Bez kategorii
Like

Ewolucja konstytucyjnej zasady

19/07/2012
548 Wyświetlenia
0 Komentarze
10 minut czytania
no-cover

„Dziś moja moc się przesili, dziś poznam, czym najwyższy, czylim tylko dumny” – odgrażał się mickiewiczowski Konrad.

0


Za sprawą opublikowania przez „Puls Biznesu” nagrania rozmowy, jaką w początkach stycznia przeprowadził pan Władysław Łukasik z panem Władysławem Serafinem na temat sposobów dojenia Rzeczypospolitej, praktykowanych przez tak zwanych „ludowców” w związnych z polską wsią i rolnictwem agencjach i spółkach Skarbu Państwa, znaleźliśmy wraz z całym nieszczęśliwym krajem w sytuacji, w ktorej będziemy mogli po raz kolejny przekonać się, że ustanowiona w roku 1989 przez generała Kiszczaka i osoby zaufane podstawowa zasada konstytuująca III Rzeczpospolitą: „my nie ruszamy waszych – wy nie ruszacie naszych” – nadal zachowuje moc obowiązujacą. Na uwagę zasługuje również to, że „Puls Biznesu” opublikował nagranie rozmowy dopiero w polowie lipca, chociaż – jak twierdzi poseł Palikot – sprawa była w Sejmie powszechnie znana już „kilka miesięcy temu”. Była znana – ale proszę zwrócić uwagę, że żaden z naszych Umilowanych przywódców nie zająknął się na ten temat ani słowem – oczywiście do momentu w którym Siły Wyższe dały sygnał, że już można. Okazuje się, że ustanowiona przez generała Kiszczaka wraz z gronem osob zaufanych zasada konstytuująca III Rzeczpospolitą: „my nie ruszamy waszych – wy nie ruszacie naszych” nie tylko zachowuje moc obowiązujacą zarówno w obozie zdrady i zaprzaństwa, jak i w obozie płomiennych obrońców interesu narodowego, ale podlega również ewolucji, w miarę rozwoju stosunków w naszym nieszczęśliwym kraju.

O sile tej konstytucyjnej zasady przekonuje nas choćby zapomniana już dzisiaj sprawa pana Józefa Oleksego. Przed 16 z górą laty został on oskarżony przez ministra spraw wewnętrznych Andrzeja Milczanowskiego o szpiegostwo na rzecz Rosji. Minęło ponad 16 lat – a nikt nie został z tego tutułu pociągniety do odpowiedzialności. Dlaczego? Ano dlatego, że „my nie ruszamy waszych – wy nie ruszacie naszych”. Czym grozi naruszenie tej zasady – pokazała sprawa pani Barbary Blidy. Kiedy ekipa ABW chciała aresztować panią Blidę, ta sadząc, ze wszystko jest wykryte – zastrzeliła się. Okazało się, że niepotrzebnie – ale pani Blida o tym nie wiedziała i sądziła, że z tym aresztowaniem to wszystko naprawdę. Specjalna komisja sejmowa, powołana niby to do wyjaśnienia okoliczności śmierci pani Blidy – usiłowała doprowadzić do ukrarania sprawcy naruszenia tej konstytucyjnej zasady – ale wszystko rozeszło się po kościach, jako że wszyscy przecież wiedzą, iż nikt nie jest bez grzechu wobec Boga, ani bez winy wobec cara – a w tej sytuacji nadmierne przywiązanie do praworządności mogłoby wyrządzić więcej szkody, niż pożytku. Lepsze jest wrogiem dobrego, a zasada: „my nie ruszamy waszych – wy nie ruszacie naszych” wielokrotnie udowodniła swoje zalety.
 
