ONA I ON
Like

Frustrat! Płytki! Pusty!

27/05/2014
1054 Wyświetlenia
3 Komentarze
16 minut czytania
Frustrat! Płytki! Pusty!

Te wszystkie zdenerwowane Panie, które obrzucają mnie stekiem wyzwisk, bądź pogardliwie komentują sugerując leczenie psychiatryczno – wenerologiczne, wszystkie je rozumiem, szanuję i akceptuję; nie napiszę że kocham, bo jeszcze nie jestem na tyle zepsuty.

 

0


 

Smutny los Pani takiej jak inne Panie

 

Ja im naprawdę współczuję, ponieważ doskonale wiem co je czeka – ich życie będzie niespełnione, zabraknie w nim satysfakcji, szczęścia które mylone jest z motylkami w brzuchu (hormony zakochania, utrzymują się do dwóch lat). Czeka je to samo co miliardy innych Pań, bo jadąc tą samą linią kolejową, widoki są w zasadzie takie same – frustracja, rozpacz, coraz większy ból samotności. Wszystkie te uczucia będzie trzeba komuś przypisać – nigdy sobie. Ludzie są mistrzami w unikaniu odpowiedzialności za to, nad czym sami powinni panować. Kontrola nad swymi emocjami, powinna być podstawową umiejętnością ludzi – a rzadko kto ją posiada.
Jeśli kobieta ma od dzieciństwa wmawiane, powtarzane przez rodziców, dziadków, filmy, książeczki i komiksy że szczęście to rodzina, dzieci, własny dom i drzewo posadzone przez ukochanego – to ona, jak zresztą miliardy innych ludzi, w to bezwzględnie wierzy. Pojawia się na świecie ta prawie czysta karta, i jest natychmiast zapisywana cudzymi przekonaniami, poglądami z drzewa, które nigdy nie dało dobrych owoców. Wszystkie wojny, rzezie, wyzysk, nędza i cierpienie jest stworzona przez ludzi – dla ludzi. A wszyscy oni za młodu nasiąkali tymi „prawdami”, które i teraz stawiane są za wzór wszelkich cnót. Opisuję to niezwykle dokładnie, w mojej książce „Stosunkowo dobry”

 

Wszystko złe, tylko nie mój model życia

 

Wszystkie fakty, które przeczą modelowi świata w który ona wierzy – w odruchu obronnym bagatelizuje, pomniejsza, trywializuje, atakuje, ośmiesza. Jeśli widzi obok siebie wiele nieszczęśliwych związków, obwinia za to faceta, rzadziej kobietę (SSolidarność jajników), okoliczności, warunki materialne i wszystko inne oprócz modelu. Ten jest niezachwianą podmurówką sensu jej życia. I nawet jej nie przyjdzie do głowy, że model może być oszustwem – po prostu natura chce by wszystko co żyje się rozmnażało, ale nie tylko. Chcą tego struktury państwowe, bo więcej ludzi to więcej mięsa armatniego na wojnę i więcej produkcji, czyli większa potęga. A im większa potęga struktury, tym większe możliwości Panów, rzadziej Pań, którzy tymi społecznymi organizmami zarządzają. Cud życia nie jest domeną ludzi, bo wszystko, łącznie z owadami się rozmnaża. Jednak tylko człowiek ma możliwość wyboru – chcę albo nie chcę się rozmnożyć. I tylko człowiek ma możliwość, by osądzać drugiego, często w bardzo krzywdzący, niesprawiedliwy sposób: „Nie myślisz jak ja, więc jesteś zły, głupi i na pewno będziesz nieszczęśliwy, w wersji religijnej – pójdziesz do piekła a ja do nieba”.

 

Jeśli więc młoda kobieta, pełna marzeń i nadziei czyta mnie, mężczyznę który jest ciut przystojniejszy od diabła, deklarującego że nie chce rodziny i dzieci – budzi to mocne emocje. Po pierwsze, jej kobiecość i możliwość dania dziecka, staje się dla mnie nieistotna. To boli i kłuje w poczucie władzy, własnej ważności. Po drugie, jeśli ja wierzę w coś innego niż ta Pani, to ona czuje się spoliczkowana – może mam się za lepszego, pysznię się że jestem mądrzejszy? Po trzecie, ona może naprawdę czuć żal dla mojej w jej mniemaniu głupoty – nie chce dzieci i rodziny? Na pewno jest nieszczęśliwy, został zraniony przez kobietę, jest psychopatą, frustratem, pustym, płytkim i niedojrzałym emocjonalnie kaleką. Czy o czymś zapomniałem? Ano tak, powinienem się zapisać na terapię. Zawijam kiecę i lecę.

