Bez kategorii
Like

Globalizacja – Prawa autorskie – własność – dostęp do informacji i cywilizacji

17/02/2012
507 Wyświetlenia
0 Komentarze
23 minut czytania
no-cover

Próba refleksji, miedzy innymi, związana z ACTA.

0


 

W związku z globalizacją mieliśmy stracić i zyskać. Pisząc "my" mam na myśli ludzkość i to przez małe "l", czyli człowieki. Abstrahuję to od Polaki, czy katoliki, czy rybaki. Po prostu człowieki – wszystkie. Portugalczyki i Indyki też.

Mieliśmy stracić, na lokalnej kulturze, folklorze, zwyczajach. Później doszły kapitały, firmy, przedsięwzięcia unikatowe lokalne. Biznesowe i nie biznesowe. Na ten przykład na wybrzeżu rybaki są już reliktowe, w zasadzie skansenowe i zgodnie z wytycznymi, planowo się ich postarza, aby wyrzucić. Co prawda to nie przeszkadza innym mieć rybaki…

Zniosło mnie na dygresję – pardąsik..

Zyskać mieliśmy dostęp do dup, o przepraszam! DÓBR kultury i nauki – niepohamowany. Możliwość dowolnej i nie skrępowanej migracji i osiedlania. Możliwość otwartego kształcenia i zatrudnienia w świecie, bez skazy, będąc członkiem wolnego, nowoczesnego świata. Mieliśmy nadrabiać gwałtownie zacofania technologiczne i kapitałowe, które podobnież wytworzył nam socjalizm i również podobnież, była to jedyna rzecz, którą udało mu się wytworzyć dobrze i trwale.

Ten wielki, oślepiający kapitał, co to miał wykaszać te nasze nieporadne i siermiężne geszefty lokane, miał w zamian rozpędzić naszą gospodarkę do prędkości, przy których jej blachy rejestracyjne poodpadają. Istotnie poodpadały, nie tylko one, ale raczej od wertepów manowców, w których się znaleźliśmy.

Postanowiłem stworzyć ten tekst, ponieważ jestem zmęczony i szukam sobie wymówki. Co mnie zmęczyło napiszę w dalszej części. Ogólnie ostatnio jestem wyczerpany, ale się szarpnąłem – natężyłem i teraz muszę odzipnąć, krótki i urywany oddech mam ostatnio.:p

Wracając do tematu, w tej globizacji, strona równania kosztów i strat z grubsza odpowiada przewidywaniom. Można by się rozpisywać i dodawać pozycji, jeśli ktoś uważa za stosowne proszę się nie krępować. Na pewno zaskoczyła wyrazistość tych zjawisk i kontrasty.

Po stronie obiecywanych zysków, które wcześniej nawet zyskami nie były nazywane tylko "dla równowagi", albo w zamian otrzymujemy", czy inne takie, no więc, mamy tam straszny deficyt, w drodze do tego równoważenia, a co dopiero pożytku!

Akurat, wyobraźcie sobie, nie będę pisał o kapitałach i innych wolnościowcach, bo mnie jeszcze głowa rozboli, albo dostanę kurwików i mi żyłka pęknie. Skupię się na innych dobrach i zdobyczach wynikających z globalizacji.

Będąc młodą lekarką, miałem przyjemność korzystać z owoców globalizacji, konkretnie byłem adeptem programowania na amstradach i commodach, atari mniej. Wielka żegluga po nieznanych wodach. Nawet szachy napisałem. Później jakoś mnie zniosło w stronę hardware, ale trzymałem fason i rękę na pulsie. Gdzieś koło 2000 może chwilę wcześniej wyluzowałem. Nie będąc profesjonalistą, czyli nie czerpiąc pożytków z tej zabawy i widząc obłęd w oczach przyszłych młodych-obiecujących pracowników microsofta, postanowiłem zostać zwykłym użytkownikiem. Jeszcze kilka chorób u nich szło się doszukać, ale chyba nikt nie szukał, a jak się powiodło, to rodzina była dumna z syna.

Świat poszedł do przodu. Rozbudowywały się stacje, rozbudowywała się sieć i rozrastał się monstrualnie soft.

Wymyślacze i producenci, tego całego wspaniałego świata, czuli się coraz pewniej na rynku i coraz bardziej niezbędni. Nie bez podstaw. W czasie, kiedy nie wymyślali nowych mocniejszych/droższych wersji hardware/software, zajmowali się uzależnianiem wszelkich możliwych aspektów naszego życia od ich pracy. Kto nie kupuje i nie umie, ten odpada – zostaje w tyle. To zresztą trwa cały czas, to nie jest proces zakończony i chyba nigdy nie będzie. Zawsze zostanie coś jeszcze do "zrobienia", albo "lepiej" robienia.

