Idź szukaj wybieraj!
05/03/2012
482 Wyświetlenia
0 Komentarze
5 minut czytania
Pomyślałem sobie dzisiaj, że chcę widzieć w każdym człowieku dobro. Pomyślałem sobie, że właśnie tak patrzę. Oczywiście to spojrzenie stało się skromne i prawie niewidzialne. Gdyby się nadmiernie uwidoczniło, musiałoby przyciągnąć złe oko.
W każdym człowieku znajdziesz dobrą nowinę
Idź szukaj wybieraj
Lecz najpierw uwolnij demona
Przeciągającego cień na ciemną stronę spojrzenia
Zachwyt przemieniającego w podejrzliwość
Tak
Proces czystego widzenia wkracza w punkt alfa po uchwyceniu harmonii nut
Na lutni przebaczenia
Tak
Tajemnica przestaje skrywać Boga w odkryciu dobrej nowiny w sobie
W najcichszym miejscu spotkania
Wolność oddasz drugiemu gdy sam ją odzyskasz
Prawdy mu nie odmówisz gdy sam zaczniesz być prawdziwy
Idź szukaj wybieraj
Na tej ścieżce dojdziesz do trzech słupów milowych
Pierwszy nazywa się post
Pościsz dla odrzucenia zbędnych balastów życia
Dla odzyskania równowagi ducha i ciała
Dla usłyszenia harmonii wytryskującej z owoców pracy jak melodia
Dla pogłebienia czucia energii i wibracji boskich cząsteczek prawdy
W sobie i we fraktalnych rozwidleniach matryc rzeczywistości
Co to za spasiona i rozpasana rasa durniów postawiła świat na głowie
I stwierdziła że post to umartwianie ciała i duszy
Wielka udręka potrzebująca wsparcia na lasce silnej woli
To kosmiczna brednia
Post zaiste jest wielki poprzez pokorę bycia małym
Naturalnym jak ziarnko gorczycy
Otwartym jak skorupa orzecha w żyznej roli
Tylko tak
Trafia w punkt odzyskania omegi nieba i ziemi
Tylko tak
Odnawia w człowieku łaknienie czerpania boskich pokarmów wprost z ciała natury
Drugi nazywa się ofiara
Ofiarujesz siebie ofiarujesz cierpienia radości
Modlitwy dziękczynienia ośmiokrotne błogosławieństwa
Rozbijające głazy kozłów ofiarnych i aglomeracje przepaści
Tak naprawdę nic więcej nie masz
Ani ta kasa którą gromadzisz pod dachem i w bankowych sejfach
Ani ta rozpacz i lament które roznosisz po świecie jak zarazę
Nie mogą być ofiarowane Bogu
Przyjmij za pewnik – bramę ofiarną otwiera drugi człowiek
I jeśli jemu nie oddasz co zostało ci podarowane przez Miłosiernego
Obrócisz w proch zmarnowane nieskończoności ducha
A świadomości nie przenicujesz po niciach świetlistych do duszy
Trzeci nazywa się życie
Oj jak żyjesz
W pokłonie ku boskości czy na czworakach
Prosto czy w pokurczeniu
Oj jak żyjesz
Na podobieństwo tragarza pamięci ciężkiej jak kamienie młyńskie
Na podobieństwo pielgrzyma przygarniającego do siebie owieczki
Oj jak żyjesz
Jak małpa skaczesz po gałeziach drzewa poznania dobrego i złego
Lecz nie potrafisz w ludzkim sercu posadzić drzewa miłości
Oj nic nie skłoni nas do lamentu nic nie przewróci nas w grobie
Życie nie pędzi na złamanie karku nie zanika jak echo w studniach śmierci
Tu gra filharmonia mistrza słowa dźwięku pokochania milczenia
Świątynia serca promieniuje czyści kurz umysłu
Tu jesteśmy orkiestrą
Jeśli nie potrafisz dotykać instrumentów smakować śpiewu tańca
Idź klaszcz w dłonie
Idź uśmiechnij się do nas
Idź uklęknij w schronie adoracji przed zamętem osłonić skrzydła
Weź za rękę to dziecko którym jesteś po opuszczeniu klatki
Pokochaj to dziecko które jutro się urodzi
I nie uciekaj przerażony pod płaszcz potępienia okrywający postać
Zawstydzający postać pragnącą uzdrowienia
Idź szukaj wybieraj
Życie kwitnie ku ukochanej perspektywie plonów zmartwychwstania
I pogrąża kwiaty w rozpuście pośród jęków hedonistycznych kanibali
Mówią
Do tych ostatnich świat należy
Ale mówią też słusznie
Po takim świecie nie zostanie kamień na kamieniu
Idź szukaj wybieraj.