Homofobia jest OK!
10/11/2011
614 Wyświetlenia
0 Komentarze
8 minut czytania
Wśród grup i organizacji nawołujących do blokady Marszu Niepodległości w Warszawie znalazła się m.in. Kampania przeciw Homofobii oraz stowarzyszenie Lamba.
Marcin Hałaś– Homofobia jest OK – chętnie podpisałbym się pod takim hasłem. Tyle tylko, że już sam termin homofobia wyjęty jest z języka, jakim posługują się aktywiści (terroryści) ruchu pederastii. Nie piszę „ruchu gejowskiego”, bo słowo „gej” również zostało ukute przez nich. W języku polskim istnieją nie obraźliwe określenia: homoseksualista, pederasta i nie ma powodu, żeby odchodzić od nich na rzecz słowa gej. Zacznijmy jednak od samej homofobii. Drugi człon tego wyrazu, czyli „fobia” sugeruje, że mamy do czynienia z czymś nienormalnym – wszak fobia to zaburzenie nerwicowe, lęk przed czymś, co dla normalnego człowieka jest zjawiskiem oczywistym. Jeżeli przyjmiemy, że istnieje coś takiego jak homofobia – automatycznie uznamy homoseksualizm za zjawisko normalne, bo tylko wobec takich można odczuwać fobię. Równolegle istnieją także rzeczy, w stosunku do których odczuwamy naturalny wstręt i nie jest to żadna fobia – nie ma urynofobii, smrodofobii, ekstrementofobii i tak dalej, istnieje za to naturalny dystans do substancji i zjawisk niehigienicznych.
Homoseksualizm normalny nie jest – jakby na sprawę nie patrzeć. Ani z punktu widzenia prawa naturalnego (seksualność jest zachętą do rozmnażania się, a nie wartością istniejącą samą dla siebie, dlatego musi być skierowana wobec płci przeciwnej), ani z punktu widzenia religii (prawa boskiego). Jeżeli nawet odrzucimy koncepcje prawa boskiego – pozostaną nam narzędzia wypracowane na gruncie filozofii. I tutaj warto sięgnąć do starych dobrych koncepcji Platona, który kryterium etycznym czynił estetykę (to co piękne jest również dobre). I trudno uznać, żeby seks dwóch mężczyzn mieścił się w jakichkolwiek kategoriach piękna. Tak więc homoseksualizm nie jest normalny, ani z punktu widzenia prawa naturalnego, ani boskiego, ani etyczno-estetycznej tradycji cywilizacyjnej. Dochodzimy do ważnej sprawy: żeby uznać homoseksualizm za coś normalnego (równoprawnego) trzeba najpierw zanegować te trzy porządki. Ewentualnie – z drugiej strony, wersja dla mniej świadomych wyznawców paradygmatów politycznej poprawności – uznawanie homoseksualizmu za zjawisko normalne i pełnoprawne równoznaczne jest z zanegowaniem trzech najważniejszych dla człowieka porządków: naturalnego, boskiego i cywilizacyjnego. Dopiero na ich gruzach może wyrastać nowy układ wartości, czy raczej antywartości, za którym, notabene, w ostatnich wyborach parlamentarnych opowiedziało się ponad 10 procent Polaków. Trudno o dobitniejsze świadectwo spustoszenia w umysłach Polaków, skoro poparli oni program destrukcji tego, co cywilizacja nasza budowała przez 2 tysiące lat.
Warto sprzeciwiać się terrorowi środowisk homoseksualnych, chcących zmusić społeczeństwo do uznania tej aberracji za coś normalnego. I warto podkreślić, że nie ma to nic wspólnego z jakimkolwiek brakiem szacunku dla osób o homoseksualnej orientacji. Pozwolę sobie tutaj na osobistą dygresję. Znam kilka osób o orientacji homoseksualnej – są wśród nich ludzie sztuki i pióra. Cenię ich i szanuję. Jest to jednak szacunek dla człowieka. O ich orientacji seksualnej dowiadywałem się często po kilkunastu latach naszej znajomości – najczęściej od postronnych „życzliwych” informatorów, co w żaden sposób nie zmieniało mego pozytywnego nastawienia do danej osoby. Albowiem dopóki orientacja seksualna pozostaje prywatną, intymną, nie manifestowaną sprawą człowieka, wszystko pozostaje w ramach ogólnie akceptowalnej umowy społecznej. W jej myśl sprawy intymne powinny pozostawać intymne. Każdy może prywatnie realizować swoje preferencje seksualne, które pozostają kwestią upodobań i sumienia, jeżeli tylko nie naruszą prawa i dobra innych osób (dlatego penalizacji podlega np. pedofilia czy gwałt). Społeczeństwo w żaden sposób nie zakazuje praktyk homoseksualnych, ani nie napiętnuje osób, które je uprawiają. Mimo to homoseksualiści zerwali swego rodzaju obyczajowy consensus – stworzyli agresywne lobby, gotowe odsądzać od czci i wiary każdego, kto mu nie przytaknie. Posłużę się nieco wulgarnym przykładem: gdybym był onanistą – nie brałbym udziału w paradach masturbatorów, ani żądał od społeczeństwa uznania tej czynności za równoprawną z aktem seksualnym. Gdybym dopuścił się zdrady małżeńskiej – nie zakładałbym stowarzyszenia cudzołożników, ani nie żądałbym od społeczeństwa uznania, że zdrada jest równoprawna wierności. Gdybym wreszcie był homoseksualistą – nie afiszowałbym się z tą aberracją, lecz starał się o jej zachowanie w możliwie najgłębszej dyskrecji. I nie byłby to bynajmniej objaw moralnej schizofrenii, lecz normalne zachowanie człowieka, którego życie intymne może ulegać perturbacjom, a nawet odstępstwom od normy, ale nie znaczy to, że o perturbacjach tych ma informować cały świat i żądać uznania odstępstw za normę.
Obecnie trwa wojna cywilizacyjna. Frontmenami strony negującej tradycje i wartości cywilizacji chrześcijańskiej stali się homoseksualiści, a właściwie pewien ich odłam – wojujący i roszczeniowy. Właśnie do jego przedstawicieli kierować należy stanowcze stwierdzenie: homoseksualizm nie jest ani normalny, ani estetyczny. Nie życzymy sobie, żeby był promowany i przedstawiany jako normalne, estetyczne, równoprawne z heteroseksualnym zachowanie człowieka. To proste stwierdzenia, które mamy prawo głosić – nie tylko w ramach przysługującej każdemu wolności wypowiedzi, ale także jako realizację imperatywu stwierdzania rzeczy oczywistych. Niestety, wiele wskazuje na to, że na tę wolność szykuje się zamach, a w niektórych krajach już się dokonał. Jakiś czas temu pojawiła się informacja o wyroku sądowym wydanym w Szwecji, gdzie skazano pastora, który publicznie stwierdził, że pederastia nie jest normalna. Jak widać – członkowie homoseksualnego lobby chcieliby zablokować nie tylko Marsz Niepodległości, ale znacznie więcej. Także naszą wolność do uznawania porządku i prymatu prawa naturalnego, praw religii i kanonów cywilizacji.