W tym czasie jakby z chmury wolnych elektronów, wykwitli piraci, na tych wodach terra incognita. Skądś to znamy.

To zawsze tak jest do czasu, aż władcy świata się nie wnerwią, że tracą zyski i ogólnie to nie sprzyja prosperity i ordungowi.

Owi piraci pomijając fakt, że czasem wpadło im pięć złotych na bazarku, to pełnili zaszczytną funkcję przewodnictwa kulturno – naukawego, ubogiej części globacji z tą zamożniejszą podobno – nieco. Ludziska za grosze nabywali, albo ciągnęli dobra. One i tak były na początku zacofane i część zgadzała się tylko na poziomie pirata okładki, ale były.

Naciski, naciski, że zacytuje klasyka.. Ci, którzy tracili zyski, zaczęli naciskać na kontrolujących akweny występowania piratów. Przy okazji wyszło, że piraci się rozproszyli i to wcale nie jest tak, ze oni wszyscy w jednej zatoczce siedzą. Umożliwiły tą wnikliwą analizę coraz doskonalsze metody rozpoznania i lokalizacji, chciałoby się powiedzieć serch and destroy.

Nie mniej naciskano na zarządców terenów występowania dużego odbioru aktywności pirackiej, aby ten odbiór się zmniejszył – najlepiej zamarł. Nie ma odbioru, to i pirat sam zdechnie, nie trzeba się za nim uganiać.

Piraci nie głupi przecież ludzie, dość skutecznie, omijali coraz powszechniejsze obławy w sieciach i realu. Na narzędzia kontroli, odpowiadali oprogramowaniem przełamania, tworzyli też całe nowe sieci zapisu i przesyłu danych, przy możliwie otwartym dostępie do nich.

Rządcy postanowili ujednolicić prawo, zagęścić patrole i chodzić w mieszanych pancernych konwojach – między innymi ACTA.

 

Obiecałem, że wrócę do tego, co mnie zmęczyło. Więc zaczęło się od pomysłu. Wstałem sobie i wpadłem na pomysł, nie miał krawędzi niebezpiecznych, więc postanowiłem nim pomanipulować. Może i bym go zostawił na podłodze (u mnie się sporo pomysłów wala na podłodze), ale jedna dobra dusza, postanowiła wyzwolić we mnie energię, abym podniósł temat. To mówię – dobra. Zobaczymy!

Pomysł ma naturę techniczną. Śpieszę uspokoić humanistów – nie będę się rozwodził. Nie w tym rzecz, zresztą w tzw. tfurczości multimedialnej problem wygląda identico.

Czasy są takie, że aby coś stfożydź, choćby koncepcyjnie i amatorsko, trzeba mieć narzędzie i w konstruktorstwie szeroko pojętym, jak i w sztuce, nie jest tak jak z młotkiem p. Mietka, że on jest dobry dopóki się nie złamie w związku z planowym postarzaniem produktu, co może potrwać, bo p Mietek posiadając tą wiedzę oszczędza i liczy udary.

W przypadku techniki: rysowanie, modelowanie i liczenie konstruktów, tymi rencami, po tej płaszczyźnie rozpaczy, praktykuje się, co prawda, na studiach i wcześniej, ale w ramach przygotowania ogólnego, historii techniki i z powodu nędzy oświaty, w charakterze wypełniacza czasu antenowego, tudzież w celu upodlenia, znaczy zdyscyplinowania. Osobiście byłem zmuszony napisać 4strA4 o budowie młotka p.Mietka i zapewniam, że to się da zrobić..:p

Natomiast właściwe opanowanie techniki polega na przyswojeniu wiedzy właściwej i zdolności posługiwania się możliwościami komputerów, poprzez programy konstrukcyjne, tzw. wspomagające proces…

Ich wspomaganie polega na skróceniu o… 90% czasu niezbędnego do wykonania zadania i często zwiększa dokładność pracy. Mało tego można dzięki nim przeprowadzić szeregi symulacji itd. Itd… W tej chwili absolutnie nikt już nie projektuje w sposób tradycyjny, bo zbankrutuje na pewno. Chyba, że chodzi o młotek p.Mietka..ale też nie. Te nowe młotki plastikowe są już robione w…we wspomagaczach konstrukcyjnych i produkcyjnych/wytwórczych.

