O gwałtownym dojściu do politycznego rozumu premiera Tuska wszyscy wiedzą, wszyscy słyszą i widzą. W swoim stylu – mając swietlany cel zrobienia europejskiej kariery – tak jak przez prawie 7 lat był najzagorzalszym entuzjastą resetu w stosunkach z Rosją i gorącej przyjaźni z Putinem – tak teraz jest największym w Europie zagończykiem kampanii przeciwko Rosji. Tym razem trochę przeszarżował, niezbyt precyzyjnie wyczuł intencje swojej wielkiej protektorki Angeli i musiał włączyć wsteczny bieg; oczywiście, inna jest jego retoryka na wewnętrzym politycznym rynku – inna na europejskich salonach. Tam – jak zwykle – zachowuje się jak „fircyk w zalotach” przymila się do wszystkich możnych.
Zabawna byłaby obserwacja (gdyby nie to, że dotyczy poważnych spraw) – równie diametralnej zmiany politycznych poglądów u większości aktywnych dziennikarzy i publicystów – nie wyłączając wiodących pismaków z GW. Wszyscy gwałtownie zaczęli przemawiac Lechem (i Jarosławem) Kaczyńskim. Oczywiście – każdy gorliwie nadmienia, że właśnie dopiero teraz jest odpowiednia pora – przedtem było to nieskuteczne oszołomstwo itp. brednie. Przypomina się zjawisko tego typu sprzed dwustu lat, kiedy to Napoleon opuścił Elbę, a paryska prasa pisała o krwawym tyranie, który wylądował na południu Francji, później, kiedy osiagnął Lyon – pisano, że Napoleon kroczy z wojskiem w kierunku Paryża, kiedy się do niego zbliżył – wszyscy pisali, że „cały Paryż wita najjaśnieszego cesarza”. Nie świadczy to dobrze o niezależności i morale tej zawodowej grupy, której historia powierzyła „rząd dusz w narodzie” – bardziej nawet teraz, niż w dobie braku mediów elektronicznych.
Byłbym niesprawiedliwy, gdybym w czambuł potępił wszystkich – jest spora grupa żurnalistów, publicystów i pisarzy, którzy nie pohańbili się wysługiwaniem wszelkiego typu pracodawcom i aktualnej władzy. Są dziennikarze opozycyjni, walczący z patologiami rządzącego obozu, są niezależne pisma. Niestety – nie przedstawiają oni sobą masy krytycznej, która byłaby zdolna do sprawowania owego rządu dusz większej części społeczeństwa. W dalszym ciągu spolegliwe wobec władzy i często zakłamane media w decydujacej większości kształtują poglady mniej wyrobionych politycznie kręgów społecznych.
Jest jeszcze jedna rzecz – smutna sprawa, która sprawia, że media, choćby nadzwyczaj krytycznie nastawione do władzy, nie podejmują z reguły tematów nieskończenie ważnych dla kraju; głównie mam na myśli tematy związane z ekonomia i gospodarką, także z obronnościa państwa. Przyczyna tego stanu rzeczy jest dość prosta – większość dziennikarzy i publicystów, to absolwenci studiów humanistycznych, po ukończeniu których się pisze, a nie liczy. Bywa, iż niektóre pieknoduchy popisuja się indolencją w stosunku do nauk ścisłych, uważając się za intelektualną arystokrację. Pomijając jednak te niemadre wybryki – z pełna odpowiedzialnością stwierdzam, że prawie 100 % piszacych woli rozważania na tematy politologiczne, na wyborcze szanse tej, czy innej partii, woli omawiac ze wszelkich stron różne medialne plotki i kryminalne wydarzenia, lubi popisywać się znajomością „niusów”, niż np. brać udział w wielkiej medialnej akcji na rzecz zapewnienia bezpiecznych dostaw paliw dla Polski, czy też przeciwko skrajnie dla Polski niesprawiedliwego pakietu klimatycznego (podpisanego przez PDT – bez jakiejkolwiek konsultacji ze specjalistami).
Oczywiscie – pisanie na przykładowe dwa tematy wymagałoby pewnej wiedzy, pewnego policzenia potrzeb Polski na owe paliwa, sprawdzenia istniejacych umów, pewnej wiedzy dotyczacej budowy terminali i rurociagów. To sprawa niewdzięczna, to nie sprzedaje się najlepiej; fakt, że Polska traci na skutek indolentych rządowych decyzji kilkadziesiąt miliardów zł. i uzależnia się od jednego wrednego dostawcy – nie przesądza o wybraniu tego tematu do pisania. To samo jest z pakietem klimatycznym – gdyby publicyści uczciwie otrzymali swoje świadectwa maturalne, wiedzieliby, iż CO2 jest produktem spalania nie tylko węgla, ale też wszelkiego rodzaju innych paliw i np. Niemcy, Anglia, Włochy i Francja emituja go znacznie więcej niż Polska, ale tylko Polska poniesie finansowe konsekwencje pakietu klimatycznego, gdyż dotyczy on jedynie wielkich instalacji przemysłowych (głównie elektrowni węglowych).
Mam pewną moralna legitymację do poruszania tych dwóch wymienionych problemów, gdyż na te sprawy zwracam uwagę od wielu lat na wielu portalach – niestety – nie widzę żadnego wzmożenia aktywności wśród piszących – zupełnie tak, jakby sprawy, które mogą Polskę położyć gospodarczo na pokolenia – były całkiem nieistotne; „niech może kto inny się tym zajmie – ja wolę spijać śmietankę opisując sensacyjki”.
Gwoli sprawiedliwości muszę napisać, iż prócz nielicznych specjalistów na medialnym forum zajmuje się czasem tymi niewdzięcznymi tematami – jedynie red. Warzecha, a z polityków – poseł Kuźmiuk i marszałek Dorn. Dla tych polityków mam ogromny szacunek – są to jednak głosy przypominające głos wołającego na puszczy…