Krytyka mediów.
O destrukcyjnej sile mediów pisze w najnowszym numerze tygodnika Wprost Zbigniew Hołdys. "Dziś w Polsce nie ma już elit i autorytetów (…) Nie ma ośrodków intelektualnych (…) Nie ma kół dyskusyjnych" – konstatuje muzyk i publicysta. A co mamy w zamian? Mamy media. I korzystamy z nich. "Dzięki łatwości dostępu do mediów, każdy człowiek dostał do ręki narzędzie o straszliwej sile destrukcji. Może zniszczyć drugiego, nie wychodząc z domu" – pisze Hołdys. Według muzyka, niszczenie ludzi stało się normą społeczną. Dla niektórych – sposobem na życie.
Przypomnijmy, że w ostatnich dniach o Zbigniewie Hołdysie było głośno z powodu rozstania się z tygodnikiem Wprost. Serwisy plotkarskie informowały, że to Lis wyrzucił Hołdysa, prawicowi publicyści (m.in. Rafał Ziemkiewicz), że wyleciał za krytykę premiera Tuska w felietonach na łamach tygodnika Wprost. Media podawały, że kością niezgody okazał się felieton "Piramida zwierząt", a Hołdys wyjaśnił, że chodzi o artykuł "Egipt, moja mała pomoc naukowa". Muzyk dodał także, że sam zrezygnował ze współpracy z Wprost i nikt go nie wyrzucał. Nadal trzyma kciuki za Wprost pod kierownictwem Tomasza Lisa.
Zbigniew Hołdys na swoim Facebooku ostro skrytykował media opisujące jego odejście z Wprost słowami (pisownia oryginalna):
"Felieton, który przytaczają obsrane pudelki i pismaki z "Uważam Rze" (wPolityce.pl), a za nimi biedacy… z PiS jak Migalski, pochodzi sprzed wielu tygodni i nie o niego chodzi. Opadają mi ręce". Portal wPolityce.pl, młodzi twardziele prawicy z Karnowskim na czele, wysmażyli swoje urojenia i nadali im status faktu. Nikt mając mnie tu na fejsbuku jak na pa……telni nie zapytał mnie o to, czy to prawda. Dziś większość najpoważniejszych (sic!) portali jak stado baranów powieliło ten syf – i tak oto syf ów stał się prawdą (…). Dziennikarstwo dzisiaj stoczyło się do rynsztoka, nikt już nie pyta o prawdę, nie sprawdza, patrzy jedynie czy kłamstwo dobrze brzmi – i jazda. Mamy gdzieś prawdę i czytelników"
Najwiekszym zlem, na które cierpi swiat, to nie sila zlych, lecz slabosc dobrych - Charles Louis Montesquieu