Gospodarka wolnorękowa.*
24/02/2011
431 Wyświetlenia
0 Komentarze
5 minut czytania
Kocham zimę – bo jak jest zima, to musi być zimno i wtedy – narty, łyżwy, sanki, kuligi, widoki przepiękne, słowem – żyć, nie umierać! Ale za prawo do nielubienia zimy, dałbym się pokrajać, bo wolność przekonań, jest ważniejsza dla mnie, niż cokolwiek inne. I dlatego też, nie mam nic przeciwko bilbordowi , autorstwa Pani Moniki Drożynskiej, pod dynamicznym – tak to ujmijmy – tytułem (pisownia oryginalna): Zimo wypierdalaj. Podobnie, choć za Chopinem wręcz przepadam, nie mam nic przeciwko komiksowi, autorstwa Pana Ostrowskiego i kolegów, w którym to komiksie, padły sformułowania powszechnie uznane, za typowe dla wokabularza (jest takie słowo – trust me!) ludzi młodych, dynamicznych i świetnie wykształconych, takie jak (pisownia również oryginalna) : „na chuj on tam […]
Kocham zimę – bo jak jest zima, to musi być zimno i wtedy – narty, łyżwy, sanki, kuligi, widoki przepiękne, słowem – żyć, nie umierać!
Ale za prawo do nielubienia zimy, dałbym się pokrajać, bo wolność przekonań, jest ważniejsza dla mnie, niż cokolwiek inne.
I dlatego też, nie mam nic przeciwko bilbordowi , autorstwa Pani Moniki Drożynskiej, pod dynamicznym – tak to ujmijmy – tytułem (pisownia oryginalna):
Zimo wypierdalaj.
Podobnie, choć za Chopinem wręcz przepadam, nie mam nic przeciwko komiksowi, autorstwa Pana Ostrowskiego i kolegów, w którym to komiksie, padły sformułowania powszechnie uznane, za typowe dla wokabularza (jest takie słowo – trust me!) ludzi młodych, dynamicznych i świetnie wykształconych, takie jak (pisownia również oryginalna) :
„na chuj on tam stoi”, „ta cipa, co tu siedziała”, „efekt koniowalenia”, a nawet – „jebany cweloholokaust”.
Oczywiście, jeśli ktoś się poczuje taką artystyczną ekspresją zniesmaczony, albo nawet – obrażony, może się zwrócić do sądu, który to sąd orzeknie, czy taki rodzaj ekspresji narusza czyjąś inną wolność, czy nie.
Równie oczywiście, Twórcy muszą wziąć pod uwagę, że orzekający w sprawie sędzia, może być zimy fanem i ma w zwyczaju spędzać ją na trasach w Dolomitach, a sędzina, w przerwach pomiędzy skazywaniem różnych zwyrodnialców na dożywocie, delektuje się frazami Scherza h-moll op. 20, ale nikt nie twierdził, że jak wolność, to ma być lekko.
Jest jednak coś, z czym się nie zgadzam jeszcze bardziej fundamentalnie, niż popieram wolność Twórców do wybranych przez nich form wyrazu artystycznego:
Otóż nie mają większych! Mają dokładnie takie same, jak każdy inny obywatel.
I jeśli ktoś twierdzi inaczej, to wykazuje przejawy myślenia totalitarnego – no wiecie Państwo: „zwierzęta równe i równiejsze” itd .
Pozostaje mi jeszcze tylko omówienie technicznego i przyziemnego zupełnie detalu, a mianowicie kwestii – KTO ZA TO PŁACI ?
Odpowiedź jest banalnie prosta, bo płacić powinien artysta, z własnych, pobranych ze swojego konta pieniędzy – za skład, druk, za dystrybucję czy za panel bilbordowy. To przecież oczywiste.
Chyba, że artysta znajdzie sobie prywatnego sponsora, który z własnej kieszeni zapłaci za wspomniany skład, druk itd. itp.
Ale, przepraszam za nieeleganckie (cóż…konwencja taka…) wyrażenie – WARA od publicznych (w tym moich) pieniędzy.
Żadnego brania kasy z Ministerstwa Spraw Zagranicznych czy wspomnianego Dziedzictwa i czegoś tam jeszcze.
Jeśli któryś z Panów Ministrów popiera tego typu twórczość – jego (prywatne) prawo, ale niech pieniądze na sponsoring wyjmie z własnego RORu.
Na koniec- skąd taki tytuł mojej notki?
I przeznaczyło w trybie „z wolnej ręki”.
Nieelegancko zapytam – a z czyjej wolnej, hm?
——————————————
* Gospodarka wolnorękowa – typowa dla III RP odmiana gospodarki wolnorynkowej 🙂