Pamiętacie? Na wykład z fizyki wchodzi zasłużony nauczyciel sowieckiej Akademii Nauk i zaczyna:
– Już starożytni Rosjanie, a na pewno i Grecy…
1.
Przedstawiona wyżej anegdota jest równie stara, co historia stalinizmu w Polsce (zwanej wówczas peerelem). Bo nagle okazywało się, że co prawda radio wynalazł Marconi, ale niezależnie od niego niejaki Popow. Z kolei konserwy mięsne to dzieło rosyjskiego uczonego nazwiskiem Puszkin, jak celnie zauważył ludek nad Wisłą.
I tak było praktycznie w każdej dziedzinie.
W odległych czasach moich studiów kursował w odpisach fragment artykułu Trybuny Ludu z lat 1950-tych, który gloryfikował rzeczywistość naszego Wielkiego Brata. Mniej więcej tak: Na zachodzie jest wiele różnych samochodów osobowych. Ale robotnik wie, że tak naprawdę są one takie same. Ich pozorna różnorodność jest po to, żeby tylko wyłudzić jak najwięcej pieniędzy od klasy robotniczej. A w Związku Radzieckim produkuje się tylko jeden model samochodu osobowego. Ale radziecki robotnik wie, ze jest on najlepszy na świecie, bo za jego produkcję odpowiadają najlepsi na świecie radzieccy inżynierowie i technicy.
I dalej w podobny sposób m. in. o wiecznych piórach i długopisach.
2.
Świadomość imperialna. Ta sama, która przez kilka wieków kazała nachylać się angielskim dżentelmenom nad kulturami krajowców z ciekawością równą tej, jaką przejawiają małoletni chłopcy rozkopujący mrowisko.
Ta sama, która sowieckim oficerom w ledwie co podbitym Lwowie kazała kwitować wszelkie pozostałości „pańskiego” (polskiego) państwa krótkim: Znajem, u nas uże zawod postroili..
Zasłyszane przez mojego dziadka, dotyczyło… pomarańcz, jakie jeszcze się zachowały w sklepie, a które to pochodzący znad Jeniseju lejtnant widział po raz pierwszy w życiu.
Bo co z tego, że nie dojadamy, skoro cały świat nas się boi?
3.
Co dzieje się dzisiaj w Rosji?
Zarzucani informacjami o korupcji, o wojnach na Ukrainie, wcześniej w Czeczenii, zabójstwach niepokornych dziennikarzy, oligarchach, cenach gazu itd. nie widzimy najważniejszego.
Rosja po cichu odbudowała świadomość narodową.
Przecież nie przez przypadek tak bardzo lansowana przez Putina i jego otoczenie jest grupa LUBE!
Wystarczy wsłuchać się w teksty piosenek, żeby pojąć, jak bardzo nowa Rosja odwołuje się do czasów, kiedy jej cień kładł się na wszystkie kraje świata.
A z drugiej strony – miłość do kraju.
Bo Rosja, choć czasem wyrodna, to przede wszystkim Matka.
Jedyna taka na świecie.
Nawet na emigracji Rosjanin pozostaje dumnym Rosjaninem.
4.
Dość mocno udokumentowana hipoteza historyczna głosi, że warescy wojownicy zdążając w górę rzek dotarli do Kijowa i tam założyli Ruś.
Riurik, Oleg, Wariag – imiona wareskie, a więc staroskandynawskie. To tłumaczyło by okrucieństwo władców wschodniego imperium. Jednak taka wizja z punktu widzenia nowego imperium jest niedopuszczalna, bowiem wyraźnie określa przodków dzisiejszych Rosjan jako ludzi stojących niżej na drabinie rozwoju społecznego.
5.
I dlatego nagle okazuje się, że dotychczasowe zapatrywania na (pre)historię Rosji jest błędne. Oto bowiem za kołem podbiegunowym (Półwysep Kolski) rzekomo odnalezione zostały artefakty, świadczące o tym, że na tych terenach istniała kiedyś wysoce rozwinięta kultura. Ba, supermocarstwo światowe, na poły mityczna Hiperborea, praojczyzna ludzkości, zasiedlona przez bogów i półbogów, jeszcze dziś obecnych w mitach rozsianych po całej Ziemi.
Cywilizacja ta miała posiadać umiejętność rozszczepiania atomu oraz dysponować nieznanymi dzisiaj źródłami energii.
6.
Te ostatnie słowa przypisuje się niejakiemu Aleksandrowi Barczenko, który już w latach 1920-tych, na zlecenie samego „krwawego Felka”* prowadził ekspedycję w tamte strony. Oczywiście wg rosyjskich źródeł. Misja, której celem miało być pozyskanie potrzebnej sowietom tajnej wiedzy zakończyła się sukcesem. I to tak wielkim, że jeszcze dzisiaj, po 90 latach, jej wyniki są nadal utajnione.
