Idiotyzmy Korwina-Mikke: „zakaz palenia” a „wolność”
20/11/2011
492 Wyświetlenia
0 Komentarze
6 minut czytania
To zdumiewające, jak bardzo zmanipulowano i wypaczono pojęcie wolności.
Skoro nawet człowiek, uważany przez swoich fanatycznych zwolenników (i samego siebie) za doskonale logicznego, dał się zwieść i uległ wszechogłupiającej manipulacji – to świadczy to tylko o tym jak dalece rozwinięte są techniki manipulacyjne – tak subtelne, że nawet nie czujemy, nie podejrzewamy, kiedy robią nam wodę z mózgu.
To zdumiewające, jak kwestia "zakazu palenia" budzi w ludziach (przeważnie palaczach) nostalgię i tęsknotę za utraconą wolnością, jak podnoszą się głosy o "ograniczaniu wolności" – podczas gdy tym samym ludziom na codzień nie przeszkadza utrata wolności w znacznie ważniejszych kwestiach.
To zdumiewające, jak bardzo zmanipulowano i wypaczono pojęcie wolności.
Otóż prawda, która może niektórych zszokować jest taka, że "zakaz palenia" nie jest ograniczeniem wolności – tylko bardzo drastyczną ochroną wolności.
Jest to jedyny chyba przepis, który w tym dzisiejszym, chorym świecie – sprzyja wolności i zwiększa jej ochronę – a nie, jak większość przepisów, ogranicza ją.
"Wolność" – nie oznacza, że "wolno mi" robić co mi się podoba. Wolność to nie jest wbrew pozorom "róbta co chceta"
Wolność to jest brak przymusu. Wolność pochodzi od "wolnej woli" (a nie od "wolno mi")
Wolność oznacza, że nikt nie może mnie do niczego przymusić, wbrew mojej woli.
To bardzo ważne, zwłaszcza w rozsrzygnięciach prawnych, żeby zrozumieć, że Wolność jest bardziej "bierna" niż "czynna", bardziej "defensywna" niż "ofensywna".
W odniesieniu do palenia papierosów – wolność oznacza, a na pewno powinna oznaczać, że nikt nie może mnie zmusić, żebym wdychał dym papierosowy wbrew swojej woli.
Albo patrząc z drugiej strony – ja nie mam prawa nikogo zmuszać, żeby wdychał dym papierosowy wbrew swojej woli.
I zakaz palenia w miejscach publicznych idzie w tym kierunku – chroni przed przymusem wdychania dymu papierosowego wbrew swojej woli – a więc chroni wolność – ale niestety robi to przypadkowo… i tak samo drastycznie jak nieskutecznie.
Taki zakaz nie powinien być w ogóle potrzebny!
Powinno to być normalne, że aby zapalić potrzebuję na to zgody wszystkich "współoddychaczy" – czyli osób, które wdychają to samo powietrze, które ja w danej chwili chcę wzbogacić papierosowym (czy jakimkolwiek innym) dymem.
Jak to powinno wyglądać w praktyce?
Kiedyś świat stał na głowie, bo "normalne" było "że się pali" – i jako odstępstwo od normy dopuszczalne były miejsca dla "niepalących" (np. lokal dla niepalących lub przedział dla niepalących w pociągu)
Potem chciano postawić swiat na nogach – ale ktoś wziął za duży zamach i świat wykonał pełen obrót- i znowu stoi na głowie – teraz "normalne" jest, że "nie wolno palić" i świat idzie w kierunku całkowitego zakazu palenia, żeby w ogóle nie wolno było palić.
(I ponownie zwracam uwagę, że jest to rozwiązanie "chroniące wolność" – a nie "ograniczające wolność")
Gdyby świat stał jednak na nogach a nie na głowie – to "normalne by było, że się nie pali" – że przestrzeń publiczna jest "niepaląca" – ale jako odstępstwo od normy dopuszczalne są miejsca "tylko dla palaczy"
Innymi słowy – to nie miejsca dla "niepalących" powinny być wydzielane i oznaczane – tylko miejsca dla palaczy (np. "palarnie", albo lokale "tylko dla palaczy")
Ponadto palenie na przystanku (lub w innym "miejscu publicznym"), w momencie kiedy na ulicy nie ma żywego ducha – nie powinno być karane mandatem, skoro nie ma tam nikogo kto mógłby być zmuszony do wdychania dymu.
Za to palenie w miejscu nie wyszczególnionym obecnie jako "publiczne" – ale za to w obecności innych przypadkowych osób (np. przed wejściem do centrum handlowego, lub na ulicy) – powinno być niedopuszczalne, właśnie dlatego, że zmusza się do wdychania dymu osoby tam przechodzące.
PS. Tytuł notki jest oczywiście pewnym nadużyciem, za co muszę przeprosić Pana JKM – ale szczególnie jemu i jego sympatykom chciałem zwrócić uwagę na to jak łatwo ZAPOMNIEĆ o istocie WOLNOŚCI, o jej najprostszej definicji, którą jest BRAK PRZYMUSU, poprostu, ni mniej ni więcej.