HISTORIA KOŁA Najsamprzód chciałbym uspokoić czytelników. Tekst ten nie jest zawoalowaną reklamą armatury łazienkowej. Nie jest on także opisem dziejów miasta sławnego pochodzeniem zeń pewnej poczytnej pisarki, z którą jestem związany pochodzeniem rodzinnym. Uchyliwszy zatem niewczesne potencjalne zarzuty o konkrektynizm, możemy z lubością zanurzyć się w rzecz samą, o ile sformułowanie to nie nasuwa czytelnikom skojarzeń pornograficznych. Zanim wyjaśnimy bez cienia wątpliwości, kto mianowicie wymyślił KOŁO, spróbujmy zamyślić się przez chwilę nad jego wszechobecnością w naszym życiu. Kręcimy się w kółko wokół ziemskiej osi, wraz z Ziemią zaś wokół słońca. Dalej wraz z układem słonecznym robimy to samo wokół jądra galaktyki itd. itp. Czasoprzestrzeń też podobno przypomina powierzchnię kuli czyli poruszając się po prostej do przodu wylądujemy w końcu (lub w nieskończoności) w tym samym miejscu i o […]
HISTORIA KOŁA
Najsamprzód chciałbym uspokoić czytelników. Tekst ten nie jest zawoalowaną reklamą armatury łazienkowej.
Nie jest on także opisem dziejów miasta sławnego pochodzeniem zeń pewnej poczytnej pisarki, z którą jestem związany pochodzeniem rodzinnym.
Uchyliwszy zatem niewczesne potencjalne zarzuty o konkrektynizm, możemy z lubością zanurzyć się w rzecz samą, o ile sformułowanie to nie nasuwa czytelnikom skojarzeń pornograficznych.
Zanim wyjaśnimy bez cienia wątpliwości, kto mianowicie wymyślił KOŁO, spróbujmy zamyślić się przez chwilę nad jego wszechobecnością w naszym życiu. Kręcimy się w kółko wokół ziemskiej osi, wraz z Ziemią zaś wokół słońca. Dalej wraz z układem słonecznym robimy to samo wokół jądra galaktyki
itd. itp. Czasoprzestrzeń też podobno przypomina powierzchnię kuli czyli poruszając się po prostej do przodu wylądujemy w końcu (lub w nieskończoności) w tym samym miejscu i o tym samym czasie. Słowem jesteśmy zupełnie skołowani .
Koło należało pierwej nie tyle wymyślić co je zademonstrować. Próbował to uczynić niejaki Kol-umb a wcześniej nieco jego teść znany jako Jan z Kol-na, po którym Kolumb miał odziedziczyć mapy Atlantyku.
Niezwykle skutecznie demonstrowano zalety koła w czasie tortury, która zwana była łamaniem kołem właśnie. W wieku, który właśnie upływa, znaczne połacie globu łamane były tak zwanym kołem Andrieja Amalryka. Ten radziecki dysydent ukazał bowiem istniejące systemy ustrojowe dokładnie w postaci koła a nie na osi kartezjańskiej. Wtedy komunizm i faszyzm znalazły się tuż obok siebie jako dwa punkty na skrajnej prawicy i skrajnej lewicy. Każdy, kogo życie zaznało obu tych systemów, nie ma wątpliwości jak bardzo koło Amalryka trafnie ujmuje bliźniaczość obu tych ustrojów.
Gdy obserwujemy świat na progu III Tysiąclecia, rodzi się optymistyczna pokusa aby ideę koła Amalryka przetransponować na zjawiska pozytywne.
Tak oto rodzi się nam koło ANAMORU, które przyjemnie kojarzy się z AMOREM. Na skrajnych punktach lewicy i prawicy znajdzie się w nim z jednej strony ANARCHIA a z drugiej MONARCHIA.
Zarówno anarchia jak i monarchia mają na swym sumieniu rozmaite historyczne grzeszki ale o dziwo nadchodzi wielka szansa aby w przyszłości dopełniły się w szlachetnym posłannictwie i przyniosły skołowanym i sfrustrowanym ludziom i ludom upragnioną ulgę. Stąd apetyczny wygląd naszej bomby łączącej symbolicznie obie te idee.
Na koniec winniśmy czytelnikom wyjawić mesjanistyczną prawdę i ujawnić im wynalazcę koła. Działo się to w czasach, kiedy jeszcze nie stosowano nazwisk w dzisiejszym znaczeniu. Pewien polski kmieć tak długo jeździł wozem na kwadratowych graniastosłupach aż im się starły kanty i wóz potoczył się bez wysiłku …….na kołach. Nazwano go na pamiątkę tego wydarzenia po prostu KOLEŚ. I bardzo poważano, bowiem wymyślił on na raz nie jedno koło ale od razu cztery a przy okazji rozwiązał monumentalny problem filozoficzny znany jako kwadratura koła.
I tak pieszczotliwie przezywany on jest do dziś jako przysłowiowy polski cwaniak.
Z tego tytułu życzę Wam, moi drodzy aby starły się nam w nowej, oby lepszej epoce liczne kanty tak bardzo uprzykrzające nam życie i równie bezsensowne jak kwadratowe koła . No może jednego Kanta zostawcie – Immanuela. Jako obywatel Królewca jest w końcu Polakiem.
MAKARY ANARCHANIOŁ