna , cywilizacyjna i kulturowa pustynia. Po 30 latach, rozpędzonych, lub przeniesionych na emerytury, inżynierów, nauczycieli, wykwalifikowanych robotników, itd., itd,. nie da się już zebrać i spożytkować. Taki proces wymaga wielu pokoleń rzetelnej i mozolnej pracy, na którą nie ma czasu w dzisiejszej sytuacji III RP.
Gdyby okupant pozwolił Polakom na własną produkcję chociażby łopat, to zapewne ruszyłaby ona w oka mgnieniu. Ale łopaty na polskim rynku są chińskie, lub dobre niemieckie, a hodowanych w Polsce jabłek nie wolno sprzedawać (sankcje). Tak więc trzeba tumanić Polaków wielkim przemysłem high-tech[viii], bo możliwość jego stworzenia niknie w mrocznej perspektywie dalekiej przyszłości.
Ale nawet przy założeniu, że wszystkie te „gruszki na wierzbie” są efektem niemożliwych, aczkolwiek autentycznych dobrych chęci PiSu, to i tak plasuje się on w plejadzie zdrajców i sprzedawczyków Polski. Nieustanne judzenie przeciw Rosji i Rosjanom, oraz sprowadzenie amerykańskiego okupanta na naszą ziemię, jest w zupełności wystarczające.
Według rosyjskich politologów Polska jest jednym z pięciu państw świata (nie licząc USA), które prowadzą otwarcie wrogą politykę w odniesieniu do Rosji. Państwa te to Ukraina, Litwa Łotwa, Estonia i Polska.
Historia białego i czerwonego imperium rosyjskiego spowodowała to, że wszyscy bez wyjątku jego sąsiedzi zostali przez nie wchłonięci, lub przynajmniej okrojeni terytorialnie. Fakt ten musi powodować autentyczną i całkowicie zrozumiałą niechęć do Rosjan i ich państwa. Jednakowoż geopolityka zmienia się błyskawicznie na naszych oczach. Narody i autentyczni ich przywódcy pojmują, że dziś groźbą dla świata są Stany Zjednoczone i ich broń w postaci islamskiego terroryzmu. Wspólne niebezpieczeństwo jednoczy byłych wrogów. Dziś nie tylko byłe islamskie republiki sowieckie, takie jak Kazachstan, ale także Gruzja, po niedawnej wojnie z Rosją w 2008 roku, Mołdawia pomimo tlącego się konfliktu w Naddniestrzu, Rumunia, Słowacja, Węgry, orientują się na sojusz z Rosją.
Z tego grona odpada wymienione powyżej pięć państw, które są całkowicie zdominowane przez obce agentury, a ich społeczeństwa charakteryzują się niewyobrażalną głupotą. Wstyd i hańba, a przede wszystkim nieszczęście, że była Wielka Polska znalazła się w tym gronie „sezonowych państewek” .
Nawet jeśli obawia się Rosji i dla przykładu, pragnie się z tego powodu storpedować budowę rurociągu bałtyckiego, to można tego jedynie próbować dokonać ofiarując Rosji współpracę, jako alternatywę sojuszu z Niemcami. Bezsilne groźby i opluwanie pcha ją jedynie w objęcia Niemiec. To powinien rozumieć każdy polityk, ale nasi „patrioci” jakoś nie pojmują tej oczywistości. Czyby? A może tylko posłusznie wykonują czyjeś polecenia?
[i] https://en.wikipedia.org/wiki/Theresa_May
[ii] https://en.wikipedia.org/wiki/Brexit
[iii] https://en.wikipedia.org/wiki/Islamic_State_of_Iraq_and_the_Levant
[iv] https://en.wikipedia.org/wiki/False_flag
[v] https://en.wikipedia.org/wiki/2017_G20_Hamburg_summit
[vi] https://en.wikipedia.org/wiki/Deep_state_in_the_United_States
[vii] https://pl.wikipedia.org/wiki/Gauleiter
Unikajacy stereotypów myslowych analityk spraw politycznych i gospodarczych Polski i swiata