Wiadomo tylko (wg rosyjskich źródeł oczywiście), że właśnie na Półwyspie Kolskim rozpoczęła się wędrówka człowieka, który uciekał przed katastrofą kosmiczną zwaną Potopem.
Właśnie tam, za dzisiejszym kręgiem polarnym, ludzkość rzekomo przeżyła swój Złoty Wiek.
7.
Kim był Aleksander Barczenko? To kolejny parapsycholog w kręgach sowieckiej władzy z pierwszych porewolucyjnych dekad. Wg bardziej wiarogodnych źródeł był okultystą, poszukiwał Szambali i Yeti. Założył ezoteryczne towarzystwo Jedyne Bractwo Pracy. Mimo tego, że nie ukończył studiów medycznych, po rewolucji został pracownikiem Instytutu Mózgu i Wyższych Funkcji Nerwowych psychiatry Władimira Bechteriewa. Na początku lat 1920-tych rozpoczął tajne badania na zlecenie Czeka w specjalnie utworzonym instytucie.
Czyżby kolejny dowód na zadziwiającą bliskość wczesnej bolszewii i późniejszego o 15 lat państwa Adolfa Hitlera? Czy fakty te wskazują na wspólne, okultystyczne źródło?
Przecież Niemcy po 1933 r. tak samo szukali artefaktów po całym świecie, a „czarne msze” z udziałem wierzchołka SS były faktem (by dostać się do SS, przynajmniej na samym początku, prócz aryjskiego wyglądu trzeba było dokonać aktu apostazji – dokładnie w taki sposób, jak dziś propaguje Armand Ryfiński).
I tu właśnie jest miejsce na przywołanie kolejnego czerwonego zbrodniarza – Gleba Bokija.
Notka w Wikipedii powiada, że to komisarz polityczny, funkcjonariusz Czeka, OGPU i NKWD oraz przywódca czerwonego terroru w Piotrogrodzie; jeden z najważniejszych twórców systemu obozów pracy GUŁag i główny kurator tamtejszego zespołu łagrów. Jego imieniem nazwano statek, którym transportowano więźniów na Wyspy Sołowieckie.
Niezwykle inteligentny, wysoki, szczupły, o ostrym spojrzeniu, urodził się w 1879 r. w Tyflisie. Pochodził ze starej ukraińskiej szlachty. Syn uczonego i generała Iwana Bokija, autora popularnego podręcznika chemii, który umarł na zawał serca, gdy zrozumiał, że wychował potomka na antycarskiego spiskowca.
Po ojcu odziedziczył wielkie zdolności w zakresie przedmiotów ścisłych. Podczas studiów w Sankt Petersburgu związał się z podziemnym ruchem anarchistycznym. Wielokrotnie aresztowany, przebywał na zesłaniu na Syberii. Walczył z białogwardzistami podczas wojny domowej. Członek Czeka od 1921 r., członek Komunistycznej Partii Związku Radzieckiego, laureat Orderu Czerwonego Sztandaru. Wsławił się m.in. tym, że zorganizował siedzibę NKWD na Łubiance w Moskwie.
Miał dwa wcielenia: był jednocześnie czekistą i… mistykiem. Nie wiadomo, czy zainteresował się parapsychologią tylko po to, aby móc rządzić ludzkimi masami i zaprowadzać stan światowej rewolucji, czy też naprawdę pociągały go nauki tajemne. W młodości należał do masonerii. W 1909 r. został przyjęty do loży martynistycznej, której członkami byli Aleksander Barczenko i Mikołaj Roerich.
Oba wcielenia Bokija spotkały się dzięki Włodzimierzowi Leninowi, który w 1920 r. zorientował się, że nowe państwo nie dysponuje odpowiednim systemem szyfrów do przesyłania informacji. Z tego powodu 5 maja 1921 r. powołano radziecką służbę kryptograficzną. Jej dowódcą został Gleb Bokij, który stworzył specjalny, szyfrowy oddział specsłużb. Zaczynał od zaszyfrowanych telegramów, a potem zajął się m.in. podsłuchem radiowym. Po śmierci Lenina i Feliksa Dzierżyńskiego podlegał bezpośrednio Stalinowi.
Oprócz oficjalnej działalności jego oddział prowadził badania nad zjawiskami parapsychicznymi. Współpracowali z nim uczeni różnych specjalności, a nawet syberyjscy szamani. Szukali niekonwencjonalnych środków przekazu dla szpiegów, śledzili aktywność Słońca i ziemskie pole magnetyczne, badali możliwości sterowania pogodą, prowadzili ekspedycje w poszukiwaniu legendarnych krain i magicznych artefaktów.