Jest jeszcze lepiej programy kilku, nie daj Bóg, kilkunastoletnie to skala: leciwe – szmelc.

Podobnież przedstawia się sytuejszyn w sztuce art., albo gorzej. Filmy, animację, grafiki, co tam nie jeszcze (proszę o dopisanie przez humanistów), tworzone w kilku letnich programach są o epokę do tyłu i kariery nie zrobią, nawet zawierając obiektywnie lepszy pomysł.

Prawda jest taka, że obecnie żaden inż. maszynista, szczególnie szczaw po studiach, nie ma wielkich szans na angaż z białym polem w rubryce dobra znajomość: tu wpisać najlepiej kilka wspomagaczy komputrowych i lepiej dla niego, jeśli nie skłamał!

Teoretycznie pomaga mu w ogarnięciu szkoła i dilerzy tego towaru. Tych dilerów się wpuszcza do szkól. To jest tak pomyślane. Dla szkoły diler ma extra obniżoną ofertę, bo tam uzależnia od swojego softu szczęścia. Nauka obsługi takiego programu twa od kilku miesięcy do kilku lat. Oczywiście nie mówię tu o postawieniu kreski, tylko biegłym posługiwaniu. Również oczywiście – szkoła tego nie robi. Również oczywiście – diler o tym wie, dlatego często dołącza do licencji dla szkoły, możliwość użytkowania przez drogich uczniów w domu. Tak wygląda inwestowanie tego biznesu w przyszłość narodu.

To co prawda nie jest tak jak z herą i można wysiąść. Zasady ogólne są "podobne" na innych softach z tej samej epoki (epoka zmienia się co kilka lat). Jednak preferencje kirania i poradność w danym towarze jest  istotna dla pracooferenta.

Niemniej studenciak musi wyłożyć tysiak do dwóch rocznie za szczęście nauki na danym towarze. Później jest jeszcze lepiej. Inżynierowie wcale nie początkujący, potrafią zarabiać między 1400, a 5000, z tym, że te pięć to chodzą mity, że ktoś tyle dostaje. Na moje to koło 2,4k.  Jeśli ma tą przyjemność posiadania pracy, a nie pielgrzymowania przez epokę do RUPu, to po odjęciu kosztów utrzymania zostaje mu, co miesiąc, minus 100, które pożyczył od wuja. Natomiast licencja na jego wirtualny młotek kosztuje go 5000 -10000 – rocznie. Nie, nie pomyliły mi się zera.

Ktoś powie, no dobrze, ale pracodawca ma przecież licencję na ten program i się przyszłość narodu doskonali w pracy!

Nic bardziej mylnego. Po pierwsze nawet jak ma i nie stoją na nim kwiatki, to zasadniczo popełnia się w kółko to samo, albo inną nudę. Po drugie powinien zapoznawać się i kształcić w różnych programach, dotyczących również innych zagadnień, a do tego pamiętacie – co kilka lat epoka!

Nawet nie będę wam liczył ile by takiego inż, np. bezrobotnego, kosztowało samokształcenie w kilku programach rocznie. To jest niezły samochód, a ile szczęściarz zarobi? Ile, ile, bo nie dosłyszałem?

Dobrze, zostawmy to. Omówiliśmy tzw. tragizm sytuacyjny ambitnej młodzieży, która nie znalazła dojścia na zmywak i nudzi się oglądając świętującego sukcesy premiera w TV, bo niby co im pozostaje..

Teraz taki ja. Pan nikt. To ile ja miałbym położyć, aby się konceptem pobawić? Tak…dokładnie tyle samo!

Są oczywiście wersje dema i triale, ale to jak wciągać talk. Niby też nos biały, ale efekt jakby inny..nic się nie dzieje! Bywa gorzej. Obcinają Ci gila. Masz zablokowane zapisanie własnej pracy i przetwarzanie, a oni za to biorą twój projekt do tzw "bazy". Co ma się marnować, może kiedyś ktoś starszy i mądrzejszy zerknie..

Nie, żeby zerżnąć, o nie! Ot, wpadnie na to samo, po prostu! To się zdarza. Poza tym regulamin wyraźnie wskazuje, kto jest właścicielem tego projektu w świetle prawa.. Jasne?

Ostatnie dwa, trzy dni pływam po oceanie wirtualnym z wędką. Sporo się dowiedziałem w tym czasie. Dawno się tak daleko nie wypuszczałem i nie podoba mi się to, co widzę.