   Toteż i teraz, kiedy tylko pan minister Marek Sawicki, jak to się mówi – oddał się do dyspozycji premiera Tuska, a premier Tusk dymisję ministra przyjął – w niezależnych mediach słychać już tylko pochwały ministra za okazane zalety charakteru. Wprawdzie CBA wtargnęło do siedziby spółki Elewarr – ale na pewno stwierdzi, że jeśli nawet tu i ówdzie doszlo do jakichś niedociagnięć, to nie miały one znamion przestępstwa, a to oznacza, że prawo nie zostało złamane. Tę formułę wynalazła niezależna prokuratura na okoliczność zaniedbań, a właściwie aktów sabotażu, jakich dopuścili się funkcjonariusze rządowi podczas przygotowywania wizyty prezydenta Lecha Kaczyńskiego w Katyniu. Jest to formuła uniwersalna, podobnie jak wynaleziona wcześniej na użytek zdemaskowanych konfidentów. Jeśli już nie można było zaprzeczać ujawnionym dokumentom, wszyscy zgodnie z instrukcją na wypadek dekonspiracji, recytowali, że wprawdzie zostali zarejestrowani w charakterze Tajnych Współpracowników – ale „bez swojej wiedzy i zgody”. Jeszcze podczas afery hazardowej nie wszystko zostalo dopięte na ostatni guzik – ale bo też – po pierwsze – premier Tusk został zaskoczony gwałtownością ataku ze strony bezpieki urażonej próbą poluzowania sobie obróżki. Jak pamiętamy – początkowo powstrzymywał się przez decyzjami personalnymi licząc na to, że wszystko będzie po staremu, to znaczy – że panowie Chlebowski i Drzewiecki cos tam na konferencji prasowej powiedzą, niezalezni dziennikarze potulnie powtórzą to własnymi slowami i na tym sprawa się zakończy. Dopiero kiedy zobaczył, że niezależnych dziennikarzy ktoś spuścił z łańcucha, że wyrywają kawały żywego mięsa panu Chlebowskiemu, który wytapia z siebie tłuszcz na oczach całej Polski, to zrozumiał, ze to nie zarty – że parasol ochronny nad nim został zwinięty i zaraz on sam znajdzie się na miejscu posła Chlebowskiego. Dopiero wtedy wszystkich powyrzucał, zostawiając wakaty do obsadzenia przez właściwe Siły Wyższe, żeby go pilnowały. O ile jednak wtedy trzeba było dać taki dowód lojalności, o tyle teraz już nie będzie takiej potrzeby. Wszyscy uczą się na błędach – a jak pamietamy – na skutek osiągnięcia nadmiernego rozmachu afera hazardowa zaczęła stwarzać ryzyko ujawnienia prawdziwych tajemnic naszego nieszczęśliwego kraju. Dlatego trzeba było ją zakończyć wesołym oberkiem, a doświadczenia zdobyte przy tamtej okazji znakomicie posłużą przy aferze taśmowej – bo taką własnie nazwę już uzyskala. Ach, co ja mówię, jakie znowu „posłużą”, co tu ma do rzeczy czas przyszły? Doświadczenia zdobyte przy aferze hazardowej już służą.
 
   I dopiero na tle tych doświadczeń możemy w pełni docenić i zrozumieć zaangażowanie naszych Umilowanych przywódców – i to nie tylko z obozu zdrady i zaprzaństwa, ale również – z obozu płomiennych obrońców interesu narodowego – w obronę Julii Tymoszenko. Jak pamiętamy, formuła przyjęta na okoliczność tej obrony sprowadzała się do tego, by Umiłowani Przywódcy, jeśli w ogóle pociagani są za cokolwiek do odpowiedzialności – byli pociagani wyłącznie do odpowiedzialności politycznej, a w żadnym wypadku – do karnej. I pochwały funkcjonariuszy zatrudnionych w niezaleznych mediach dla pana Marka Sawickiego, który w lot powinność swej służby zrozumiał dowodzą, że konstytucyjna zasada: „my nie ruszamy waszych – wy nie ruszacie naszych” nie tylko obowiazuje, ale obrasta w nowe treści, w miarę rozwoju sytuacji w naszym nieszczęśliwym kraju. Czyż nie takich właśnie wyjaśnień oczekuje od tubylczych władz Komisja Europejska, która w obronę Julii Tymoszenko zaangażowała się autentycznie i bez zastrzeżeń? Skoro takich oczekuje, to takie też i otrzyma, dzięki czemu wszystko zakończy się wesołym oberkiem, który tak przypada do gustu młodym wykształconym z wielkich miast, stanowiącym sól naszej ziemi czarnej.
                                                                     
Stanisław Michalkiewicz
0

St. Michalkiewicz

53 publikacje
0 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758