 

Na scenie pojawiam się płytki Ja

 

Pojawia się człowiek, który nie wierzy w to, co kobieta uważa za sens życia. Pojawia się gniew, trochę strach, oburzenie, pogarda, niekiedy nienawiść i złość – te negatywne, nienazwane uczucia bolą, ich utrzymywanie w sobie jest bardzo bolesne. Co wtedy się dzieje? Poluzowuje się zawór, zmniejsza ciśnienie – atakuje, wyszydza, pogardliwie prycha, sugeruje chorobę psychiczną i egoizm… Kobieta która mnie obraża i wyzywa, cierpi. Przeżywa niemiłe emocje, ale to nie ja jestem za nie winien, to ona nie umie uszanować tego, że może ktoś ma lepszy sposób na życie – nie umie się pogodzić z myślą, że ktoś może mieć inne życie, czerpać z niego radość. Wyrzuca więc te cierpienie na zewnątrz, przypisując mi je, czyniąc mnie winnym jej bólu. Razem z przerzuceniem na mnie winy za swój brak kontroli, chce mnie także ukarać, że wywołuję w niej takie emocje.

 

Ona cierpi – i chce bym cierpiał ja. To w niej pojawia się ból, a ona go przenosi na mnie obrażając mnie – ja mam się oburzyć, zdenerwować… wtedy dwie osoby cierpią. Ale ja nie przyjmuję tych emocji, bo to nie jest moje. Jeśli cierpisz, współczuję Ci – musisz popracować nad sobą, zaakceptować fakt, że świat pełen jest różnych pomysłów na życie, nie tylko tych, w które Ty wierzysz bo wtłaczano Ci je do głowy od urodzenia.

 

Umysł ze swej natury bezustannie czegoś pragnie – tak jest skonstruowany. Niestety, nie mówią tego w tygodnikach, serialach i komediach romantycznych. Tam ludzie po spełnieniu określonych warunków – ślub, dom, dzieci – są szczęśliwi. W bajkach po ślubie nastepuje happy end i wszyscy do śmierci żyją szczęśliwie. Czytałem te bajki całe dzieciństwo, by później szukać szczęścia które zawsze było w zasięgu ręki. Zostałem oszukany przez bajki, media, rodziców, dziadków, otoczenie, kulturę, religię, społeczeństwo i tradycję – ale w końcu zdałem sobie z tego sprawę. Gdy wiedziałem że świat kłamie, i to w konkretnym celu, zacząłem szukać prawdziwych informacji. One są, zawsze były – ale by je znaleźć, trzeba ich poszukać. A ludzie nie chcą ich szukać, bo myślą że kiedyś osiągną szczęście, żyjąc tak jak wszyscy przed nimi i niejeden nieszczęśnik po nich. To co się ze mną stało, można nazwać przebudzeniem ze snu, i to koszmarnego.

 

Wiemy tylko to, czym nas oszukano

 

Te wszystkie informacje które nas otaczają, budują przekonanie o świecie. Wydaje nam się że coś wiemy, a wiemy tylko to, co nam w głowie „zainstalowano” powtarzaniem od dzieciństwa. Niestety kochanie, nie będziesz szczęśliwa. Gdy osiągniesz wszystkie cele – ślub, dzieci, fajny facet i dobra pozycja społeczno finansowa, umysł będzie pragnął nadal. Wtedy zauważysz że szczęścia nie ma… i co zrobisz? To co cała reszta ludzi. Wymyślisz usprawiedliwienie – to facet jest zły, to przez niego jestem nieszczęśliwa. Jest za wysoki, niski, za bogaty, za biedny… I nawet nie przejdzie Ci przez myśl, że umysł nie może być szczęśliwy, więc wszystkie założenia o szczęściu są kłamstwem. Po prostu nie może, tak samo jak moja kia nie przestanie terroryzować mnie przy dystrybutorze wysokością rachunków za benzynę.

 

Gdzie znasz szczęśliwych ludzi? W serialach? Udają, np. Pani Kotulanka ponoć jest w szponach alkoholizmu, a w Klanie była lubiana. W realu? A skąd wiesz że nie udają, by naiwniaki im zazdrościły i stawiały za wzór? Mam na coachingach ludzi, którzy uświadomili mi, jak głęboko w związkach te pragnienie udawania tkwi – małżeństwo które się nienawidzi, trenuje godzinami wspólne spojrzenia w oczka, branie za rączkę – bo to przekłada się na sukces w rodzinie, pracy i wśród znajomych. A później picie do upadłego – i kolejne płaczące ze wzruszenia romantyczki, wierzące w szczęście poprzez miłość, odtwarzające w głowie obrazek, wielokrotnie trenowany przez małżeństwo bojące się rozstać.