Dla mojego pomysłu, wybrałem to, co miałem pod ręką. Po prostu miał stację z licencją na niezły program – kombajn, ale okazało się, że się nie nada, jest ukierunkowany pod innym kątem. Zacząłem gmerać nikt nie jest w stanie mi powiedzieć, co będzie dobre. Najczęstsza rada "trzeba próbować". Pytam się, na czym? Ceny są astronomiczne. Dla tych zamożniejszych z globalnej wioski, to nie aż tak – ot, pół – jedna pensja, ale dla tych uboższych to kilka – kilkanaście, gdy im na omastę i tak już brakuje.

Tu ludzie chodzi o życie. Za chwilę będziemy w epoce kamienia, którego nie opłaci się nam łupać, bo ci zamożniejsi bracia nam wszystkie potrzebne krzesiwka i nożyki do wyprawiania skór dowiozą. Naprawdę. Zbyteczny trud tak tłuc kamień o kamień, paluchów szkoda. My im w ramach wolnego handlu damy dziewice, w stosunku 1:1, bo dzikie i trzeba ujeździć, albo diamenty, bo trzeba oszlifować, albo coś tam jeszcze! Wszystkim się opłaci! Naprawdę!

Na oceanie dużo zatok martwych, albo opustoszałych, widziałem też przebierańców, sporo poławiaczy danych.

Wieje grozą, a jeszcze tego gówna, z tym acta nie wprowadzili. Oni wam te filmy i mp3 z gagą, czy inną pipą, na razie zostawią, może nawet w ogóle wam zostawia, ot paciorki..

 

Premier! Gwiazda rządu! Paw nad pawie! Raczej wieprz nieczysty! W czyim interesie on te acta tylnimi drzwiami przepychał, a jak się kurz podniósł to na chama, dopiero jak mu zaczęło na pysk, w słupkach lecieć, to zaczął debilować i konsultacić. Pierwszy w historii przypadek konsultacji po fakcie! Sporo ostatnio mamy tych wpisów w księdze ginnesa i wszystkie rządowe!

To on nie wie, że nas w trzeci świat wpycha? Doradcy nie przedłożyli? Tere fere. Jakoś dymisje się nie sypią..

Może pan szanowny premier posłucha, co obywatel Nikt do niego rozmawia: Najpierw podrównaj dochody, do co najmniej 2/3 wolnego świata, a potem się bierz za ordung z nieupoważnionym dostępem, przynajmniej prywatnym.

Dzięki temu dostępowi twoi obywatele z trudem nadążają za pierwszym światem, ośle. Bo ich nawet na nośniki z dodą nie stać, tak to jest ustawione w twoim burdlu! I nie obrażaj się na rzeczywistość, że nie jesteś premierem Holandii, tam nikt by ciebie nie wybrał i nie liż z włosem na salonach, bo nie tam tylko tu, twoja micha i buda, albo ci kaganiec założymy, żebyś nie ujadał na pana swego.

Zamiast się babrać w zabezpieczaniu interesów poważnych smutnych panów, którzy po polsku nawet "kurwa" nie umieją, może byś zakasał rękawy nad ochrona w kraju i na świecie polskiej myśli tech i wynalazków, co? Może to by przyniosło większy pożytek, a z czasem i pieniądze, dla twojej kasty darmozjadów i pasożytów również większe, bo przeca wy przycinacie procent od objętości.

No, ale skąd wy nieboraki macie mieć czas na takie złożone procesy myślowe, jak musicie gasić pożar za pożarem: a to zrobić przejście wolne na krakowskim, a to odrzucić połączonymi siłami, napór kibiców na stadion narodowy, a to uwalić radiowców, a jeszcze ta sprawa, co jak gówno, które nie chce się dać spłukać i ciągle ktoś do tego wraca.

Efekt tego wszystkiego jest taki, że oni będą mogli sobie kupić, razem z korzeniami, to coś, co na tym ugorze jakimś cudem i mimo wszystko, wyrośnie. Nas nie będzie stać na to, co u nich "wychodzi" już z mody. To jest doskonały przepis, razem z innymi modułami tego "u"rządzenia, na pozostanie trzecim światem do usranej i o jeden dzień dłużej. Rola klienta na cudzym dworze, to max kariery, a i osiągnięcie tego sukcesu wydaje sie wielce wątpliwe…

 

0

Torin

Poniewaz genetyka zrobila olbrzymie postepy i stanczyków sie narobilo, pójde w Joker'a! :d

40 publikacje
6 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758