W świetle wydarzeń w Libii, które mają ogólnoświatowy wymiar, warto przyjrzeć się Bronisławowi Komorowskiemu i jego całokształtowi polityki zagranicznej (geopolityki). Na wstępie chcę uprzedzić, że będzie to porównanie Komorowskiego ze ś.p. prezydentem Lechem Kaczyńskim, a konkretnie ich wizjami na temat polityki zagranicznej.

Kiedy w sierpniu 2008 roku Lech Kaczyński wspomógł Gruzję, nie bacząc na niebezpieczeństwa, na sprzeciwienie się Rosji, sam Adam Michnik pisał o nim pochlebnie. Twierdził, że po raz pierwszy jest dumny z tego prezydenta. Tym razem z Prezydenta być dumnym nie może. W obliczu tak zażartego konfliktu w Libii, Komorowski nie wykrzesał z siebie choćby komentarza. To przykre, że najwyższy zwierzchnik sił zbrojnych Polski, nie angazuje się w konflikt, którego skutki mogą mieć znaczenienie globalne. Ale ta koszmarna ignorancja ze strony Komorowskiego ma swój powód.

Lech Kaczyński w mediach przedstawiany był jako niespełna rozumu mały rycerzyk wojujący prawem veta (weta); jako człowiek pusty bez idei, popełniający na każdym kroku wpadki. To bardzo boli człowieka, który w czasie tej polityki pogardy w stosunku do Kaczyńskiego, wiedział więcej niż to co było przedstawiane w mediach. Lech Kaczyński był politykiem idei, miał wizje Polski na świecie jako państwa szanowanego, suwerennego i niezależnego. Chciał utworzyć coś w rodzaju grupy państw wschodu, które, pod przewodnictwem Polski w solidarny sposób wspierałyby siebie wzajemnie. Zalążkiem takiej grupy był szczyt energetyczny w Krakowie, na którym pojawili się przywódcy Ukrainy, Litwy, Azerbejdźanu, Kazachstanu i Gruzji. Na każdym spotkaniu z zagraniczym przywódcą, rozpatrywał sprawy nie tylko Polski ale całego regionu, czyli panstw wyżej wymienionych. Za jego kadencji, Polska była najbliższa USA. Miał wbrew temu co twierdziły media, świetny kontakt z przywódcami innych państw. Może prezydent Francji, i kanclerz Niemiec nie podzielali jego poglądów, ale na pewno je szanowali. Jednym z najważniejszych celów geopoltyki Kaczyńskigo, było bezpieczeństwo Polski i krajów regionu, krajów postkomunistycznych. Walcztył na światowych forach o przyjęcie m.in. Gruzji do NATO. Nie był tylko urzędnikiem, nie był tylko prezydentem, był wizjonerem, człowiekiem z marzeniami i celami, był jak nie którzy określają "romantykiem geopolityki".

W porównaniu z Lechem Kaczyńskim, Bronisław Komorowski wypada słabo. Zorganizował szczyt krajów "Trójkąta Weimarskiego" i zasilił go o nowego członka, swojego przyjaciela – Rosję. Szczyt sam w sobie nie przyniósł nic prócz uśmiechów, uścisków dłoni, i braku wychowanai Komorowskiego. Potem wyjechał do USA i załatwił Polakom zniesienie wiz, a przy okazji podważył wierność Pierwszej Damy USA. Reszta wizyt to bezwartościowe spotkania, nie przyniosły nic. Ale ten brak owoców z podróży Komorowskiego nie dziwi, bo niczego więcej nikt się nie spodziewał. Nikt nie zna planów Komorowskiego na ta kadencję, więc na oczekiwania nie ma co liczyć. Wywnioskowac można tylko, że podróże zagraniczne Komorowskiego będą wazeliniarską próbą nie drażnienia Rosji, Niemiec i USA. Komorowski nie zajmuje sie bezpieczeństwem ani Polski, ani państw regionu; nie zajmuje się polityką energetyczną; nie interesuje go UE i jej rezolucje; i najnowszy punkt ignoracyjnej geopolityki Bronisława Komorowskiego,  nie obchodzą go wydarzenia na arenie światowej.

Powszechnie wiadomo, że Komorowski,  traktuje swój urząd jak pospolita "fuche". Ma wyznaczone godziny pracy, po czym zwija manatki i idzie do domu. Nie bierze swojego stanowiska na poważnie. Wszyscy pozostali prezydenci pracowali prawie całą dobę, a i tak musieli pracować w weekendy by nadrobić zaległości. Komorowski jakimś cudem takiego problemu nie ma. On weekendy traktuje jako czas wolny, co pokazuje cisza, brak komentarza po rozpoczęciu sie wojny w Libii. Myślę jednak, że gdyby wojna rozpoczełaby się w środku tygodnia bierność prezydenta byłaby tak samo głęboka. Czy tak zachowuje sie prezydent kraju, który chciałby liczyć się na arenie międzynorodowej?

Wątpliwość z tą biernością jest jeszcze jedna. Dlaczego premier Donald Tusk podjął decyzję o pomocy, skoro to  prezydent Bronisław Komorwski jest konstytucyjnym zwierzchnikiem sił zbrojnych? We wszystkich krajach które przyjęły rezolucje nr. 1973 ONZ ws. Libii, osobami przyjmującymi rezolucją byli zwoerzchnicy sił zbrojnych. Dlaczego więc w Polsce Donald Tusk zadecydował  o udziale Polski w misji w Libii? To jest skandaliczne zachowanie rządu i prezydenta. Wiem, że gdyby nawet to prezydent podjął taką decyzję i wygłosił przemówienie na ten tamat decyzja byłaby taka sama, ale to zawsze bardziej prawnie poprawnie. Nasuwa mi się pytanie – co w takiej ciężkiej dla świata chwili zrobiłby ś.p. Lech Kaczyński? Jakby sie zachował? Jak uzasadnił swoja decyzję? Ale to wszystko jest nie ważne bo nawet gdyby podjął złą decyzję to zrobiłby to osobiście, a nie uciekał od odpowiedzialności jak prezydent Komorowski.

Podsumowując, nie twiedzę, że Bronisław Komorowski powinien kontynuaować politykę Lecha Kaczyńskiego, nei twierdzę nawet, ze powinien się na niej wzorować, uważam tylko, że każdy prezydent nie zależnie od frakcji z której się wywodzi, nie zależnie od pogladów, powinien mieć plan, powinien być wizjonerem, powinien chcieć coś zmienić. Po prostu, w myśl wypowiedzi R.Sikorskiego, nie powinien być MAŁY. Niestety Bronisław Komorowski poziomem swojej polityki zagranicznej uwłacza godności Prezydenta RP. Każdy z jego poprzedników miał jakąś wizję Polski na świecie, każdy próbował ją realizować. Komorowski  takiej wizji nie posiada.Natomiast głaska i chce być pupilkiem Rosji i Niemiec. Jest prezydentem prawdziwie liberalnym (żadnym), jeśli chodzi o liberalizm w polskim wydaniu.