Afera hazardowa “warta” być może 0,5 mld PLN skutecznie
przesłania megaaferę, w której Polska straciła jakieś 1 5 0 0 mld PLN.
Megaafera nie zostaje zauważona, być może dlatego, że ma rozmiar niewiarygodny, choć tak łatwo sprawdzalny.
W czasie, kiedy kolejne rządy szukają dywersyfikujących rozwiązań dostawy paliw, po cichu rozdawane są polskie zasoby ropy i gazu obcym firmom. Oficjalna wersja Głównego Geologa Kraju jest taka: “Przekazujemy zasoby w celu ich rozpoznania, nie posiadamy środków na ten cel i nowoczesnych technologii”.
To kłamstwa.
Od dziesiątków lat, w tym także w ostatnim 20-leciu, manipulowano informacją geologiczną. Np. coroczne Bilanse zasobów Kopalin (PIG) informują, że mamy jedynie 150 mld m3 gazu (na 10 lat eksploatacji) i 19,5 mln ton ropy (na 1,3 roku eksploatacji).
Jak za dotknięciem różdżki czarodziejskiej, z chwilą przekazania zasobów w celu rozpoznania, od razu wiadomo, że pod Kutnem zasób gazu przekazany w 2007 roku FX Energy to ok. 500 mld m3, a gaz przekazany firmie Chevron w 2009 r. (obie firmy z USA) to ok. 1000 mld m3 (1 bln). Zasoby te po prostu, były dawno, poprzez kilka tysięcy wierceń w latach 60 i 70 – tych XX wieku i inne (satelitarne) w latach następnych, rozpoznane, a informacje utajniono polskiemu społeczeństwu i przekazywano agenturze KGB.
Nie ujawnienie tych zasobów było i jest tym na rękę, którzy mają biznes na sprowadzaniu gazu z Rosji.
Przekazano obecnie w obce ręce zasoby gazu w ilości ok. 1,5 bln m3 (na ok. 150 lat zapotrzebowania obecnego Polski) za ok. 1% wartości (opłaty koncesyjne za wydobycie – 5,63 PLN/1000m3) ze stratą ok. 2000 mld PLN (cena gazu z Rosji to ponad 400 USD/1000 m3).
Zasoby te zostały dawno rozpoznane i firmy amerykańskie, o których mowa powyżej (w FX Energy jest były wiceprezes PGNiG), mają 100% pewności co do wielkości zasobów, czym się same chwalą na swoich stronach internetowych.
Manipulacja informacją przez Głównego Geologa Kraju, który wydał koncesje, polega na tym, koncesje wydaje (wydał obcym firmom ponad 30), jak twierdzi jedynie na rozpoznanie zasobów.
Dają się na to nabierać wszyscy, nie znając prawa geologicznego i górniczego, ktore obecnie w Art. 12 stanowi że: kto rozpoznał złoże… może żądać pierwszeństwa do jego eksploatacji przed innymi. Oznacza to, że rozpoznanie jest jednoznaczne z prawem do eksploatacji. To samo w Art. 15 jest kontynuowane w projekcie nowego prawa g i g – druk sejmowy 1696.
Projekt nowego prawa GiG zmierza do totalnego przejęcia wszelkich zasobów energetycznych (oraz pozostałych) przez organ koncesyjny podległy Głównemu Geologowi Kraju w jednym celu – przekazania tych zasobów w ręce prywatnych firm przetargowo lub bez przetargu. Z pominięciem interesu państwa, samorządów i obywateli, czyli obecnych właścicieli. Ktorych pozbawia się możliwości korzystania z własnych zasobów.
Dodatkowo jeszcze w nowym prawie wymyślono możliwość bezwzględnego wywłaszczenia z nieruchomości wszystkich właścicieli obecnych przez tego, który uzyskał koncesję na rozpoznanie i/lub eksploatację.
Np. FX Energy ma już tereny o pow. 8,5 tys. km2 terenów w Polsce, które może przejąć na min. 50 lat, wywłaszczając wszystkich, jeśli zobaczy w tym jakiś interes. Nowe prawo GiG ma ułatwić także znakomicie przekazanie węgla brunatnego w obce ręce. Węgiel brunatny ma “iść” z prywatyzacją energetyki, co oznacza, że za oczekiwane 12 mld PLN (obecnie szacunki dochodzą do 25 mld PLN) z prywatyzacji sektora energetycznego utracimy zasoby o wartości setek mld PLN. Samorządy i organizacje społeczne eliminuje się skutecznie z procesu koncesyjnego, poprzez kolejne prawne ograniczenia ustawowe, celowe manipulacje prawem.
