Bez kategorii
Like

Hunowie na herbatce u cioci, czyli pożytki i zagrożenia Twittera

18/04/2012
439 Wyświetlenia
0 Komentarze
6 minut czytania
no-cover

Rozmontowałem Przemysława Wiplera – zajęło mi to jakieś dwa tygodnie i doprowadziłem go do tego, że zaczął wyzywać i wyć, pokazując swoją chamską twarz.

0


 

Przyznam, że dość długo ociągałem się z zalogowaniem się na twitterze. Nie za bardzo wiem dlaczego, ale jakoś się opierałem i opierałem. Ale teraz nie żałuję – daje on politykowi same korzyści, ale stwarza też kilka niebezpieczeństw.
 
Najpierw o korzyściach – czasami robi się coś, co nie nadaje się na bloga, czy na jakąś dłuższą wypowiedź w mediach, a idealnie pasuje do formy mieszczącej się w 140 znakach. Dziś na przykład piszę o tym, co powiedziałem na debacie o Azerbejdżanie i Armenii, zauważyłem, że portal www.wpotylicę.pl jest miejscem reklamowania się AECR, czyli partii europejskiej, której częścią jest PiS (co stawia pod znakiem zapytania "niezależność" i "uczciwość" twórców portalu), pochwaliłem się sobotnią sesją Akademii Windsor, której jestem patronem. Żaden z tych tematów nie nadaje się na dłuższą formę, ale na małą wrzutkę jak najbardziej – no, może poza refleksją nad "niezłomnymi i prawymi" braćmi K.
 
TT daje też ogólną orientację w tym, co nęci i kręci dziennikarzy. Jest jak membrana odbierająca najlżejsze ruchy w światku polityczno – medialnym. Pozwala skutecznie śledzić, co w dziennikarskiej trawie piszczy.
 
Za pomocą TT można informować zainteresowanych swoją działalnością, co powoduje, że mniej jest gap, które co chwila się pytają: "A co Pan tam w ogóle w tym PE robi?" Ci, co cię śledzą, wiedzą na bieżąco, co robisz i nie zadają niemądrych pytać. To pozwala na zajęcie się swoją robotą, a nie ciągłe odsyłanie do swojej strony internetowej lub strony PE.
 
Na TT można się też trochę pobawić. Ja, na przykład, zająłem się stalkingowaniem Pawła Grasia. Zobaczyłem bowiem, że codziennie rano zaśmieca on twitter pisząc jedynie: "dzień dobry po bieganiu". Uznając za śmieszne i komiczne to, że rzecznik rządu ma tylko tyle do powiedzenia, zacząłem się najpierw do niego domagać życzenia narodowi również dobrej nocy, a potem – jak to nie skutkowało – rozpocząłem proces tworzenia haiku, inspirowanych codziennymi wpisami Grasia. Podobno zrobiły one furorę i zaczęły żyć swoim życiem, a haikowy makak robi już karierę międzynarodową. Efekt? Rzecznik zaczął rzecznikować, a nie zaklinać rzeczywistość, żeby dzień był dobry, a noc spokojna.
 
Ale TT stwarza zagrożenia. Ja na przykład rozmontowałem Przemysława Wiplera – zajęło mi to jakieś dwa tygodnie i doprowadziłem go do tego, że zaczął wyzywać i wyć, pokazując swoją chamską twarz. Od razu suchara wyczułem i odkryłem w nim beksę. Potem okazało się, że wszyscy się zorientowali, że to jednak chłopię bardziej, niż twardy zawodnik (taki na przykład, jak Paweł Graś, który z humorem przyjmował moje naigrywanie się z jego "DD"). TT stanowi więc dla mięczaków i powolnych umysłowo zagrożenie – bo dosyć szybko wychodzi, kim są i jacy są. To bywa zabójcze, bo szybko dekonspiruje słabeuszy.
 
Twitter jest też niebezpieczny, bo zawsze znajdzie się ktoś, kto zada celne pytanie, na które – jeśli nie masz sprawy przemyślanej – nie potrafisz sensownie odpowiedzieć. Tam też dosyć szybko wychodzi, czy masz poczucie humoru, dystans do siebie, autoironię i wiedzę. Czy też może pracują na ciebie aparaty partyjne i jacyś spece do wizerunku. Tu szybciej, niż na blogu czy w tv wyjdzie, czyś głupek, kiep, głąb i kretyn. To dobrze, bo eliminuje z życia twittowego stwory jedynie partyjne, które świecą tylko blaskiem odbitym od swojej partii. Dekonspiracja cieniarzy wychodzi stosunkowo szybko. Na TT nie znajdziesz Poręby, Błaszczaka czy Niesiołowskiego.
 
Ogólnie, żałuję, że tak późno odkryłem TT. Ale tak samo miałem z jazdą na nartach czy nurkowaniem – zasmakowałem w nich już jako człek wiekowy, ale sprawiają mi dziś nie mniejszą przyjemność, niż gdybym zaczynał jako berbeć. Zapraszam wszystkich na TT. Chociaż może, biorąc pod uwagę to, co się dzieje pod moim blogiem, to raczej jak zapraszanie Hunów do wpadnięcia na popołudniową herbatkę do cioci Marysi. Ale, niech tam – wpadajcie! Rozruszamy to towarzystwo! Jeszcze nie wiedzą dotychczasowi twitterowicze, co potrafią zrobić moi fani.

 

0

Marek Migalski

283 publikacje
0 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758