Ewa Błasik (wdowa po gen. Błasiku): 24-25 lipca 2010 r. Dowodem na to jest znana nam wszystkim sprawa lotu do Tbilisi. Doskonale pamiętam, co mąż mówił do pilota, który odmówił wykonania tego lotu. Akurat tego dnia w Białej Podlaskiej w obecności m.in. kilku generałów z dowództwa Sił Powietrznych odbywał się pogrzeb mojej mamy. Stojąc obok męża, słyszałam jego słowa skierowane do któregoś z pilotów, że nikt nie ma prawa niczego nakazywać dowódcy załogi, bo on o wszystkim decyduje i ma prawo odmówić wykonania lotu, jeżeli w jakikolwiek sposób zagraża to bezpieczeństwu. W tej sprawie przy najbliższej okazji rozmawiał ze śp. panem prezydentem Lechem Kaczyńskim, broniąc stanowiska pilotów. Pan prezydent, który bardzo szanował męża i liczył się z jego zdaniem, przyjął […]
Ewa Błasik (wdowa po gen. Błasiku): 24-25 lipca 2010 r.
Dowodem na to jest znana nam wszystkim sprawa lotu do Tbilisi. Doskonale pamiętam, co mąż mówił do pilota, który odmówił wykonania tego lotu. Akurat tego dnia w Białej Podlaskiej w obecności m.in. kilku generałów z dowództwa Sił Powietrznych odbywał się pogrzeb mojej mamy. Stojąc obok męża, słyszałam jego słowa skierowane do któregoś z pilotów, że nikt nie ma prawa niczego nakazywać dowódcy załogi, bo on o wszystkim decyduje i ma prawo odmówić wykonania lotu, jeżeli w jakikolwiek sposób zagraża to bezpieczeństwu. W tej sprawie przy najbliższej okazji rozmawiał ze śp. panem prezydentem Lechem Kaczyńskim, broniąc stanowiska pilotów. Pan prezydent, który bardzo szanował męża i liczył się z jego zdaniem, przyjął jego wyjaśnienia ze zrozumieniem.
wywiad dla "Naszego Dziennika".
***
Nie wiem czy mam prawo nie wierzyć wdowie po generale tylko dlatego, że jest żoną tragicznie zmarłego pilota, a mam wierzyć Rosjanom którzy prawdomównością specjalnie nie grzeszą. Ujawniona dzisiaj w "Wyborczej" notatka (na razie wiedziałem tylko omówienie notatki – szkoda, że nie udostępnili oryginału) jest kolejną desperacką próbą rzucenia cienia na Prezydenta Kaczyńskiego i odgrzania sprawy nacisków, bo z materiałem dowodowym w tej sprawie jest wyjątkowo krucho.
Rosjanie nie przedstawili żadnych dowodów jego winy, za to zbudowali narrację o pijanym generale w kokpicie. W przedstawionym w raporcie MAK nie ma załączników w postaci chromatografów oraz wykresów kalibracji urządzenia, które potwierdziły by że Błasik był pijany a alkohol nie był pochodzenia endogennego (wytworzonego samoistnie po śmierci). Nie wiadomo też w jaki sposób została pobrana i przechowywana próbka krwi, służących do badań. Brak jest też szczegółowej mapy sektorów poszukiwań, w którym po 24 godzinach odnaleziono zwłoki generała (prawdopodobnie sektor ten obejmuję nie tylko kokpit ale salonkę prezydencką ale również salonik nr 1, gdzie podróżował generała). "Odczytane" przez Rosjan w stenogramach słowa ("Mechanizacja skrzydeł służy [gen. Błasik]) nie istnieją, a na opublikowanych transkryptach brak podpisu płk. Bartosza Stroińskiego, który z ramienia 36 splt miał identyfikować głosy (sam pułkownik przyznaje, że podpisał się pod czymś innym). Wogóle to kokpitu nie ma, na odgłosach z ostatnich chwil katastrofy które Rosjanie puścili wogóle nie ma żadnych odgłosów, które wskazywałyby, że nieprzypięty generał koziołkował po kokpicie. Słowem dowodów, że Błasik zaglądał do kokpitu brak – są oskarżenia i insynuację (bo pełnej dokumentacji medycznej również nie ma – i co za pech! – brakuję m.in. dokumentów z oględzin i sekcji generała).
***
Co do samego Prezydenta, to czytając notatkę kpt. Pietruczuka można wysnuć wniosek, że najzwyczajniej w świecie Kaczyński nie wykazał się znajomością przepisów. To, że nie postawił na swoim i lot odbył się do Ganzji, mogło być dla niego sporym upokorzeniem. Został bowiem zbriefowany przy świadkach, co – po ludzku rzecz biorąc i mając na uwadzę rangę rozmówców – musiało być doświadczeniem przykrym. Dlatego nie kupuję tej narracji, że próbował tego numeru jeszcze raz – tym razem w locie do Smoleńska.
Robienie takich akcji na kilka miesięcy przed wyborami – to jednak ryzykowna sprawa.
***
Tak czy inaczej – 10 kwietnia 2010 r. kpt. Protasiuk podjął właściwą decyzję odejścia na drugi krąg. Jeśli więc Błasik naciskał (dowody poproszę!) to nieskutecznie.
A teksty typu "że chciał zostać majorem dlatego postanowił się zabić…" jakie produkował Jan Osiecki. No cóż, każdy oficer chce awansować. Kapitan na majora, major na pułkownika, porucznik na kapitana, generał brygady na generała dywizji.
I raczej każdy chce tego awansu za życia, a nie pośmiertnie.
"Z zawodu analityk, milosnik historii, modelarz, dzialacz i moderator ruchu konsumenckiego "nabiciwmbank.pl"