Zwiastun filmu „Bitwa pod Wiedniem” Renzo Martinelliego musi napawać miłośnika historii sporym niepokojem. W ciągu niespełna dwóch minut widać trzy poważne błędy – podaje histmag.org
Już niedługo na ekrany polskich kin wchodzi obraz Renzo Martinelliego pt. „Bitwa pod Wiedniem”. Zgodnie z zapowiedzią reżysera, ma być to film sławiący wielkie polskie zwycięstwo, które uratowało Europę przed nawałnicą turecką. Bitwa stoczona w 1683 roku w istocie należy do piękniejszych tryumfów polskiego oręża. Według wielu dziejopisarzy odsiecz Sobieskiego powstrzymała ofensywę turecką i zapoczątkowała okres upadku Imperium Osmanów.
Waga tematu tego filmu jest więc ogromna. Niestety, przy realizacji tego typu produkcji nietrudno o przekłamania i naciąganie historii. Pojawiają się już głosy, że reżyser nadmiernie uwypuklił wątek konfliktu cywilizacji, spłycając meandry ówczesnej polityki międzynarodowej. Trudno to jednak ocenić, zanim nie obejrzymy filmu w całości.
Fragmenty, które udostępniono już teraz, budzą jednak grozę w oczach każdego, kto choć odrobinę zna historię odsieczy wiedeńskiej. Już w opisie filmu znajduje się błąd – powtórzony w jednym z ujęć – który skłania do wyrywania włosów z głowy i pozostawienia ich przy fotelu kinowym ku przestrodze kolejnym widzom. Jak informują nas twórcy, w bitwie pod Wiedniem strona turecka dysponowała siłą… 300 tys. żołnierzy. Już w tym momencie konsultant historyczny winien spalić się ze wstydu. Badania wskazują, że możemy mówić co najwyżej o 100 tys., a najbardziej prawdopodobna liczba to 90 tys. Armia Kara Mustafy stopniała zresztą w czasie oblężenia i w chwili przybycia Jana III Sobieskiego pod Wiedeń była już znacząco mniejsza. Jak widać, reżyser chciał zaszokować widza i podkreślić wielkość zwycięstwa, przy okazji ubarwiając rzeczywistość ile się dało.
Więcej:
http://histmag.org/?id=7124
"Szef Dzialu Ekonomicznego Nowego Ekranu. Dziennikarz z 10-letnim stazem. Byly z-ca szefa Dzialu Biznes "Wprost"."