Wybory za niecały miesiąc. Nic dziwnego, że trwa mobilizacja „sił demokratycznych”, których zadaniem, jedynym niestety, jest obrona status quo w samorządach. Innymi słowy zachowanie układu, który rządzi polską powiatową (i miejską) czasem nawet od 1993 r.
Każda walka ma swoich żołnierzy, najczęściej bezimiennych. Poruczników, kapitanów i majorów, o których czasem historia wspomni. I generałów, których imiona bez względu na rzeczywiste zasługi przechodzą później do czytanek szkolnych.
Od 1917 r. jest jeszcze jedna kasta. Po latach okazuje się, że najbardziej wpływowa. To tzw. komisarze/oficerowie polityczni.
PO-spolite ruszenie antypisowskie ma takich.
Jednym z nich jest „obrońca demokracji”, człowiek zasłużony wg rozmaitych encyklopedii wydawanych przez AGORA SA w budowie zrębów III RP.
To Dawid Warszawski, czyli Konstanty Gebert.
Ten 65-latek ostatnie dekady konsekwentnie poświęcił liberalno-lewicowej propagandzie.
Klęska, ideologiczna i realna zarazem klęska, jaką on i jego formacja poniosła w 2015 roku, z całą mocą obnażyła antypolskie fobie Geberta.
Otóż zdaniem „obrońcy demokracji” wygrywając demokratyczne wybory rząd PiS „zamordował”:
– moralną wiarygodność Polski;
– sensowne, uczciwe stosunki z diasporą żydowską,
– poczucie, że Polska jest krajem, z którego jesteśmy dumni.
A wszystko dlatego, że nie chcemy, jako Polacy, brać na siebie odpowiedzialności za niemieckie zbrodnie.
Proszę zwrócić uwagę, że Gebert, nie ukrywający swoich żydowskich korzeni, ba, obnoszący swoje żydostwo niczym dowód na wyższość rasową, gdy tylko wchodzi na temat odpowiedzialności Narodu polskiego za niemieckie zbrodnie zaczyna używać pierwszej osoby liczby mnogiej.
Największym nieszczęściem jest to, że znowu utrudniamy sobie rozeznanie co się stało. Boimy się tego co wyjdzie z czasów wojny. Są dziadkowie, którzy zrobili straszne rzeczy.
Bowiem w Polsce, podczas okupacji, my byliśmy faktycznym zagrożeniem dla Żydów.
Warszawski, najwyraźniej zapomniawszy o swoich korzeniach, mówi:
Miałem w rodzinie krewnych, którzy z własnej woli wrócili do getta, uznawszy, że w getcie jest bezpieczniej, bo przynajmniej nie ma tam Polaków.
Bo przecież:
Żydzi bali się nas bardziej niż Niemców. Niemcy nie chodzi po domach i nie szukali Żydów, chodzili jak dostali donos.
Ot, zagwozdka….
Kogo bali się Żydzi zdaniem Konstantego?
Nas.
Polaków? Ejże!
Przecież w to, że jest etnicznym Polakiem, nie wierzy nawet sam Dawid Warszawski.
A zatem bali się… innych Żydów.
Mimo to Dawid Konstanty Warszawski Gebert potrafi nawiązać do rzekomo powszechnej obawy przed ujawnieniem „strasznej” roli dziadka, jaki to strach jest rzekomo immanentną cechą każdego (?) Polaka.
Sam jednak, wzorem nadredaktora Adama, tkwi w przekonaniu, że nikt nie wyciągnie mu jego własnych korzeni.
Bo przecież takie wyciąganie „obrońcom demokracji – bojownikom o wolność, równość i braterstwo” przeszłości ich rodziców, czy też najbliższego rodzeństwa, to faszyzm zmieszany z bolszewizmem.
Pisał przecież nie tak dawno temu:
Ale zgoda: jest taka Polska, która mnie nie chce właśnie dlatego, żem nieprawdziwy „polski dziennikarz”, a za to prawdziwe „resortowe dziecko”. Polska oszczerców. Polska „opozycjonisty” i profesora Krasnodębskiego. Polska, dla której liczy się, kto cię zrobił, a nie to, co ty zrobiłeś. To nie jest nowa Polska. Ta sama Polska za PRL wykluczała za rodziców burżujów – a potem i za rodziców Żydów. Która za II RP wykluczała za rodziców Moskali – a potem i za rodziców Żydów. Ta Polska w PRL miała władzę, a w II RP, jak i w III pragnie sprawować rząd dusz.