To wszystko staje się niewiarygodne poprzez swoją prostotę. Wydaje nam się, że nikt nie może zabrać nam naszych domów, działek, pol i lasow.
A jednak – wystarczy przeczytać choćby skrot projektu nowego prawa geologicznego i górniczego, żeby zrozumieć grozę sytuacji. Udało się, przy biernej postawie praktycznie wszystkich sił politycznych, zatrzymać listem otwartym do Prezydenta i Premiera, Marszałków Sejmu i Senatu (dostali wszyscy posłowie) spowolnić legislację tego prawa (ustawa miała wejść w życie 1 lipca 2009 r.).
Sejm uchwalił powołanie Nadzwyczajnej Podkomisji Sejmowej ds. druku 1696 – projekt nowego prawa geologicznego i górniczego, po bezskutecznej wielomiesięcznej dyskusji w podkomisji, samorządy i organizacje społeczne przestały w niej uczestniczyć decyzją Przewodniczącego i posłów PO.
Z uzyskiwanych informacji posiadamy wiedzę, że z wielu wniesionych poprawek niewiele poprawek wniosła Podkomisja do projektu rządowego (projekt Głównego Geologa Kraju), projekt wkrótce ma trafić do drugiego czytania.
Podsumowując – zajmujemy się wszyscy duperelami, a tu kradną, zupełnie bezkarnie, wszystko co dla nas najcenniejsze. Zwłaszcza przyszłość. Mogliśmy być Norwegią czy Kuwejtem, a jesteśmy nędzarzem wycyckanym przez zgraję mafijnych “elit politycznych”.
Może czas z tym skończyć, póki jeszcze coś zostało?
Może warto społeczeństwu ujawnić wszystkie bzdury o budowie dla nas bezpieczeństwa energetycznego, w ramach ktorego pozbywamy się własnych paliw jako źrodła dochodów, by kupować od innych za ciężkie pieniądze.
Te bzdury o bezpieczeństwie energetycznym w ramach czego pozbywamy się za grosze dochodowych spółek energetycznych wraz z zasobami.
O potrzebie budowy elektrowni atomowych wtedy, kiedy zapotrzebowanie na energię stale spada, a wydano już pozwolenia na 12,5 tys. MW przyłączenia energii wiatrowej, (zostały do rozpatrzenia wnioski na 54 tys. MW), t.j. na 1/3 zainstalowanej obecnie mocy wszystkich elektrowni. Wtedy, kiedy dostępne zasoby geotermiczne (skał i wód) mogą zapewnić moc energii elektrycznej na ok. 50 tys. MW.
O konieczności realizacji projektu CCS – wychwytywania, sprężania i zatłaczania spalin ze spalania węgla brunatnego przez PGE (przygotowane do sprzedaży na giełdzie) w najcenniejsze geotermalne pokłady utworów solanek jurajskich w centralnej Polsce.
Może ktoś to powie poprzez media ogłupiałemu społeczeństwu i uratuje ten kraj?
Urzeczywistnijmy słowa Jana Pawła II: “To jest nasza Ojczyzna, to jest nasze być i mieć, nikt nie może odebrać nam naszego być i mieć”.
•••
Jeszcze na temat polskiego gazu.
Z prof. Mariuszem Jędryskiem, b. głownym geologiem kraju, rozmawia Jakub Mielnik.
Gaz z łupków powinien być wydobywany przez polskie firmy, bo nasze opłaty eksploatacyjne są śmiesznie niskie. Wpuszczając amerykańskie koncerny do eksploatacji gazu z łupkow, nie wyprzedajemy czasem sreber rodowych?
Bez sreber rodowych da się przeżyć, a my wyprzedajemy nerki, serce i płuca. Nasze prawo geologiczne i górnicze zezwala na takie działania, a powinno im zapobiegać. Nie można przecież niektórych złoż strategicznych oddawać w ręce obcego kapitału, zwłaszcza gdy jesteśmy bardzo uzależnieni surowcowo. Albo będzie to tkwiło w ziemi, a my będziemy kupować gaz Rosji, albo wpuścimy kogoś, kto się tym zajmie.