Wielu zazdrościło Bokijowi sukcesów i poważania u władz. Słynny był jego zakład z szefem radzieckiej dyplomacji Maksymem Litwinowem, który kiedyś zapytał, czym właściwie zajmuje się dowodzony przezeń tajny oddział. Bokij odparł, że wyjaśni mu to na przykładzie, a mianowicie dotrze do jego tajnego sejfu i sprawdzi, co jest w środku. Następnego dnia przerażony Litwinow znalazł w swej zamkniętej na dziesięć spustów kasie pancernej notatkę z podpisem Bokija. Więcej pytań nie zadawał.
Tyle w wikipedii.
8.
Od czasów ekspedycji Barczenki minęło blisko 80 lat.
W 1997 roku doktor nauk przyrodniczych Walerij Demin zorganizował kolejną wyprawę badawczą. W jej trakcie odkryto m.in. resztki brukowanej drogi wiodącej do jeziora Seydozero, liczące blisko 100 m wysokości malowidło naskalne przedstawiające człowieka a także kompleks starożytnych budowli. Ba, odnaleziono także dwa wzgórza, które po bliższych oględzinach okazały się sztucznymi tworami, na dodatek zorientowanymi wg stron świata. Wg rosyjskich źródeł są to piramidy, zbudowane jakieś 40.000 lat temu.
9.
W 2007 r. została zorganizowana wyprawa (przez rosyjski kanał telewizyjny Kultura) w skład której weszli m.in. profesor Dmitrij Subetto i prof. Walerij Czudinow. Wg powołanych już źródeł rosyjskich piramidy miały być wewnątrz puste.
10.
Półwysep Kolski dzisiaj w dużej części stanowi jeszcze obszar dziewiczy, porośnięty tundrą i poprzecinany stosunkowo licznymi rzekami. W części jednak stanowi cmentarzysko nieużywanych już okrętów atomowych, a liczba reaktorów, które nadal działają, sięga już ćwierci tysiąca. Jednak półwysep to nie tylko tundra, przerdzewiałe kadłuby i atom. Po wojnie wydobywano tam rabunkowo surowce. Znajduje się tam również najgłębszy na świecie odwiert (12 km w głąb skorupy ziemskiej), o którym to co rusz opowiada się, że z wnętrza słychać diabelskie wycia. Informacja następnie okazuje się czyimś niezbyt wybrednym żartem.
Jedno jest jednak pewne. Teren ten zawiera w sobie tajemnice, a bliskość poligonu, nad którym zdetonowano największą bombę atomową w historii XX wieku (Car-bomba) czyni go dodatkowo owianym grozą i niedostępnym bez zgody władz wojskowych.
Przy tym jest tak daleko od wszelkiej cywilizacji, że leży poza zasięgiem wyjazdu przeciętnego Rosjanina, nawet, jeśli mieszka w najbliżej położonym Murmańsku. Mieszkańcy reszty świata natomiast mogą jedynie sprawdzić na mapie, gdzie ziemie te się znajdują.
11.
Oglądając fotografie ilustrujące rzekome fakty nie sposób pozbyć się wrażenia, że hiperborejskie „piramidy” są niczym innym, jak… starymi hałdami, stanowiącymi pozostałość po czynnych po wojnie kopalniach.
Również inne „artefakty” mogą być fragmentami podszybia lub zabudowań gospodarczych.
Kto jednak może to sprawdzić?
12.
Portale rosyjskie podają jeszcze jedną informację – otóż starożytni hiperborejczycy używali alfabetu podobnego do… rosyjskiej cyrylicy. Ba, mówili również podobnym językiem.
Czyżby pośród wiecznej zmarzliny zachowało się jeszcze echo?
13.
Świadomość imperialna. Ta sama, która kazała nachylać się angielskim dżentelmenom nad kulturami krajowców z ciekawością równą tej, jaką przejawiają małoletni chłopcy rozkopujący mrowisko.
Ta sama, która trochę wcześniej piórem niejakiego Kadłubka wysyłała do boju z rzymskimi legionistami prapolskich wojów.
Widocznie dzisiaj, w kraju nad Wołgą, każe widzieć w Rosji kolebkę ludzkości.
A przecież jest coś takiego w Rosji, co mimo wszystko kładzie się cieniem zadumy nad losem człowieka.
Bo przecież Rosja to stan duszy, prawda?
Choć to za mało, by utrzymać morale rozpadającego się imperium…
28.10 2014
______________________
* -Feliks Edmundowicz Dzierżyński, pierwszy w historii „kat nad katy”, szef Czeka. Na początku kariery polski rewolucjonista.
2 komentarz