Ewolucja w świecie materialnym jest zaledwie zewnętrznym przejawem podróży duchowej. Świadomość, ze swojego pierwotnego pola jedności i szczęśliwości, wciela się w ciała, by doświadczyć różnych form odrębności. Od narodzin, przez życie, do śmierci szuka drogi powrotnej do oczyszczenia, oświecenia i zjednoczenia z Bogiem. W pewnym sensie jest w tym procesie podobna do wody krążącej w naturze. Ale tylko w pewnym sensie. Metafory nie przestają bowiem opisywać iluzji poprzez iluzję.
Życie ewoluuje w kierunku stopienia się z Duchem. Od kamienia, przez roślinę, zwierzę, człowieka – do bycia oświeconym Buddą i zjednoczonym z boskością Chrystusem.
W tańcu życia chcemy wrócić do domu – jak syn marnotrawny.
W tańcu szukamy szczęścia.
Bóg jest świadomością szczęśliwą, oceanem szczęśliwości, do którego dopływają rzeki i strumienie czystej wody i z którego rodzą się nowe cząsteczki dusz. My jesteśmy kroplami wody czystej i zanieczyszczonej.
Zanim trafimy do oceanu, krążymy w cyklach życia. Krążymy, nasiąkamy różnymi smakami. Raz życie jest słodkie, raz gorzkie. Czasami słone, lub kwaśne, lub cierpkie. Takie być musi i nie ma w tym nic nienaturalnego, jeżeli chcemy rosnąć i ewoluować.
Woda ze źródła nasiąka minerałami, woda oceanie jest słona. Wypływająca z liści mięty pachnie miętowo, z lawendy – lawendowo, z róży – różano.
W kwiatach czysta woda słodzi się, by pszczoły mogły zebrać miód.
W cyklach przyrody woda nasyca się różnymi właściwościami, by się oczyścić. Oczyszcza się, by znowu się nasycić. Jest wolna.
W cyklach tworzonych przez człowieka nie zawsze tak jest. Woda – nasączana właściwościami ludzkich wysiłków – staje się mętna. Z każdą kolejną chwilą zatracenia siebie w celach bez Boga, mętnieje i traci właściwości samooczyszczające.
Rozlewa się po zatokach naszych ciał jak trucizna, jak narkotyk uzależnia nasze umysły.
Woda z krwi człowieka zatruwa się w tyglach i labolatoriach cywilizacji. Zatruwa niewłaściwym odżywianiem się, toksycznymi emocjami i myślami. Zatruwa ideologiami, żądzą zysku, wyzyskiem korporacji i systemów ustrojowych.
Nasza kropla szczęścia nasiąka narkotycznymi truciznami, paruje w gorączkach pragnień niezaspokojonych i zamraża się w okowach depresji, uzależnień, szkodliwych nawyków i blokad energetycznych.
Gdy szukamy pieniędzy, udanego związku, wyjątkowej pracy, w gruncie rzeczy szukamy szczęścia. I w gruncie rzeczy popełniamy fundamentalny błąd. Wierzymy, że szczęście jest właściwością wielkich pieniędzy, wielkich osiągnięć zawodowych, sławy, kariery, uznania czy prestiżu. Tymczasem nie jest tym. Jest kroplą czystej wody, która krąży w cyklach -nasiąkając różnymi właściwościami.
W tym krążeniu energii i informacji, nasze szczęście powinno nasiąkać dobrą pracą, pieniędzmi, dobrymi związkami, czymkolwiek, co służy realizacji wielkich pragnień i celów. Ale powinno też być od tego wolne, czyli mieć właściwość samooczyszczającą, gdy przyjdzie pora na zmianę.
W tym krążeniu energii i informacji powinniśmy więc dbać o świadomość, że kropli szczęścia nie da się przywiązać do żadnego, nawet największego ideału naszego ego. Kropla ma krążyć, ma płynąć w cyklach zjawisk. Nawet, gdy wyparuje – popłynie jako chmura. Nawet, gdy zamieni się w bryłę lodu, to – w oczekiwaniu na wiosnę.
Mam dobrą pracę, gdy jestem szczęśliwy. Jestem nieszczęśliwy, moja praca – choćby budziła powszechny podziw i była przedmiotem powszechnej zazdrości – nie ma dla mnie większej wartości.
Każda epoka przynosi inny zestaw zwodniczych wierzeń, nieco inaczej ustawia cykle zniewoleń, w których mętniejemy – oddalając nas od boskości i właściwości samooczyszczających życia.
Popatrz na świat. Co w XXI wieku stało się głównym wzorcem cyklu zniewolenia? Takim wzorcem, który zniewolił umysły współczesnych przywódców?
sciezki duchowe w labiryncie zycia i smierci sa otwarte. Ten blog to ostatnie miejsce, gdzie bedziemy je zamykac kluczami doktryn i dogmatów.