czyli wspominki z nadmorskiej plaży w Łebie.
To już niestety jesień, kochana. Mieliśmy szczęście zebrać resztki słońca kryjącego się w drobnych muszlach na plaży naszego Bałtyku. W podmuchach ciepłego wiatru od strony lądu pocałunkami żegnać lato. A potem oglądaliśmy polski film o polskich aktorach z polskimi aktorami, nawet dubbing był polski. Ale to był tylko film, co prawda o życiu, życiu prawie na finiszu, a mimo to ujmował swą ciepłotą.
Zapewne i my kiedyś też dziwnie pożółkniemy, i ktoś z boku stwierdzi, że to już końcówka.
Póki co kwitną w nas kolory, trwa proces powolnego dojrzewania, aż przyjdzie ten moment, że pierwszy spadnie któryś liść z naszego drzewa. Zatem warto wyrywać czasowi te kilka kadrów, aby choć trochę zatrzymać siebie na dłużej z uśmiechem na zmęczonych twarzach przebytych drogą, zapisanych zdarzeń.
To już jesień, która jest inna od tych poprzednich jakie pamięć trzyma w swych schowkach – i choć nadeszła niespodziewanie, to ujmuje swym ciepłem i pięknem. Symfonie ptasich treli, rechot żab w stawie i cykady koników polnych zagłuszają nawołujące się bandy szpaków. To już jesień kochana. Długie cienie przed nami kładzie wieczorne słońce.
Pijemy kawę, na rozesłanym łóżku leżą nowe „Charaktery" i „Sens". Patrzymy na wschód słońca, które bezwstydnie przedziera się przez opary unoszących się mgieł nad łąkami, ogrzewa nasze ciała.Za nami noc jakaś taka bezsenna jakby – i co z tego, że to już jesień? Przecież to najpiękniejsza ze wszystkich pór życia.