Od kilku miesięcy Główny Inspektorat Transportu Drogowego rozbudowuje Centrum Automatycznego Nadzoru nad Ruchem Drogowym, w skład którego docelowo wchodzić będzie m.in. sieć kilkuset fotoradarów w całej Polsce – podaje gazetaprawna.pl.
Upraszczając, nowa broń GITD będzie działać tak: po zrobieniu zdjęcia przez fotoradar system informatyczny odczyta tablice rejestracyjne auta, a następnie automatycznie wyśle zapytanie do Centralnej Ewidencji Pojazdów i Kierowców (CEPiK).
Otrzyma informację zwrotną o tym, na kogo zarejestrowany jest pojazd. Na podstawie danych system automatycznie skieruje wezwanie do właściciela auta. Będzie on musiał wskazać osobę, która kierowała pojazdem w momencie zrobienia zdjęcia. Dalej mamy do czynienia ze standardową procedurą mandatową.
Wątpliwości wzbudza jednak jeden zapis w dokumentacji przetargowej na wykonanie systemu. W Specyfikacji Istotnych Warunków Zamówienia znalazło się następujące stwierdzenie: „W przypadku otrzymania odpowiedzi z CEPiK niezawierającej informacji o pojeździe (brak danych w CEPiK) bądź zawierających dane o pojeździe uprzywilejowanym, takie sprawy są automatycznie zamykane przez system […]”.
– W praktyce sprowadza się to do tego, że będziemy mieli flotę pojazdów pozostających ponad prawem – uważa Jarosław Teterycz, ekspert i biegły sądowy w zakresie pomiaru prędkości. Mowa bowiem o kilkudziesięciu tysiącach aut należących do policji, pogotowia, wojska, straży granicznej, służb specjalnych etc. Tylko policja ma w swojej flocie 12 tys. radiowozów, karetek jest 1,6 tys.
Więcej:
http://prawo.gazetaprawna.pl/artykuly/664447,fotoradary_beda_pomijac_niektore_pojazdy_sprawdz_ktore.html
"Szef Dzialu Ekonomicznego Nowego Ekranu. Dziennikarz z 10-letnim stazem. Byly z-ca szefa Dzialu Biznes "Wprost"."