Trwa jeszcze Festiwal Piosenki Rosyjskiej, niegdyś radzieckiej. Na widowni 4 i pół tysiąca osób, w tym pół tysiąca kibiców Falubazu. Było legitymowanie i podwójne sprawdzanie na bramkach. Nie wolno było wnieść transparentów.
Widzowie nie mogą robić zdjęć i kręcić filmów (grozi minimum 2 tys. zł kary), chyba że zaakceptuje je dyrektor festiwalu Tomasz Nesterowicz, radny SLD. Imprezę pokazują TVP2 oraz drugi kanał telewizji "Rossija".
Na festiwal, jak zapowiadali organizatorzy, miał przyjechać sam premier Wladimir Putin. Ostatecznie strona rosyjska przesłała jedynie taśmę, na której premier śpiewa. Wycofano się jednak z jej emisji. – Nie spełniła naszych oczekiwań. Nagranie nie odnosiło się do zielonogórzan ani festiwalu. Mogłoby być niezrozumiałe dla widza – tłumaczy Konrad Smuga, reżyser festiwalu.
Kibice Falubazu już tydzień temu wysłali prezydentowi Januszowi Kubickiemu list. Zasugerowali w nim, że jeśli nie znajdzie pieniędzy na żużel (w ub. roku klub dostał ok. 2 mln zł), pojawią się w amfiteatrze. – Wykorzystamy doświadczenie w śpiewaniu i pokibicujemy uczestnikom, oklaskując wielkie gwiazdy sztandarowej imprezy – napisali kibice. Nieoficjalnie mówiono o transparentach, zagłuszaniu i wygwizdywaniu artystów i prezydenta. Przygotowywali też stare piosenki radzieckie, m.in. "Kalinkę".
– Kubicki od roku rozwala nam nasz klub. Czym jest wobec tego "rozwalenie" jednego festiwalu? – mówią anonimowo kibice i ironizują, że w tym roku miasto nie będzie musiało "dokładać" do imprezy, rozdając zaproszenia, by zapełnić amfiteatr.
Organizatorzy przestrzegają przed zadymą i skandalem dyplomatycznym. – Kto w Rosji będzie wiedział, że to wojna prezydenta z kibicami? Pomyślą, że Polacy nie lubią Rosjan. To nie jest miejsce ani czas na wyrażanie takich emocji. Jeśli wybuchnie skandal, będzie to ostatni festiwal. Miasto straci imprezę, która ma swoją markę na rynku muzycznym. Rok temu festiwal oglądało w TVP ponad 3 mln Polaków – tłumaczy Smuga. Apeluje do kibiców o spokój.
Falubaz to marka, podobnie jak nazwa koncernu piwowarskiego. Za taką "reklamę" trzeba zapłacić telewizjom – tłumaczy Nesterowicz. Kary spotkają także tych, którzy będą próbować zagłuszać artystów i dojdzie do przerwania transmisji (straty reklamowe telewizji mogą sięgnąć nawet ponad 1 mln zł).
Co musi się stać, by przerwać festiwal? – pytamy szefa imprezy.
– Wystarczy, że kibice zaczną za głośno śpiewać "Kalinkę". Widzowie muszą liczyć się, że ich zabawa będzie nagrywana przez kilkanaście kamer specjalnie zamówionego monitoringu. By w razie incydentów można było szybko ustalić sprawców – odpowiada Nesterowicz.
Koncert ochrania ok. 140 ochroniarzy oraz 50 policjantów.
– Byłem na wielu koncertach, ale takich obostrzeń nigdzie nie spotkałem. Prezydent boi się blamażu i wprowadza restrykcje jak na Białorusi – mówi Jacek Budziński, radny PiS.
KLIKNIJ w nick, potem w slowo 'WIeCEJ', wreszcie w BANNER i DOL¥CZ do nas!