„Nasze” media, gdy ktoś nie chce czegoś w Brukseli podpisać, piszą, że to jest obciach przed „całą Europą”.
Pierwszym zdaniem, które samodzielnie (po czterech godzinach ciężkiej pracy..) przeczytałem w „Rén-Mín-Rì-Bào” („Dzienniku Ludowym”, czyt: „Rzenminrzypao”) w czasach Zé-Dōnga Máo brzmiało: „Faszystowskie okrucieństwa rządów Nixona wznieciły huraganowy płomień gniewu rewolucyjnych mas pracujących Stanów Zjednoczonych”.
Dzisiaj reżymowe media nie idą aż tak daleko w uprawianiu poezji politycznej – ale po tym, jak p.Dawid Cameron odmówił podpisania paktu w sprawie €uro, nasz media donosiły, że postawa premiera rządu Jej Królewskiej Mości spotkała się w Wielkiej Brytanii z powszechnym potępieniem. W rzeczywistości – jak mógł zauważyć każdy, kto sobie włączył Internet i zajrzał na strony brytyjskich dzienników – 80% prasy brytyjskiej stanęło po stronie Premiera – i stał się On niemal bohaterem narodowym.
Na drugi dzień „nasze” media – które relacjonowały „właściwą” postawę Brytyjczyków zanim jeszcze zdołali oni ją przyjąć – już nic o tym, na wszelki wypadek, nie mówiły.
„Nasze” media, gdy ktoś nie chce czegoś w Brukseli podpisać, piszą, że to jest obciach przed „całą Europą”. W rzeczywistości – jak może jeszcze pamiętamy – w jedynych dwóch referendach (Francja i Holandia) większość była PRZECIW powstaniu UE.
Ech – w czasach piekłoszczyka Máo wszystko było przynajmniej jasne…