Wszyscy byliśmy świadkami tego co 2 maja wyprawiał Bronisław Komorowski. Różowe baloniki zamiast polskich sztandarów czy zaśmiecanie ulotkami Warszawy to przykłady nowego typu patriotyzmu, który nachalnie lansuje obecny prezydent. Jarmarczny, bo tak można śmiało określić charakter jego prezydentury czuć było już przed jego zaprzysiężeniem na urząd. Przypomnijmy sobie jego spot wyborczy z 2010 roku:
Wszyscy byliśmy świadkami tego co 2 maja wyprawiał Bronisław Komorowski. Różowe baloniki zamiast polskich sztandarów czy zaśmiecanie ulotkami Warszawy to przykłady nowego typu patriotyzmu, który nachalnie lansuje obecny prezydent. Jarmarczny, bo tak można śmiało określić charakter jego prezydentury czuć było już przed jego zaprzysiężeniem na urząd. Przypomnijmy sobie jego spot wyborczy z 2010 roku:
Podkreślanie swojej zwyczajności, z punktu widzenia dobra kraju, nie jest dobrą oznaką, ponieważ głowa państwa nie może być zwykłym obywatelem. Prezydent musi być reprezentatywną jednostką, która nie popełnia na każdym kroku gafy, którą ośmiesza jednocześnie siebie jak i swoje państwo. Ktoś może powiedzieć, że dzisiaj zatrudnia się tłumy specjalistów od wizerunku. To prawda, ale w życiu osoby publicznej jest wiele momentów spontanicznych, które wymagają wyczucia i bystrości umysłu. Przykładem postaci, która świetnie radzi sobie w niespodziewanych sytuacjach jest Barack Obama. Potrafi on nawet zwykłą muchą poprawić i ocieplić swój wizerunek. Ale tego nie da się nauczyć w jedną chwilę.
Natomiast ten materiał promocyjny rozjaśnia wątpliwości w kwestii stylu B. Komorowskiego. Obecny prezydent od początku postawił na płytki, często z lekka groteskowy przekaz treści. Budowanie zaufania na tęczowych balonikach, czekoladowym orle czy bigosie jest niestety strzałem w dziesiątkę, ponieważ nasze społeczeństwo, które w II wojnie utraciło prawie w całości swoje elity, jest wytworem sowieckiej inżynierii społecznej. W większości wywodzące się ze wsi, łatwo ulega niskim pobudkom, które ma wpojone przez socrealistyczny wydźwięk PRL. Potrzeba szybkiego zapełnienia miast, opustoszałych po wojnie, doprowadziła do zmarginalizowania mieszczaństwa, które tak naprawdę nigdy nie było w Polsce silne. Nawet przed rozbiorami szlachta jako warstwa wyższa żyła wśród swoich niepiśmiennych chłopów, a nie w miastach, które były zdominowane przez tygiel kulturowy.
W tych okolicznościach rysuje nam się przerażający obraz, gdzie Polacy, upodleni komuną i zniechęceni miernością demoliberalnego dwudziestolecia, wybierają swojego prezydenta, dosłownie swojego, ponieważ zniżającego się do ogólnie niskiego poziomu intelektualnego Polaków. Jeśli ktoś temu przeczy niech zobaczy co wyprawiają studenci, podobno przyszłe elity narodu, na uniwersytetach albo popyta ludzi na ulicy o historię Polski lub inne zagadnienia. Gwarantuje szokujące wyniki.
Obecny prezydent miał nawet dobry zamysł. Uważał, że zbuduje sobie poparcie społeczne na patriotyźmie jarmarcznym, a jednocześnie wyprze z powszechnej świadomości ten prawdziwy patriotyzm, który przez wieki przejawiał się pracą na rzecz Polski, a także walką o jej niepodległość kiedy było trzeba. Jednak jak to często bywa dobre pomysły nie idą w parze z dobrym wykonaniem. Jak bardzo błądzi w swoich posunięciach Bronisław Komorowski pokazało święto 11 listopada. Jego forma patriotyzmu zupełnie nie wytrzymała rywalizacji z Marszem Niepodległości, reprezentującym klasyczny polski patriotyzm. Dysproporcja liczb była bezwzględna dla marszu prezydenckiego. Ale cóż jednak zrobić kiedy nie chodzi o wyższe wartości, a o utrzymanie obecnego status quo.
Z bajek i powiastek mało polskich a z pamięci pogubionych…
FOLWARK ZWIERZĘCY
AKT I – i ostatni zarazem…
"Pisklę Pamięci"
-Coś nam tu pisklęta za głośno dzioby ostatnio otwierają…
Martwi mnie to Panie…
-Tak, najpierw jaskółka bezkarna, potem lisica z wilkiem stepowym a teraz to maleństwo wychodzi przed szereg i to tak daleko od swojego gniazda… temu brzydkiemu kaczątku wydaje się chyba że jest co najmniej orlęciem jakimś… popiskuje, pazurki ostrzy, piórka stroszy, z drogi nie zlatuje i kłaniać się nie chce…
-Panie daj słowo… nasze jastrzębie tylko czekają na znak i okazję…
-Nie rób tego panie, odradzam, wrzawa się podniesie i postronni kupcy towarów naszych nie będą chcieli brać potem…
-Podciąć mu skrzydełka panie?
-Wrzawa się podniesie i opadnie… dokładnie tak jak woda w czasie powodzi… Kuropatwy odmieńca nie lubią… konia z rzędem, że się nawet ucieszą gdy im porządek w gnieździe zrobimy przy okazji… W końcu to tylko brzydkie kaczątko… o co się tak sfora niezdrowo ekscytuje?
-A Lew? Co z Lwem? On będzie wiedział jak było…
-Lwa biorę na siebie… Obiecam mu, że zajmę się norą węży górskich na południu, to jego wielkie ostatnio zmartwienie… Zaczniemy też kupować jego kurczaki… to go ucieszy na pewno…
– Hmm… nie wiem, nie wiem… Ale to się może udać…
-No to do roboty… zajmijcie się czymś moje czarne żmijki … Acha, i wpuście lisicę do kurnika tam u nich… sama sobie w szkodę wejdzie to ją z głowy mieć będziemy na jakiś czas…
Nie wolno wychodzić przed stado w pojedynkę…
Polak, Wegier, dwa bratanki, i do szabli, i do szklanki (weg. Lengyel, Magyar – két jó barát, együtt harcol, s issza borát). Boze chron Wegry i Rzeczpospolita.