Jeśli ten gaz rzeczywiście tam jest, to trzeba zainwestować we własne technologie i za kilka lat zacząć go samemu wydobywać. Nikt nie ma monopolu ani na technologię, ani na pomysły. To powinno robić PGNiG czy inne polskie firmy.
Gdy Ministerstwo Środowiska dawało koncesje Amerykanom, PGNiG dopinało umowę na dostawy gazu do 2037 r. Trudno spodziewać się, by chcieli te złoża szybko uruchomić. PGNiG musi szukać sposobów na utrzymanie się na rynku. Rozwijaniem nowych technologii powinno zajmować się państwo na subfunduszach geologicznym i górniczym. W Polsce na rożnych uczelniach, w instytutach i firmach prywatnych są elementy, z których można złożyć technologie, jedni mają metody wierceń kierunkowych czy rozszczelniania skał gazonośnych, inni ocenią wydobywalność zasobów, jeszcze inni wyznaczą tempo i kierunki migracji gazów – to mamy! Trzeba by tę wiedzę zebrać, tylko nikt się tym nie interesuje. Nie potrafimy korzystać z tego, co mamy, bo najprościej jest wziąć z zewnątrz, nie doceniając tworzenia i wykorzystania własnego potencjału know-how.
Przedstawiciele PGNiG twierdzą, że zasoby krajowe powinny być racjonalnie wykorzystywane, tak by stanowiły rezerwę na czarną godzinę.
PGNiG to firma, w której na badania i rozwój przeznacza się chyba za mało pieniędzy i nie ma wsparcia państwa. Oni myślą kategoriami rynkowymi: zysk to cel każdej firmy. Łatwiej jest kupić gotowy towar i sprzedawać go z wysoką marżą, niż rozwijać własną produkcję z trudnych źrodeł niekonwencjonalnych. Trudno jednak winić PGNiG, to jest wina polityki państwa. PGNiG ma wielkie osiągnięcia w nowych technologiach, np. wprowadziło we współpracy z Instytutem Nafty i Gazu w 1995 r. jako pierwsze w Europie technologie CCS-EGR pozwalające chronić środowisko i zwiększyć wydobycie gazu z “trudnych” złoż. Na tym trzeba budować, ale przy wsparciu państwa.
Jak wiarygodne są szacunki dotyczące gazu łupkowego w Polsce, które podają Exxon, Chevron czy Conoco?
Podstawą oceny zasobności złoża są tzw. kryteria bilansowości. Jest ich wiele, np. dla węgla brunatnego jedno z nich odnosi się do miąższości złoża, czyli – mowiąc inaczej – grubości pokładu kopaliny, który np. może mieć od kilku centymetrów do 30 metrów. Jeśli przyjmiemy, że wydobycie opłaca się, gdy pokład ma minimum 3 metry grubości, to złoże można oszacować np. na miliard ton. Jeśli zaś dysponujemy technologią, która pozwala eksploatować pokłady o mniejszej miąższości, np. dwumetrowej, to złoże można szacować już nie na jeden, a nawet na trzy miliardy ton. Podobnie manipulowanie takimi prostymi danymi spowoduje, że można mowić, że mamy gazu bardzo dużo albo bardzo mało.
O łupkach mówi się także w skali globalnej, Amerykanie z ich powodu ogłosili gazową samowystarczalność. Mamy więc do czynienia z nadmuchanym balonem?
Całkiem możliwe, że tak jest. Proszę spojrzeć, co się stało z cenami gazu na świecie, gdy okazało się, że importer taki jak USA ma większe własne zasoby.
Ceny gwałtownie spadły.
To są proste zabiegi. Kilka lat temu wiele mówiło się o tzw. hydratach gazowych, czyli metanie zawartym w luźnych osadach morskich. Na głębokości co najmniej kilkuset metrow pod wodą wiąże się on z wodą, tworząc białą skałę, która jest trwała tylko pod wysokim ciśnieniem. Tych hydratów jest znacznie więcej niż całego węgla organicznego zawartego w węglu kamiennym i brunatnym, ropie, gazie i glebie. Eksploatacja tych złoż spowodowałaby rzeczywiste zabezpieczenie energetyczne świata. Kilka lat temu wiele się o tym mówiło, ale sprawa ucichła, głównie ze względu na brak efektywnych technologii. To samo może, choć nie musi, dziać się w sprawie łupków.
