Tu trudno nie streścić i nie odnieść się do słów reżysera i publicysty Grzegorza Brauna, wypowiedzianych w wywiadzie dla tygodnika "Najwyższy Czas" i przedrukowanych w portalu bibula.com.
Przez Polskę przetoczyła się ostatnio fala protestów i demonstracji młodzieży, lekarzy i kierowców. Rozmówca nie odmawia tym osobom szczerości i zaangażowania. Uważa jednak, że są to protesty sterowane przez ludzi bezpieki, którzy "niewątpliwie przy okazji coś tam znowu sobie na nas ćwiczą, jak ćwiczyli np. 11 listopada". Pilnie przy tym poszukują tematu, który nadawałby się na motyw przewodni kryzysu kontrolowanego.
"Bankructwa systemu nie da się już wiele dłużej maskować i szminkować" – ocenia reżyser. – To dochodzi do nas i najbliższy czas pogłębi nasze przemyślenia. "Władza ludowa nie czeka na spontaniczne objawy tych przemyśleń. Sama bierze się za organizowanie i kanalizowanie gniewu ludu".
Bankructwo systemu przyspiesza antagonizmy w obozie władzy, która ubiega się o łaski cesarzowej Merkel i cara Putina. "A jednocześnie nikt nie chce być wyrzucony z okna kancelarii na pożarcie rozsierdzonym, dajmy na to, pielęgniarkom czy górnikom – kontynuuje Grzegorz Braun. – A w niedalekiej przyszłości ktoś wyrzucony zostać musi, bo w kasie manko". Poszczególne sitwy w obozie władzy zabezpieczają więc sobie ścieżki ewakuacji i "kombinują, jakby tu zepchnąć innych z parapetu, a samemu ponownie wypłynąć na fali słusznego gniewu ludu".
Jest możliwe, iż ten kontrolowany kryzys został zaplanowany na tegoroczną wiosnę – ocenia rozmówca, wymieniając kilka faktów potwierdzających tę tezę. Choćby słaby rząd (z minister sportu Joanną Muchą) świadczy, że "poważni gangsterzy najwyraźniej już się tam nie pchają, że zatem być może rząd RP uznany został przez ojców chrzestnych za firmę upadłą, w którą chwilowo nie warto inwestować". Można też spodziewać się prowokacji podczas Euro 2012; ich konsekwencje mogą być poważne i bolesne dla naszego kraju – stwierdza reżyser Grzegorz Braun.