 

Szczęście jest tu i teraz, a nie w przyszłości

 

Szczęście jest realne, a miłość jest jego podporą. Ale problem leży gdzie indziej – wmówiono nam, a media to wzmacniają, że szczęście pojawia się po spełnieniu okreslonych warunków. A to nieprawda – pojawia się wtedy, gdy podejmiesz decyzję by być szczęśliwym. Mózg zareaguje na Twoją decyzję tak samo, jak reaguje ślinieniem się po wyobrażeniu sobie smaku cytryny. Żeń się, płódź dzieci – ale wiedz że bez osiągania tych celów możesz być szczęśliwym homo sapiens. I gdy już to wiesz, możesz wtedy robić coś, co naprawdę kochasz – a nie zaliczać kolejne punkty na drodze do szczęścia. Nawyk czekania na szczęście się wzmacnia, jak każdy nawyk… a więc im więcej punktów odkreślisz, tym bardziej będziesz nieszczęśliwy. Świat ludzi szczęśliwych, to świat gdzie dzieci mają tylko ci, których to naprawdę „kręci”, a nie ci którzy mają dzieci, bo wszyscy tak robią i wypada już mieć, bo co powie rodzina. Z takich motywacji wyrastają niekochane w dziecińśtwie potwory – i mamy świat taki, jaki mamy.

 

I to jest główny powód, dla którego nie chcę mieć związku. Umiem już sam z siebie (mniej więcej) wzbudzać w sobie radość, seks jest śmiesznie łatwo dostępny (reakcje Pań na wiadomość, że nie muszę służyć, żenić się i skakać z prezentami by mieć wieczorem seks – pusty, płytki, zbadaj się na hiva!), a wszystkie Panie które znałem, żyją w romantycznym, pełnym marzeń kłamstwie. Partner jest dla nich tylko narkotykiem, który ma wywołać reakcję hormonalną w ciele (motylki w brzuchu, zakochanie), spełnić społeczne pragnienia o związku, ślubie i dzieciach… czystej wody egoizm i dbanie o swą przyjemność, zaspokojenie swoich pragnień. I gdy ktoś nie chce być czyjąć rzeczą, strzykawką z herą – nazywajmy rzeczy po imieniu – zarzuca mu się egoizm. To nieprawdopodobna wręcz hipokryzja i obłuda, której Panie oczywiście nienawidzą… ale u innych, bo same w niej żyją.

 

Zażenowanie

 

Związek ze współczesną kobietą, to coś, co budzi we mnie zażenowanie. Bo jeśli Pani mnie traktuje jako klucz do otwarcia bram szczęścia, to mnie dehumanizuje, odczłowiecza – i przeraża, bo szczęścia nie jestem w stanie dać tej Pani, a za jego niechybny brak, oczywiście zostanę oskarżony (i skazany) ja. To mi się bardzo, ale to bardzo nie podoba – natomiast Pań, które wychodzą poza te społeczne programy „zrób to i tamto, a będziesz szczęśliwa”, jest jak na lekarstwo. I bardzo łatwo pomylić takie piękne wewnętrznie osoby z psychopatkami, bo w zachowaniu na początku są identyczne. Pewne siebie, urocze, emanujące czymś niemal boskim… ale kobieta wykraczająca poza program taka po prostu jest, a psychopatka jest taka, ponieważ zarzuca robaka i czeka na karpia. I gdy haczyk już się wbił, kończy się etap kuszenia – a zaczyna bolesna konsumpcja nieszczęsnego samca. Co warto jeszcze dodać, to także i to, że Panie „przebudzone”, są już zaawansowane w wieku. A tacy przebudzeni, jeszcze całkiem jurni Panowie jak ja, nie są fanami cellulitisu (pusty, egoista, nie szanuje kobiet, płytki!).

——————–

 

Zapraszam do kupna moich e książek „Stosunkowo dobry”, oraz „Wyprawa po samcze runo” KLIK. Zachęcam do ściągnięcia mojej książki „Co z tymi kobietami?” jako darmowego e booka KLIK. Jeśli się spodoba, zawsze można dostać ją w każdej księgarni, na terenie całej Polski. Zapraszam wszystkich serdecznie na mój fanpageKLIK, Bardzo jestem wdzięczny wszystkim tym, którzy poczuwają się do dbania o cały ten interes i go finansują KLIK, także poprzez PayPal, mój meil to coztymikobietami@poczta.onet.pl

0

samiec http://www.samczeruno.pl

Mojemu ciału dano imię Marek. Przepchnięto je przez szkołę z tytułem ekonomisty. Teraz te ciało działa jako pisarz, ale kim tak naprawdę jestem, nie mam kurwa bladego pojęcia.

126 publikacje
85 komentarze
 

3 komentarz

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758