Czyli możemy mieć do czynienia z propagandowym zabiegiem, którego efektem jest spadek cen gazu? To i tak z naszego punktu widzenia dobra rzecz.
Oczywiście, że tak mówić, a nawet myśleć możemy, ale komentować zasobności takich krajowych złóż się odpowiedzialnie nie da bez wglądu w fachową dokumentację. Jak mówiłem, wystarczy zmienić jedno z wielu kryteriów bilansowości i te wartości mogą być zwielokrotniane albo pomniejszane w dowolny niemal sposób.
Skoro największe koncerny światowe zainteresowały się koncesjami w Polsce, to chyba nie strzelają ślepymi nabojami?
Prawdopodobnie nie, natomiast ciągle otwarte jest pytanie, czy powinniśmy im to oddawać. Moim zdaniem nie.
Jest różnica między koncesją poszukiwawczą a wydobywczą.
Oczywiście, że jest, ale jeśli mamy do czynienia z koncesją poszukiwawczą, której posiadacz udokumentuje złoża, to praktycznie nie można odmówić mu udzielenia koncesji na wydobycie, a on albo będzie, albo nie będzie wydobywał.
Można jednak utworzyć społkę joint venture z jakimś polskim podmiotem.
Dotknął pan bardzo ważnej rzeczy. W Polsce opłaty eksploatacyjne są śmiesznie niskie. To jest dobre w sytuacji, gdy surowiec jest wydobywany przez nasze firmy i jest sprzedawany albo z zyskiem dla Skarbu Państwa, albo wpierana jest tanim surowcem rodzima gospodarka. W momencie gdy mamy do czynienia z obcym kapitałem, który eksploatuje co lepsze fragmenty złoża i wywozi surowiec za granicę, zostawiając w Polsce opłaty rzędu jednej tysięcznej wartości gazu, bo tyle będzie płacił opłat eksploatacyjnych, uzyskując przy tym za darmo od nas informację geologiczną, to nikt czujący odpowiedzialność za państwo by się na to nie zgodził.
Ale jak rozumiem, nic nie jest jeszcze przesądzone?
Już w tej chwili jest bardzo źle, trzeba by szybko zmienić system opłat eksploatacyjnych, które nie były dotąd takie ważne, bo nie było poważnych zagranicznych inwestorów w tej branży.
Teraz to się zmienia na gorsze, bo w projekcie nowego prawa Geologicznego i Górniczego wielkość opłat eksploatacyjnych wstawiono w tekst trudno zmienialnej ustawy (prace nad tym projektem trwają piąty rok), a obecnie jest w rozporządzeniu Ministra Środowiska, które można zmienić w kilka dni. Teoretycznie zyskujemy własne źrodło gazu, ale w praktyce może być tak, że inwestor eksploatujący nasze złoża może zażądać dowolnej ceny albo odesłać nas do Gazpromu, który wtedy akurat pod byle pretekstem zakręci kurek. Takie przedsięwzięcia muszą być prowadzone pod kontrolą państwa.
Biorąc pod uwagę stagnację polskiego rynku, z jednej strony związanego monopolem PGNiG, z drugiej monopolem Gazpromu, to jest jednak jakiś ruch.
Nawet jeśli miałby on tylko wartość PR-owską, to jest interesujący, ale trzeba też zwrocić uwagę na inne źrodła gazu. W Polsce mamy prawdopodobnie ponad 200 mld metrów sześciennych gazu w złożach węgla kamiennego, mamy też złoża węgla brunatnego, który da się zgazować metodami biologicznymi i uzyska się metan i wodór. Tutaj mowimy już o bilionach metrów sześciennych i to rzeczywiście może być gazowy Kuwejt. W takie polskie technologie trzeba by inwestować dużo mniej, niż będzie nas faktycznie kosztowała eksploatacja gazu z łupków czy wiatraki.
Ale tu mamy ten sam problem co z łupkami. Firmy, które mogłyby się tym zająć, nie są tym zainteresowane, bo prościej jest sprowadzać gaz z Rosji.
Po to jest rząd, by promować odpowiednie zachowania i rozwó j technologii polskich. To nie jest łatwe, ale da się to robić, bo potencjał zasobowy i intelektualny jest ogromny.
Jakub Mielnik