Takiej Polski nie chcieli za II RP moi rodzice, a za PRL nie chciałem jej ja. Nie polubiłem jej w jej nowym, III RP-owskim wcieleniu. Pewnie jeszcze przyjdzie przeciwstawiać się jej moim dzieciom, obarczonym nie dość, że dziadkiem stalinowcem, to jeszcze ojcem solidaruchem. W takiej Polsce zarówno dla nich, jak i dla mnie nie ma miejsca. Ale władzę mogłaby objąć tylko siłą, a rząd dusz zyska tylko wtedy, jeśli jej nasze dusze zaprzedamy.
Generałowi Jaruzelskiemu zawdzięczam, że w stanie wojennym poznałem w podziemiu taką Polskę, której wcześniej nie widziałem, Polskę spoza Nowego Światu i nocnych debat w kuchniach na Stegnach. Polskę robotniczych przedmieść i chłopskich działaczy, księży, którzy wierzyli w ludzi nie mniej niż w Boga, a nawet partyjniaków, którzy Polskę stawiali wyżej niż karierę.
Taką Polskę polubiłem i nabrałem do niej zaufania i szacunku – dlatego o to, kto będzie w niej sprawował rząd dusz, jestem dziwnie spokojny. Oszczercom zaś mogę powiedzieć jeno tyle: Tak jak ja nie jestem z waszej Polski, tak wy nie jesteście z mojej.
http://wyborcza.pl/magazyn/1,124059,13336000,Moja_Polska.html
Zatem w imieniu tych „oszczerców”, którzy na dodatek boją się ujawnienia roli wyimaginowanego dziadka, przypominam.
Ojciec Konstantego Geberta był znaczącym agentem sowieckim działającym w USA przed wybuchem II wojny światowej, a także w jej trakcie.
Bolesław Konstanty Gebert urodził się w 1895 roku nieopodal Tykocina (okolice Białegostoku). Wedle polskiej Wikipedii:
Urodził się w rodzinie zubożałej szlachty, która po powstaniu styczniowym straciła ziemie i tytuł. W 1912 roku (trzeciej klasie szkoły podstawowej) za zniszczenie przez Bolesława szkolnego portretu cara rodzinie groziła zsyłka na Syberię. Do zsyłki nie doszło, ale postanowiono wyprawić „buntownika” z będących pod zaborami ziem polskich do USA
Powyższa informacja pochodzi ze strony Biblioteki Publicznej w Mońkach.
Najwyraźniej stanowi fragment jakiejś niedokończonej hagiografii, nie powtórzonej już w anglojęzycznej wikipedii:
Bolesław Konstantin Gebert was born July 22, 1895 in the Tykocin the Białystok area, near the current border of Poland and Belarus. His father was a peasant of German-Jewish extraction, his mother an ethnic Pole.
Wg anglojęzycznej dziadek nie był żadnym szlachcicem, ale… niemieckim żydem.
Brak również informacji o „walce z caratem” Geberta-seniora.
Po prostu wyjechał do USA w poszukiwaniu pracy jeszcze przed rewolucją październikową.
W USA Bolesław Konstanty „Bill” Gebert raz dwa stał się działaczem komunistycznym. Współzałożycielem infiltrowanej od początku przez Sowietów tzw. Komunistycznej Partii USA (1919).
Podczas wojny 1920 roku Gebert-senior agitował p-ko Polsce.
Próbował też przeszkodzić akcji zbierania pieniędzy dla walczącej z bolszewicką nawałą Polski.
Kolejny raz aktywnie wystąpił przeciw Polsce po 17 września 1939 roku.
Wtedy to
aktywnie prezentował w USA sowiecki punkt widzenia. Występował jako gorący zwolennik sowieckiej inwazji na Polskę 17 września 1939 roku i wzywał do uznania skutków zawartego przez ZSRR i III Rzeszę Paktu Ribbentrop-Mołotow. Podczas wiecu, który odbył się w Detroit dwa dni po agresji (19 września 1939 r.), Gebert otwarcie agitował za poparciem dla ZSRR. W 1940 roku został przewodniczącym stowarzyszenia Polonia Międzynarodowego Związku Robotniczego oraz Biura Polskiego KC KP USA.
