Niemal 30 policjantów rannych w starciach z tłumem, który krzyczał przed budynkiem parlamentu „hańba”, „dymisja” i „mniej policji, wiecej edukacji” – tak może wyglądać relacja z październikowych zajść w Warszawie. Póki co to obrazek z Madrytu.
Rannych w wojnie ulicznej zostało w sumie ponad 60 osób, z czego prawie połowę stanowili policjanci wezwani przez gabinet tamtejszego premiera do spacyfikowania tumu okupującego budynek Kongresu Deputowanych.
Tłum, susznie zmęczony 24 proc. bezrobociem, recesją, drastycznymi cięciami w budżecie po stronie społeczeństwa i zapowiedzią kolejnego etapu popadania w nędzę, poszedł zaprotestować. W jedynym miejscu, które nadaje się po pokazania swojego niezadowolenia wybrańcom narodu. Wybrańcom, którzy jak raz, swoich diet oczywiście nie obcinają.
Premier: spałować tłum!
Policja zareagowała gwałtownie – pałki, gumowa amunicja i katowanie losowo wybranych osób wystarczyło, żeby w stronę policyjnych kordonów poleciały kamienie i barierki. 26 osób trafiło do madryckich aresztów.
Same zajścia miały bardzo dramatyczny charakter. Bo tylko część demonstrujących rozpierzchła się po średniowiecznych uliczkach Madrytu. Większość pozostała na miejscu siedząc z rękami wzniesionymi w górę i skandując „Ręce w górze to nasza broń”.
Późnym wieczorem kilkuset demonstrantów w spokoju kontynuowało protest, głównie na siedząco, na wprost policyjnych kordonów na placu Neptuna w pobliżu gmachu Kongresu Deputowanych.
Wtorkowa manifestacja odbyła się pod hasłem "Okupuj Kongres". Do udziału w zgromadzeniu wzywało za pośrednictwem sieci społecznościowych wiele organizacji i ruchów zrzeszających tzw. oburzonych. W manifeście jednej z organizacji, zamieszczonym na stronie internetowej, napisano, że "demokracja została skradziona, a 25 września ma ona zostać odzyskana".
Wzmocnione siły policyjne obstawiły po południu budynek Kongresu Deputowanych, który przypominał szczelnie chronioną twierdzę. Policjanci zostali zmobilizowani mimo zapewnień organizatorów demonstracji, że jej uczestnicy nie będą wdzierać się do budynku. Rozmieszczono ponad 1000 funkcjonariuszy.
Rząd kłamał w żywe oczy
Demonstrujący wzywają do nowych wyborów, twierdząc, że polityka oszczędnościowa prowadzona przez rząd Mariano Rajoya nie pokrywa się z obietnicami wyborczymi Partii Ludowej.
W czwartek rząd ma przedstawić wstępny projekt budżetu na 2013 rok zawierający kolejny pakiet cięć, który zakłada zredukowanie płac urzędników, pozbawienie ich premii świątecznej, podwyżkę podatku VAT oraz obniżenie zasiłków dla bezrobotnych. Pierwszy pakiet cięć budżetowych na rok 2012 został uchwalony w kwietniu br. i wśród licznych oszczędności przewidywał szczególnie redukcję wydatków na oświatę i służbę zdrowia.
Prawie jak w Polsce?
Widzicie podobieństwa do polskiej sytuacji? Przyjrzyjcie się, gdzie wzrasta zatrudnienie – komendy wojewódzkie i miejskie policji przyjmują na krawężnika praktycznie każdego, kto przyjdzie. Tusk szykuje oddziały pacyfikacyjne, bo wie, co czeka go późną jesienią po ogłoszeniu planu oszczędnościowego Platformy Obywatelskiej.
Nie dajcie się jednak oszukać. Jeśli chcą oszczędzać, niech obniżą swoje diety i obetną dodatki do pensji rządu oraz pracowników ministerstw. Stawiam dolary przeciwko orzechom, że my będziemy zlizywać tynk ze ścian a diety posłów i senatorów nie drgną nawet na milimetr.
Dbam o to, zeby nie powtórzyl sie 1307 rok. Procesy winny byc sprawiedliwe. Albo glosne. A umowa spoleczna obowiazywac wszystkich