Impulsywny minister finansów, skłonny do zachowań histerycznych to naprawdę nie najlepszy gwarant naszych pieniędzy szczególnie w sytuacji w której żeby obsługiwać długi zaciągnięte przez ekipę Tuska, musimy pożyczać przynajmniej 180 mld zł rocznie.
1. Wczoraj podczas porannych glosowań w Sejmie, miała zapaść decyzja czy projekt ustawy o podatku bankowym przygotowany przez klub Prawa i Sprawiedliwości zostanie skierowany do dalszych prac w Komisji Finansów Publicznych czy też odrzucony.
Taki wniosek złożyła w czasie debaty podczas pierwszego czytania posłanka Platformy. Ponieważ podczas debaty budżetowej minister Rostowski mówił o tym, że rząd pracuje także nad jakąś formą podatku bankowego, prowadzący ten projekt ustawy w imieniu klubu Prawa i Sprawiedliwości poseł Paweł Szałamacha, poprosił o głos i zadał pytanie ministrowi finansów.
Zapytał dlaczego rząd chce odrzucenia projektu ustawy o podatku bankowym (czyli chce lekko traktować sektor finansowy), a jednocześnie forsuje bardzo wysoki dodatkowy podatek od wydobycia miedzi, który wykańcza KGHM (a więc wysokie opodatkowanie gospodarki realnej) radykalne podniesienie wieku emerytalnego i sankcjonuje wypłaty wysokich premii dla swoich ludzi. I dodał czy państwo to robicie świadomie czy tak to po prostu wychodzi?
2. O głos poprosił minister Rostowski, wszedł na trybunę i wpadł w histerię. Krzyczał, że jest głęboko zeszokowany ( nie zszokowany), że Prawo i Sprawiedliwość działa na rzecz lobistów (nie lobbystów) inwestorów zagranicznych i nie broni narodu polskiego. Wstyd mi za was, wstyd, wstyd wykrzykiwał.
Mieliśmy już różnych ministrów finansów spokojnych i impulsywnych (jak na przykład prof. Kołodko) ale żaden z nich nie krzyczał z mównicy sejmowej na kogokolwiek. Co więcej z reguły na pytania udzielali merytorycznych odpowiedzi, nie podnosili głosu, a tym bardziej nie krzyczeli.
Tym bardziej może dziwić to zachowanie Rostowskiego. Zwłaszcza, że istota pytania posła Szałamachy potwierdza się w działaniach rządu Tuska. Podwyższenie podatku VAT, składki rentowej o 2 pkt. procentowe, teraz drastycznie wysoki podatek od KGHM, to wyraźny wzrost opodatkowania gospodarki realnej i jednoczesna osłona dla niezwykle zyskownego sektora finansowego.
Trzeba przypomnieć, że tylko sektor bankowy uzyskał w roku 2011 wyjątkowo wysokie zyski mimo przecież nie najwyższego wzrostu gospodarczego. Zysk netto tego sektora sięgnął 16 mld zł netto i działo się to mimo tego, że banki zagraniczne zawyżając koszty zasilania swoich spółek córek w Polsce do perfekcji opanowały zgodne z polskim prawem zaniżanie ich wyniku finansowego.
3. Histeria ministra Rostowskiego jak się wydaje wynika przede wszystkim z faktu, że coraz trudniej uprawiać kreatywną księgowość. Wykorzystał już chyba wszystkie sposoby księgowego zmniejszania deficytu sektora finansów publicznych i długu publicznego.
Nakazanie ZUS-owi pożyczania w bankach komercyjnych, żeby sztucznie zmniejszyć dotacje do ubezpieczeń społecznych, wykorzystanie już 13 mld zł z Funduszu Rezerwy Demograficznej, z którego mieliśmy korzystać dopiero od roku 2020, zabranie ponad 10 mld zł z Funduszu Pracy i Funduszu Gwarantowanych Świadczeń Pracowniczych, to tylko niektóre przypadki pokazujące kreatywną księgowość na wielką skalę.
Wszystko wskazuje na to, że ta kreatywna księgowość osiągnęła już wielkość szacowaną na 3-4% PKB czyli 45-60 mld zł i dalej już nie da się już jej uprawiać bo finansom publicznym coraz wnikliwiej przygląda się także Unia Europejska.
Ba zaproponowane podniesienie wieku emerytalnego o 7 lat dla kobiet i o 2 lata dla mężczyzn i to w ciągu 3 miesięcy, niejako potwierdza ,że coraz trudniej jest zapewnić wypłacanie emerytur i rent, przy coraz poważniejszych brakach we wpłacanych składkach ubezpieczeniowych.
Ponad 2 mln Polaków, którzy wyjechali do Anglii i Irlandii ,odprowadza składki ubezpieczeniowe do systemów emerytalnych tamtych krajów, od 3 mln umów śmieciowych odprowadzane są albo symboliczne składki ubezpieczeniowe albo w ogóle ich nie ma ale w tych dwóch sprawach mimo zapowiedzi, rząd Tuska nie zrobił nic.
4.Jeżeli tego rodzaju zachowania Rostowskiego będą się powtarzać (a to jest już drugie po straszeniu w Parlamencie Europejskim wojną i koniecznością wyjazdu z Europejczyków do USA na zielona kartę), to rzeczywiście powinniśmy się zacząć poważnie martwić o stan publicznej kasy.
Impulsywny minister finansów, skłonny do zachowań histerycznych to naprawdę nie najlepszy gwarant naszych pieniędzy szczególnie w sytuacji w której żeby obsługiwać długi zaciągnięte przez ekipę Tuska, musimy pożyczać przynajmniej 180 mld zł rocznie.