(op. cit.)
Jak pisze Tadeusz Płużański:
Był najważniejszym szpiegiem generała-majora Wasilija Maksima Zarubina, oficjalnie sekretarza ambasady sowieckiej w Waszyngtonie – tego samego, który z ramienia Stalina i NKWD „rozładowywał” obóz w Kozielsku. Gebert agitował za przyjaźnią z ZSRS, jednością Wielkiej Trójki i wszystkich „polskich”, prosowieckich struktur – ZPP, PKWN itp. Oczywiste jest, że jednocześnie atakował „reakcyjne, sanacyjne, antysemickie” władze w okupowanej Polsce.
O znaczeniu i wpływach Geberta świadczy fakt, że jego propagandę publikował zarówno nowojorski „Daily Worker” jak i moskiewskie „Prawda” i „Izwiestia”. Do siatki Zarubina-Geberta zwerbowano wpływowe postaci amerykańskiej Polonii: dziennikarza Artura Salmana (Stefana Arskiego), socjologa Aleksandra Hertza, ekonomistę Oskara Langego i poetę Juliana Tuwima. To siatka Zarubina przyczyniła się do uznania przez Stany Zjednoczone i Wielką Brytanię komunistycznego Tymczasowego Rządu Jedności Narodowej, a tym samym wycofania poparcia dla legalnych władz RP w Londynie.
(Tadeusz Płużański, 17 września i Gebert, Gazeta Polska, 19.09 2018, str.41)
Z wyżej wymienionych (prócz Zarubina, rzecz jasna) tylko Hertz nie zrobił kariery w PRL.
Bolesław „Bill” Gebert został w końcu rozpracowany przez wywiad USA. Okazało się, że jest sowieckim agentem o pseudonimie Ataman. Musiał więc wyjechać w 1947 roku.
W Polsce prawie natychmiast po przybyciu został przedstawicielem światowego ruchu związkowego przy ONZ oraz naczelnym redaktorem sowieckiej polskojezycznej gadzinówki „Głos Pracy”. W latach 1960–1967 był ambasadorem PRL w Turcji. W 1967 roku przeszedł na emeryturę.
Zwerbowany przez niego Oskar Lange także zmuszony do powrotu w 1947 r. został cenionym ekonomistą, szczególnie po październiku’56.
Tak więc ojciec dzisiejszego „obrońcy demokracji” Dawida Warszawskiego całe swoje życie poświęcił walce z wolną Polską.
A matka?
Krystyna Poznańska – chorąży UBP, w latach 1944-1945 organizatorka UBP w Rzeszowie. Inwigilowała Bolesława Geberta, sowieckiego agenta niesłusznie podejrzewanego o szpiegostwo na rzecz USA. Dla ułatwienia inwigilacji została za zgodą MBP, najpierw kochanką, a gdy inwigilowany kochanek zaproponował jej małżeństwo, także jego żoną. Pracowała jako dziennikarka, publicystka i tłumaczka.
https://bliskopolski.pl/leksykon/krystyna-poznanska/
Urodzony w 1953 roku, już po śmierci Stalina, Konstanty Gebert jest natomiast podporą redakcji na Czerskiej.
Uczy nas, co to jest demokracja, praworządność, tolerancja i nowoczesna Europa.
A że wybory samorządowe zbliżają się wielkimi krokami za chwilę jeszcze głośniej otworzy gębę.
I będzie uczyć nas, co to jest państwo prawne, demokracja, wolność, tolerancja, umiłowanie prawdy…
I że te wartości skupione są wyłącznie wokół Michnika, Budki, Tuska i Lubnauer..
To trochę tak, jakby dzisiaj np. syn Eichmana piętnował innych za antysemityzm powołując się przy tym na pamięć ojca, który zaszczepił w nim umiłowanie prawdy, aczkolwiek stanął po złej stronie czerwonej barykady.
Przy tej samej barykadzie, przy której stali rodzice Geberta. Tylko przypadek sprawił, że po innej stronie.
Wybory już za niecały miesiąc. W niedzielę 21 października.
Pamiętajmy.
25.09 2018
Fot.: http://magasineteuropa.dk/polens-demokrati-paa-spil/