W ciemności fiołek zakwita,
kwiatem szubienicznym wabiąc
nieświadome dusze.
Dalszy ciąg opowiadania z serii „Cienisty Park”.
Co jest z tym dzieciakiem?
Żona zerwała sie z wersalki i poszła do pokoiku Daniego. Znów nie mógł spać, przecież za dnia bardzo lubił swój pokój.
Tapety z Disneyowskimi motywami rozweseliły niewielkie wnętrze, a szafa z zabawkami prawie idealnie wypełniła wnękę po drzwiach, niegdyś łączących pomieszczenie z drugim skrzydłem budynku.
Teraz , po drugiej stronie była łazienka wyremontowana przeze mnie niewielkim nakładem materiału i pieniędzy.
Syn lubił sie bawić w swoim pokoju, jednak miał spore klopoty ze snem, wiercił sie niespokojnie, mówił, że śnią mu się dziwne postacie. Wreszcie, że widuje tam dziwnego pana, który wychodzi ze ściany i wraca, skąd przyszedł.
Znowu wyszedł ten Dziad- mówił.
Lekceważylismy te objawy, biorąc za przejaw fantazji kilkulatka, spotęgowanej podpatrywaniem oglądanych przez nas filmów.
Poza tym starzy lokatorzy nigdy nie wspominali o takich "atrakcjach " w swoich mieszkaniach.
Zaburzenia snu i nieuzasadnione niczym stany gorączkowe ustąpiły, gdy synek zaczął spać z nami.
Oczywiście, nie byłem z tego powodu szczęśliwy, jednak życie składa sie też z wyrzeczeń.
Pewnego dnia, wykonując obowiązki służbowe, wszedłem z wizytą do Pereciów, moich poprzedników w lokalu, mieszkajacych tam jeszcze przed owymi Ślązakami.
Chcąc, nie chcąc, wymieniliśmy się wiedzą na temat budynku, podziękowałem Panu Domu za świetny piec CO służący mi teraz doskonale.
Ten z kolei pogratulował mi pokerowego zagrania w sprawie instalacji wody w budynku i kilku drobniejszych sprawach wymagajacych potyczek z właścicielką.
Widziałem, że są to życzliwi ludzie, dlatego zapytałem , czy nigdy nie było w lokalu jakichś dziwnych objawów.
Popatrzyli na siebie porozumiewawczo, było to spojrzenie typu- właśnie ugryźliśmy się w języki.
Na to ja powiedziałem z kolei, że pytam poważnie i jeśli nic się nie dowiem, także od nich, będziemy musieli wyprowadzić sie z lokalu, dla bezpieczeństwa dziecka i własnego.
No dobrze, powiedział moj rozmówca, czy coś sie działo, gdy wyjeżdżałem z domu?
Gospodyni na to, że nic poważnego.
Ja , czy nic poważnego to według niej przerażone dzieci, cienie wychodzące ze ścian, nagminnie znikające drobne przedmioty.
I czy te objawy nasilały sie w małym pokoju.
Znow porozumiewawcze spojrzenia.
Okazało się, że ów pokoik był sypialnią moich gospodarzy, dzieci urzędowały w ostatnim pokoju, obecnie służącym nam za graciarnię, z powodu zarywającego sie sufitu.
Jednak Pani Pereciowa dodała, że z jakichs powodów nie mogła spać sama w małym pokoiku.
Nie wiedziała dlaczego, coś ją odpychało, wolała spać z dziećmi.
Gospodarz na to, że nigdy nie chwaliła mu się tym a ona na to- nie było czym.
Opowiedz Panu o tym, co zobaczyłeś kiedyś na strychu.
Pereć westchnął i zaczął: kiedyś szedłem do mieszkania prosto ze służby. Wchodząc do przedpokoju miałem wrażenie, że słysze jakies dziwne głosy na strychu.
Pomyslałem, że może Pani Balbińska z sąsiedztwa słucha głośno Radia Maryja i chwytam strzępy modlitwy.
Jednak nie dawało mi to spokoju.
Wyszedlem do korytarza i zacząłem nasłuchiwać,wyraźnie słychac było "Ojcze Nasz".
Wróciłem po latarkę i wszedłem na zagracony strych.
Wszedłem dalej, zobaczyłem wstrząsającą scenę:
Na krześle stała dziesiecioletnia córka sąsiadki z dołu, miała na szyji zadzierzgniętą pętlę z kabla elektrycznego.
Przed nią klęczała matka i modląc się słowami : Ojcze oddaję Ci tą Duszę, spostrzegła sąsiada z latarką, wyrwała krzesło spod córki i chwyciła ją za nogi chcąc szybko skończyć, co zaczęła.
On rzucił się do przodu, odepchnął niedoszłą dzieciobójczynię i podniósł oszołomioną dziewczynkę, uwalniając wiszącą z pętli werżnietej w szyję pod wpływem ciężaru.
Z tyłu pojawiła się przerażona Pereciowa, wybrała numer Pogotowia i zaraz potem Policji.
Dobrze, powiedziałem, przecież Lutka nie ma córki.
Wtedy tam mieszkała jej siostra z dziećmi, jeszcze od czasów, kiedy żył ich ojciec.
W ogóle rodzina Fiołków mieszkała tam jeszcze od wczesnych czasow po wojnie.
Fiołkow?
Tak, panieńskie.
Adekwatne nazwisko.
C.d.n.
Tomasz Kolodziej,zaprzysiegly kociarz, dzialacz zwiazkowy, pisowiec, zoologiczny antykomunista, co nie znaczy ze nie pogadamy